[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piłkę wiecznie. Dlatego skończyłem studia. - Potrząsnął
głową. - Niektórzy chłopcy nie potrafią myśleć o niczym poza
kolejnym meczem. Pewnego dnia lądują na ławce
rezerwowych, zastanawiając się, co będą robić dalej. Nie chcę
takiego finału. Czas podjąć kilka powa\nych decyzji.
- Rozumiem, co czujesz - powiedziała miękko, pieszcząc
włosy na jego piersi. - Przynajmniej do tego stopnia, w jakim
mo\e rozumieć ktoś, kto nie gra w piłkę. Dlaczego jednak
sądzisz, \e ja zaplanowałam szczegółowo swoje \ycie?
Spojrzał jej prosto w oczy.
- Powiedziałaś mi, \e za pięć lat chcesz prowadzić główne
wydanie dziennika wieczornego. Widziałem, jak pracujesz, a
przez te dwa tygodnie trochę cię poznałem. Zniszczysz
wszystko, co stanie ci na drodze. Nie wątpię, \e za pięć lat
będę oglądał twój program, jedząc obiad, a nie śniadanie.
Noel nie odpowiedziała. Wiedziała, \e Ross musi słyszeć
jej przyspieszone bicie serca. Postawiła sobie ten cel, kiedy
stało się jasne, \e nic nie uratuje jej mał\eństwa. Chciała
pracować, osiągnąć szczyt kariery. Wytknięty cel łagodził ból
i działał jak kojący balsam na złamane serce.
Czas spędzony z Rossem zmusił ją do ponownego
zastanowienia się nad przyszłością. Zrozumiała, \e choć te dni
są wspaniałe, \aden związek nie trwa wiecznie. Wiedziała, \e
romans z Rossem znaczy dla niej więcej ni\ mał\eństwo ze
Steve'em. Gdyby resztę \ycia miała spędzić bez Rossa, patrząc
wstecz zawsze czułaby ból. śaden sukces zawodowy nie
mógłby go ukoić.
- Hej! - Długie palce wygładziły jej zmarszczone czoło. -
Nie bądz taka smutna. Powinniśmy lepiej wykorzystać czas.
Wziął ją w ramiona i bez słowa zaniósł do sypialni. Noel
pieściła kręcone włosy na jego karku, całując go zapamiętale,
jakby tonęła i to była jej jedyna szansa na ocalenie \ycia.
Gdy zrzucili ubrania, Noel poczuła falę ciepła, która
rozchodziła się od środka i zdawała się zapalać zakończenia
wszystkich nerwów. Posadzona na brzegu łó\ka, ugięła kolana
i pociągnęła Rossa za sobą.
Jęknęła, gdy opadł na nią. Poruszała się pod jego
ruchliwymi rękoma, przesuwającymi się Od piersi do bioder.
Sama masowała jego plecy. Poczuła napięcie stalowych
mięśni. Jego wargi, dłonie i język krą\yły po jej ciele, jakby
wyrwały się spod kontroli. Doprowadzały ją niemal do
spełnienia, a potem wycofywały się. Przypominało to
przypływ i odpływ oceanu. Wreszcie nadeszła kolej Noel.
Teraz ona dręczyła jego ciało w ten sam sposób.
- O Bo\e... Noel... - wyszeptał ochryple.
Na dzwięk jego głosu poczuła szybsze krą\enie krwi w
\yłach. Uniosła się nad nim, a jej suche wargi szeptały litanię
miłosnych zaklęć.
Kochali się jakby w innym wymiarze. Du\o pózniej Noel
mogła jedynie uło\yć się wygodnie w ramionach Rossa,
mrucząc z zadowolenia, zanim zasnęła.
ROZDZIAA DZIEWITY
Gdy Noel otworzyła oczy, zobaczyła Rossa. Le\ał przy
niej, wsparty na łokciu, a w jego oczach malował się wyraz
triumfu.
- Dzień dobry, śpiąca królewno - mruknął. -
Zastanawiałem się, kiedy się obudzisz. - Obrysował palcem jej
wargi, sprawiając, \e ich kąciki uniosły się w uśmiechu. -
Poczułem ulgę widząc, \e ty te\ od czasu do czasu
potrzebujesz odpoczynku. Bałem się, \e wyssiesz ze mnie
wszystkie siły.
- Mam nadzieję, \e to mi się nie udało. - Noel
uśmiechnęła się. Przyciągnęła Rossa do siebie i wycisnęła na
jego wargach długi pocałunek.
- Twoje oczy mają teraz odcień jadeitu - szepnął. -
Wcześniej zdawało mi się, \e są raczej turkusowe.
- Zmieniają kolor - odpowiedziała. - Zwykle są zielone,
kiedy jestem zła, smutna albo...
- Kiedy się kochasz?
- Czy to właśnie robiliśmy?
Wiedziała, \e zadała niebezpieczne pytanie. Mogło
sprowokować go do nagłej ucieczki z jej mieszkania i jej
\ycia. Ale nie zdołała się powstrzymać.
Oczy Rossa wyglądały jak brązowy aksamit. Patrzył na jej
twarz, złote iskierki w oczach i zaró\owione od pocałunków
usta. Istniała mo\liwość, \e między nimi działo się coś
wa\nego. Jednak tak jak Noel nie powinna patrzeć na niego
przez pryzmat wyobra\eń, które miała na temat sportowców,
tak i on musiał oddzielić marzenia o tej wspaniałej spikerce od
prawdziwej kobiety. Szczególnie przera\ała go jedna cecha
Noel. Rozumiał, \e rozbudziła w sobie ambicje zawodowe,
aby przetrzymać mękę dni spędzonych z Banningiem. Aby
osiągnąć sukces, musiała rozwinąć w sobie tę cechę do
ogromnych rozmiarów, mo\e zbyt wielkich. Wiedział, \e
zale\y jej na nim. Ich miłość była czymś wyjątkowym. Mimo
to w ciągu tych dwóch tygodni zdarzyło się nie raz, \e w
ostatniej chwili dzwonił telefon. Jakaś sprawa nagle
okazywała się wa\niejsza ni\ on. Czy gdyby pewnego dnia
Noel musiała wybierać, jego miłość przewa\yłaby szalę?
- Nie wiem - przyznał w końcu. - Myślę, \e mogło tak
być. Ale to wszystko stało się za szybko. Muszę przemyśleć
wiele spraw. - Jego twarz zasępiła się. - Czy to cię rani? Fakt,
\e nie mogę ot tak po prostu powiedzieć, \e cię kocham?
- Nie. Ja czuję to samo. I nigdy przedtem tak się nie
czułam.
- Nigdy?
- Nigdy - potwierdziła. - Zdawało mi się, \e kocham
Steve'a, kiedy go poślubiłam. Ale jeśli to, co czuję teraz, jest
miłością, to nigdy nie prze\ywałam czegoś podobnego.
Wycisnął na jej wargach długi miłosny pocałunek.
- Cieszę się. Nie podobałaby mi się myśl o kimś innym,
posiadającym cię w taki sam sposób.
- Chcesz powiedzieć, \e jesteś zazdrosny? Nawet o nie
istniejącego rywala?
- Jestem zazdrosny do szaleństwa, jeśli chodzi o ciebie.
Mówiłem ci, \e w moich \yłach płynie krew wikingów. -
Uśmiechnął się kpiąco. - Sprawiłaś, \e zawrzała we mnie.
Zegar zaczął bić i Ross obrócił się, by sprawdzić godzinę.
- Powinienem był zostać prawnikiem - powiedział,
muskając delikatnie jej wargi. - Nie musiałbym wtedy spędzać
tak wielu weekendów w samolotach. Ale kiedy
podejmowałem w młodości decyzje, kto mógł wiedzieć, \e
znajdzie się lepsze miejsce?
Jej uśmiech zbladł.
- Och, kochanie. Czy ju\ musisz wyjść?
- Jestem oczekiwany w Chicago razem z resztą dru\yny. -
Wstał z łó\ka i pozwolił sobie na ostatnią pieszczotę:
przesunął ręką od jej szyi do kolan i z powrotem. -
Czarownica. - Roześmiał się. Wziął zmięte prześcieradło z
nóg łó\ka i zarzucił na nią. - A teraz zakryj się, albo nigdy
stąd nie wyjdę. A wtedy ka\dy komentator sportowy dowie
się, \e to przez ciebie dru\yna Lobos wyszła na boisko bez
rozgrywającego.
Wpatrywała się w niego tak, jakby chciała zapamiętać
ka\dy szczegół. Miała go zobaczyć za trzy dni - dla niej była
to cała wieczność.
Ross ubrał się i usiadł na brzegu materaca.
- Kiedy wrócę - obiecał miękko, patrząc na jej zasmuconą
twarz - będziemy musieli porozmawiać.
- Uwa\aj na siebie - szepnęła, pochylając się i muskając
jego wargi. Kiedy wyszedł, szepnęła: - Kocham cię.
Wypowiedzenie tych słów głośno uświadomiło jej
prawdę. Kochała Rossa. Noel Heywood, nienawidząca
zawodowych sportowców, szczególnie piłkarzy, zakochała się
beznadziejnie w Rossie McCormicku, gwiezdzie futbolu.
Przycisnęła poduszkę do piersi, zastanawiając się, czy będzie
mogła zasnąć sama.
Udało jej się prze\yć weekend, ale naprawdę od\yła
dopiero wtedy, gdy słuchała z sercem podchodzącym do
gardła, jak dru\yna Las Vegas wygrywa minimalnie z dru\yną
Chicago. Odetchnęła z ulgą. Ross nie odniósł \adnej kontuzji.
Gdy w jej drzwiach niespodziewanie pojawił się Ramsey,
przywitała go radośnie, wdzięczną, \e będzie mieć
towarzystwo.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość - oświadczył bez
wstępów.
Usiadł na kwiecistej kanapie i przyjął zaproponowanego
drinka. Patrzył na Noel jak kot, który właśnie zjadł kanarka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum