[ Pobierz całość w formacie PDF ]

PomySla³a, ¿e minê³o szeSæ lat od czasu, kiedy kupowa³a prezent dla Setha. Trze-
ba nadrobiæ zaleg³oSci.
150
O³Ã³wki i pastele musz¹ byæ najlepszej jakoSci. Z wielk¹ uwag¹ obejrza³a pêdzle
do akwareli, jakby od jej wyboru mia³y zale¿eæ losy Swiata. Przez dwadzieScia minut
bada³a ciê¿ar i gruboSæ papieru rysunkowego, za³ama³a siê zupe³nie przy kasecie.
Po d³ugim ogl¹daniu stwierdzi³a, ¿e jedynym kryterium, jakim powinna kiero-
waæ siê przy wyborze, musi byæ prostota. Ch³opiec z pewnoSci¹ bêdzie siê czu³
lepiej z prost¹ orzechow¹ kaset¹. Poza tym bêdzie trwalsza, wystarczy mu na d³ugo.
A mo¿e, kiedy po latach spojrzy na to pude³ko, pomySli o niej ¿yczliwie?
 Pani siostrzeniec bêdzie oszo³omiony tymi prezentami  stwierdzi³a ekspe-
dientka.
 Jest bardzo utalentowany.  Roztargniona, zaczê³a ogryzaæ paznokieæ kciu-
ka  nawyk, z którym skoñczy³a przed laty.  Zawinie mi pani to ostro¿nie i zapa-
kuje do pude³ka?
 OczywiScie. Janice! Mog³abyS przyjSæ i trochê mi pomóc? Mieszka pani
w okolicy?  zapyta³a Sybill.
 Nie, nie mieszkam. Mój & przyjaciel poleci³ mi ten sklep.
 To mi³o z jego strony. Janice, trzeba zawin¹æ i zapakowaæ wszystko do pud³a.
 Czy mo¿e mi to pani jakoS udekorowaæ?
 Niestety nie mamy ¿adnych ozdób. Ale niedaleko znajdzie pani sklep z pape-
teri¹. Maj¹ tam bogaty wybór papierów do zawijania prezentów, wst¹¿ek i kartek.
 O Bo¿e  pomySla³a Sybill.  Jaki rodzaj papieru powinno siê wybraæ dla jede-
nastoletniego ch³opca? A wst¹¿kê? Czy ch³opcu spodobaj¹ siê wst¹¿ki i kokardy?
 Razem wychodzi piêæset osiemdziesi¹t piêæ dolarów i szeSædziesi¹t dzie-
wiêæ centów.  Ekspedientka rozp³ynê³a siê w uSmiechu.  W jakiej formie chce
pani zap³aciæ?
 Piêæset &  Sybill zatka³o. Chyba musia³a postradaæ zmys³y. Prawie szeSæ-
set dolarów na urodziny dziecka? No tak, zupe³nie zwariowa³a.  Przyjmuje pani
Visê?  zapyta³a s³abym g³osem.
 OczywiScie.  Rozpromieniona sprzedawczyni wyci¹gnê³a rêkê po z³ot¹
kartê kredytow¹.
 Czy mog³aby mi pani powiedzieæ &  rzek³a Sybill, wyjmuj¹c notes i od-
najduj¹c literê Q.  Szukam tego adresu.
 OczywiScie, to tu¿ za rogiem.
To b³¹d, strofowa³a siê w mySlach, wychodz¹c z powrotem na deszcz, wal-
cz¹c z dwiema ogromnymi torbami z zakupami i z niesforn¹ parasolk¹. Nie ma
¿adnego powodu, ¿eby go nachodziæ.
Mo¿e go nawet nie byæ w domu. Jest godzina siódma. Pewnie poszed³ na
kolacjê. Lepiej odszukaæ samochód i pojechaæ z powrotem na Wybrze¿e. Ruch
jest ju¿ mniejszy, czego nie mo¿na powiedzieæ o deszczu.
Mog³aby przynajmniej najpierw zadzwoniæ. No tak, ale telefon komórko-
wy mia³a w torebce i brakowa³o jej r¹k. Jest ciemno i pada, pewno i tak nie
znajdzie jego domu. JeSli nie uda siê jej w ci¹gu piêciu minut, zawraca i idzie
do samochodu.
151
Znalezienie wysokiego, luksusowego budynku zajê³o jej trzy minuty. Pomi-
mo zdenerwowania z przyjemnoSci¹ wesz³a do ciep³ego, suchego holu.
Sta³y tu ozdobne drzewa w miedzianych naczyniach i kilka miêkkich foteli
w neutralnych odcieniach. Gustowna elegancja tego pomieszczenia sprawi³a, ¿e
czu³a siê jak niepo¿¹dany mokry szczur na luksusowym statku.
Chyba zwariowa³a przychodz¹c tutaj. Czy¿ nie obieca³a sobie, wybieraj¹c
siê dzisiaj do Baltimore, ¿e tego nie zrobi? Nie chcia³a, by wiedzia³, ¿e bêdzie
w Baltimore.
Na mi³oSæ bosk¹, przecie¿ widzia³a go zaledwie w niedzielê. Nie by³o ¿adnej
sensownej przyczyny, która by usprawiedliwia³a tak desperack¹ potrzebê zoba-
czenia go teraz. Powinna natychmiast wracaæ do St Christopher, poniewa¿ pope³-
nia potworny b³¹d.
Przeklina³a siebie, podchodz¹c do windy, wchodz¹c do niej i naciskaj¹c gu-
zik szesnastego piêtra.
Dlaczego to robi?
O Bo¿e, a jeSli zastanie go w domu, ale nie samego? Sama mySl o mo¿liwo-
Sci takiego upokorzenia by³a dla niej jak cios piêSci¹ w ¿o³¹dek. Nigdy nie powie-
dzieli s³owa na temat wy³¹cznoSci. Mia³ absolutne prawo widywaæ siê z innymi
kobietami. Z pewnoSci¹ mia³ mnóstwo kobiet  co tym bardziej Swiadczy³o, ¿e
straci³a rozum, anga¿uj¹c siê w ten zwi¹zek.
Nie powinna wpadaæ do niego nie zapowiedziana, nie proszona, nie oczeki-
wana. Wszystko, czego nauczono jej na temat manier, protoko³u, dopuszczalnego
zachowania, nakazywa³o jej opuSciæ ten dom. Nale¿a³o zawróciæ, nim zostanie
upokorzona.
Nie mia³a pojêcia, co j¹ sk³oni³o do tego, by otworzyæ windê i podejSæ do
drzwi z numerem 1605.
 Nie rób tego, nie rób tego, nie rób tego .  rozbrzmiewa³o w jej g³owie,
kiedy zbli¿a³a palec do dzwonka przy drzwiach.
 O Bo¿e, o Bo¿e, co ja zrobi³am? Co powiem? Jak siê wyt³umaczê? Oby nie
by³o go w domu!
 Sybill?  Mia³ zdumione, szeroko otwarte oczy i rozchylone z niedowie-
rzania wargi.
 Strasznie przepraszam. Powinnam by³a zadzwoniæ. Nie mia³am zamiaru &
przyjecha³am do miasta i w³aSnie &
 Daj, pozwól, ¿e potrzymam. Wykupi³aS ca³y sklep?  Wzi¹³ torby z jej
lodowatych r¹k.  Trzêsiesz siê z zimna. Wejdx do Srodka.
 Powinnam by³a zadzwoniæ.
 Nie wyg³upiaj siê.  Odstawi³ torby i zacz¹³ z niej Sci¹gaæ ociekaj¹cy wod¹
nieprzemakalny p³aszcz.  Dlaczego nie da³aS znaæ, ¿e wybierasz siê dzisiaj do
Baltimore? Kiedy przyjecha³aS?
 Oko³o & wpó³ do trzeciej. Mia³am spotkanie. Potem rozpada³o siê.  Nie
jestem przyzwyczajona do prowadzenia samochodu w du¿ym ruchu. Prawdê mó-
wi¹c, w ogóle nie jestem przyzwyczajona do prowadzenia, denerwowa³am siê
z tego powodu.
152
Papla³a, podczas gdy on obserwowa³ j¹ z podniesionymi brwiami. Mia³a za-
ró¿owione policzki, ale chyba nie z zimna. Mia³a piszcz¹cy g³os  i to by³a no-
woSæ. Ciekawe! Jakby nie wiedzia³a, co zrobiæ z rêkami.
Choæ nieprzemakalny p³aszcz ochroni³ jej jasnopopielaty kostium, przemo-
czy³a buty, a na jej w³osach po³yskiwa³y krople deszczu.
 CzyS ty oszala³a?  powiedzia³ pó³g³osem. Po³o¿y³ rêkê na jej ramionach,
roztar³ je, ¿eby je ogrzaæ.  Odprê¿ siê.
 Powinnam by³a zadzwoniæ  powiedzia³a po raz trzeci.  Zachowa³am siê
niegrzecznie i zbyt poufale.
 Nie, wcale nie. Mo¿e tylko trochê ryzykowa³aS. GdybyS przysz³a wczeSniej,
nie zasta³abyS mnie w domu.  Przyci¹gn¹³ j¹ odrobinê bli¿ej.  Sybill, odprê¿ siê.
 Dobrze.  Zamknê³a oczy.
Rozbawi³o go to.
 Co robisz?
 Odprê¿am siê.
 Jak?
 Oddycham  odpowiedzia³a.  Koncentrujê siê.  Po czym, gdy zacz¹³ siê
Smiaæ, otworzy³a oczy.
 Wiêc tak siê odprê¿asz? Oddychaj¹c i koncentruj¹c siê?
W jego g³osie da³o siê s³yszeæ rozdra¿nienie. Prawie niezauwa¿alne, ale jed-
nak rozdra¿nienie.
 Badania dowiod³y, ¿e lepszy dop³yw tlenu i koncentracja umys³u roz³ado-
wuj¹ stres.
 Akurat. Przeprowadzi³em w³asne badania. Pozwól, ¿e je wypróbujê.  Do-
tkn¹³ jej ust wargami, delikatnie, lecz przekonuj¹co je potar³, a¿ zmiêk³y, ust¹pi³y,
rozgrza³y siê. Zabawi³ siê leciutko z jej jêzykiem, a¿ westchnê³a cicho.  Taak,
mój sposób siê sprawdza  wyszepta³, pocieraj¹c policzkiem jej mokre w³osy. 
JeSli o mnie chodzi, Swietnie siê sprawdza. Co ty na to?
 Oralna stymulacja jest tak¿e sprawdzonym sposobem na stres.
Zachichota³.
 Obawiam siê, ¿e jak tak dalej pójdzie, oszalejê na twoim punkcie. Trochê
wina?
Nie zamierza³a analizowaæ jego definicji szaleñstwa.
 Nie odmówiê szklaneczki. Choæ nie powinnam. Prowadzê.
PomySla³, ¿e dzisiaj wieczorem nigdzie nie pojedzie.
 Usi¹dx. Zaraz wrócê.
Gdy znikn¹³ w s¹siednim pomieszczeniu, powróci³a do koncentruj¹cego od-
dychania. Kiedy uspokoi³a siê trochê, rozejrza³a siê po pokoju.
Na Srodku sta³a niska kwadratowa ³awa z du¿ym ¿aglowcem, w którym roz-
pozna³a wyrób z manufaktury szk³a w Murano. By³a tu te¿ para zielonych ¿eliw- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum