[ Pobierz całość w formacie PDF ]

morskiej! Podkreślam: w piechocie morskiej, która gotowa jest walczyć przeciw Cesarstwu, bez
względu na to, czy dostanie Cesarza albo jego przeklęte nasienie! Na tyle zależy mi na Konstelacji,
by dzwonić do was teraz! Gdybym się nie zgodził być pośrednikiem, zostalibyście wykluczeni z
gry. Moja propozycja, jeśli wam zależy, przedstawcie sensowną ofertę!
- Skoro pan sobie tego życzy, generale...
- Szczeniaku, to Maijstral sobie tego życzy! Gdybym dysponował funduszami, sam
stanąłbym do licytacji, ale wiem, ile czasu zajmie wojskowemu nietypowe gromadzenie funduszy.
Zatem Los Konstelacji jest teraz w waszych rękach i niech nam pomogą Niebiosa i Cnoty.
- Zatem amatorzy mają swoje zalety.
Generał strofująco uniósł palec.
- Szczeniaku, pieniądze przemawiają głośniej niż sarkazm.
Amalia widziała, jak ręce Tartaglii drżą z tłumionej wściekłości.
- Bardzo dobrze. Sto pięćdziesiąt. Ale niech pan powie Maijstralowi, że jeśli woli
Cesarstwo, niech się lepiej przygotuje do spędzenia reszty swego życia poza granicami. I nawet
wówczas Cesarstwo może się okazać dla niego niezbyt łaskawe.
Na generale Geraldzie nie zrobiło to większego wrażenia.
- Przekażę mu to, szczeniaku, ale na waszym miejscu nie formułowałbym grózb, których nie
mógłbym spełnić.
Odpowiedz Tartaglii brzmiała krótko:
- Sto pięćdziesiąt. Przekaż to Maijstralowi, generale.
- Dobrze. Odezwę się. Stawki prawdopodobnie podskoczą. - Generał powędrował wzrokiem
poza hologram, jakby szukał Amalii. - Panno Jensen, jestem rozczarowany, że przebywa pani w
takim towarzystwie.
Hologram generała zniknął. Tartaglia przeklinał, a Amalia coraz bardziej podziwiała
strategię Maijstrala. Wybrał doskonałego pełnomocnika - kogoś, kto sympatyzuje z Konstelacją, ale
mimo to jest doskonale uczciwy, i kto uznałby jakiekolwiek stosunki z Maijstralem za uszczerbek
na honorze.
- Pokonamy generała. Wydobędziemy z niego informację, gdzie jest Maijstral! A potem,
potem... - gorączkował się Pietro.
- Prawdopodobnie on nie posiada tej informacji  przerwała mu Amalia. - Musisz przyznać,
że Maijstral zna swój fach. Oczywiście prowadzi sprawy przez pośredników i nie zdradza im, gdzie
jest jego kryjówka. - Wstała i spojrzała w zdziwione oczy kapitana. - Generał Gerald wygrał w
przeszłości wiele pojedynków i jeśli naśle pan na niego swych ludzi, wrócą ranni, pan zostanie
wyzwany na pojedynek, a Cesarstwo nie dostanie artefaktu.
- Może się pani wydaje, że to pani powinna wszystkim kierować - szydził Tartaglia.
- Może właśnie Amalia powinna kierować - stwierdził Pietro.
I Jensen, i kapitan byli zaskoczeni.
- Ona lepiej zdaje sobie sprawę, jak należy postąpić w tej sytuacji.
- Przeklęty Maijstral! - Tartaglia walił z wściekłością w ścianę. Amalia słyszała zaskoczoną
reakcję jego zwolenników, świadków tego hałasu i agresji. - Niech go cholera!
- Właśnie: przeklęty - powiedziała Amalia. Jak poprzednio, była sama zdziwiona swym
opanowaniem. - Niech go pan do woli przeklina, ale niech pan mu nie grozi, bo wszystko stracimy.
Tartaglia zamilkł, poczerwieniał skonfundowany.
- Właśnie - powiedział Pietro. - Od teraz my się tym zajmiemy, jeśli pan pozwoli.
Zbliżył się do Amalii i wziął ją pod rękę. Wiele wspólnie przeszli i niech Tartaglia im tego
nie niszczy.
Ze ścian dobiegały dzwięki  Eroiki", doskonale przekazywane przez troxańskie głośniki.
Krzątający się robot zagwizdał cicho, po czym kilkakrotnie blipnął.
To przepełniło miarkę. Maijstral obrócił się w fotelu i strzelił do robota z dysruptora. Robot
zamarł.
Maijstral wiedział, że chyba będzie musiał pokryć szkody, ale ocenił, że słuchanie  Eroiki"
bez zakłóceń warte jest tej ceny. Wywołał Osobiste Notatki Peleng City z tablicy biuletynu, gdzie
generał Gerald umieszczał stawki Pełni Ludzkości. Uśmiech pojawił się na twarzy Maijstrala. Sto
pięćdziesiąt. Niezle, jak na początek. Cesarscy jeszcze nie przedstawili swojej oferty.
Jednak obie strony wysunęły grozby - kody przetransmitowane przez generała Geralda i
hrabiego Quika jasno tego dowodziły.
Należało się nad tym zastanowić. Polecił, by wideo się wyłączyło, i jednostka
odpowiedziała mu blipaniem i miganiem. Maijstral stłumił odruch irytacji.
Każde stronnictwo groziło użyciem siły, jeśli nie sprzeda artefaktu właśnie jemu. Gdyby
doszło do najgorszego, Cesarstwo prawdopodobnie lepiej by strzegło Maijstrala, ale nie uśmiechało
mu się spędzanie reszty życia w ukryciu. Również nie zamierzał go spędzać w Cesarstwie.
Zastanowił się nad tym przez chwilę, wspominając to, co wczoraj wieczór powiedział
Roman o swym stosunku do Cesarstwa. Maijstral uśmiechnął się i kiwał głową. To wymagało
konspiracji.
Roman poszedł kupić jedzenie - nigdy nie dowierzał innym w sprawach aprowizacji
Maijstrala. Nieobecność służącego to świetna okazja, by zainaugurować mały bez-Romanowy plan.
Maijstral poszedł za  Eroiką" do drzwi Gregora i zapukał cicho.
- Gregor, mogę z tobą porozmawiać?
- Oczywiście, szefie, wejdz.
Gregor rozebrał na części jeden z domowych robotów i badał urządzenie.
Został tylko jeden! - pomyślał Maijstral pogodnie.
Gregor położył narzędzia na biurku i wyłączył czwartą część ostrym rozkazem
skierowanym do audiodecka.
Maijstral podszedł cicho do fotela i usiadł wygodnie.
- Dobrze się czujesz? - spytał.
- Oczywiście, szefie. - Na skroni miał ledwo widoczny siniak, ale poza tym półżywe okłady
dobrze się spisały: zlikwidowały opuchliznę, przyśpieszyły gojenie się ran, ściągnęły siniaki, po
czym zakończyły okres przydatności w półżywym błogostanie i odpadły.
- Gregor, obie strony wysunęły grozby. Spodziewam się tu niebezpieczeństwa.
Gregor wzruszył ramionami.
- Co poza tym nowego?
- Obawiam się, że żaden z naszych klientów nie będzie zadowolony, jeśli nie dostanie
artefaktu.
- Będę ostrożny. Nie martw się, szefie, mi też zależy na zachowaniu całej skóry.
- Nie chodzi o to. Tylko... - Maijstral udawał, że się waha. - Wolałbym, żeby naszych
Cesarskich przyjaciół spotkało rozczarowanie.
Gregor wyszczerzył zęby w uśmiechu. Pochylił się.
- Ja również. Jak mamy do tego doprowadzić?
Głęboko w leniwych oczach Maijstrala błąkał się śmiech. Sprawa zapowiadała się na
łatwiejszą, niż przypuszczał.
- Doszedłem do wniosku, że artefakt musiał przetrwać jakieś poważne wojny. Byłaby wielka
szkoda, gdyby Cesarstwo, otrzymawszy artefakt, odkryło, że został on ostrzelany z dysruptora.
- I wysterylizowany?
Maijstral uniósł ręce z rozłożonymi dłońmi.
- Nie mogliby przecież nas za to winić.
Gregor zakrztusił się śmiechem.
- To niezłe, szefie.
- Oczywiście Roman nie może o tym wiedzieć. Nie chodzi o to, że jest pro cesarski, ale on
nie zaaprobowałby oszustwa.
Gregor mrugnął konspiracyjnie.
- Nie ma sprawy. Oczy mam zamknięte.
- Ale jeśli postanowimy sprzedać Cesarstwu jakąkolwiek część spermy Jego Wysokości, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum