[ Pobierz całość w formacie PDF ]

som Y ojca decyduje o płci dziecka.
Pozwolił jej mówić i nie przerywał, jak gdyby czując, że Amy
chce się pozbyć jakiegoś ciężaru.
-Miałam cztery czy pięć lat, kiedy to się stało. Obu-
S
R
dziłam się i zobaczyłam pająka na poduszce. Przestraszyłam się
i popełniłam błąd, bo okazałam strach w obecności ojca...
Poczuł gwałtowny skurcz na myśl tym, co przecierpiała, lecz
dalej milczał.
Postanowił, że musi mnie uodpornić. Mama robiła, co mogła,
żeby temu zapobiec, ale miał na tyle sprytu, aby poddawać mnie
próbom tylko wtedy, gdy nie było jej w pobliżu.
Biedna mała dziewczynka...
To była ulga, kiedy w końcu się rozwiedli. Nigdy mi nie wyba-
czył, że nie chciałam się z nim spotykać.
Angus zatrzymał samochód na poboczu i wyłączył silnik. Ich
oczy spotkały się w ciemnościach.
Nic dziwnego, że tak nienawidzisz policjantów. Posłała mu wą-
tły uśmiech.
Chyba nie wszyscy są tacy jak mój ojciec. Dotknął jej policzka
dłonią.
Nie, nie wszyscy.
Poczuła palące spojrzenie i zamknęła oczy, pozwalając, by ca-
łował ją delikatnie i powoli. Miała wrażenie, że roztopi się w
uścisku jego silnych ramion, i zarzuciła mu ręce na szyję.
Oderwał się wreszcie od jej ust, by całować jej szyję, a ona
chciała coraz więcej.
Tak bardzo cię pragnę - wyszeptał.
Wiem. Ja ciebie też.
-Jedzmy do mnie. Nacieszmy się sobą, póki to możliwe.
Zwiatełko ostrzegawcze przypomniało jej, jak bolesny może
stać się związek bez przyszłości. A jej zależało na przyszłości.
Przygryzła wargi i odsunęła się.
S
R
Przepraszam cię, Angusie - powiedziała, patrząc na swoje dłonie
- nie chciałam cię zwodzić. Może mi nie uwierzysz, ale zwykle
nie zachowuję się tak... swobodnie.
W porządku, rozumiem. Ja też złamałem swoje zasady.
Nie gniewaj się. Nie powinnam była dopuścić, żeby sprawy za-
szły tak daleko.
Nie gniewam się. W odróżnieniu od innych facetów, rozumiem
słowo  nie".
Chyba nie słyszysz go często.
Od czasu do czasu - mruknął i zapalił silnik. - Ale się tym nie
przejmuję.
Nie potrafiła oprzeć się uczuciu, że została zepchnięta do tej
samej grupy - tych, którymi Angus się nie przejmuje. Oparła się
wygodniej i aby złagodzić cios, jakiego doznała jej duma, przy-
pomniała sobie samej, że nigdy jej nie proponował niczego poza
krótkotrwałym związkiem, a więc nie było powodu, by czuła się
urażona tym, że tak łatwo zaakceptował jej odmowę.
Przecież nie zakochała się. Podobał się jej, jak podobałby się
każdej kobiecie, kiedy tak czule trzymał na rękach Daisy. Od
jego ust nie można było oderwać wzroku, i Amy drżała na samą
myśl o pocałunkach. I te niezwykłe oczy, w których palił się
ogień pożądania albo migotały iskry gniewu.
Zganiła się w myślach za to, że jest tak żałosna, by fantazjować
na temat mężczyzny, który interesuje się nią wyłącznie dla roz-
rywki.
-No nie, tylko nie to - powiedział Angus, kiedy podjechali pod
hotel.
Z frontowych drzwi wytoczył się Carl, przeklinając tak głośno,
że słychać go było w zamkniętym samochodzie.
S
R
Co zrobisz? - zapytała Amy, wysiadając z wozu.
Przede wszystkim nie pozwolę mu siąść za kierownicą - odrzekł
Angus i wyjął alkomat.
Podszedł do poobijanego samochodu, który zataczający się
mężczyzna próbował otworzyć.
-Nie rób tego, Carl. Nie chciałbym oskarżyć cię o prowadzenie
w stanie wskazującym.
Mężczyzna zachwiał się i odwrócił głowę.
Sierż... - powiedział niewyraznie - nie mogę otworzyć. Pomoże
pan?
Chyba nie chcesz dziś prowadzić?
A dlaczego nie? - zapytał Carl zaczepnie. - To mój wóz.
Ile dziś wypiłeś?
Niedużo.
Ile?
Dobra, dobra, niech pan odpuści, sierżancie. Chcę jechać do
domu i nie zatrzyma mnie pan.
Nie licz na to, Carl. Może dmuchniesz i wtedy zdecydujemy,
czy możesz jechać.
Wyraz twarzy Angusa trzymającego alkomat wskazywał wyraz-
nie, że limit jest mocno przekroczony.
-Przykro mi, kolego, ale nie pozwolę ci prowadzić, kiedy masz
jeden jeden. Jutro odbierzesz samochód. Zawiozę cię do domu.
Carl spojrzał na Amy, która stała kilka kroków dalej.
Kim jest twoja nowa dziewczyna, sierżancie? -A potem, zezu-
jąc, dodał: - Czy to nie ta sama, która kilka dni temu była w pu-
bie?
Ta sama, ale to nie jest moja dziewczyna.
Kto to?
Nowa lekarka, zastępuje Jacqui Ridley.
S
R
-Niebrzydka, co?
Wepchnął go na tylne siedzenie policyjnego wozu.
-Jesteś zalany, Carl - odpowiedział sucho.  Każda w tym stanie
byłaby dla ciebie ładna.
Amy posłała mu złowieszcze spojrzenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum