[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dołu. Spadała z lekkim świstem i wkrótce zakryła Mala. Lok uklepał ziemię rękoma i
nogami. Stara kobieta patrzyła, jak kształty Mala zmieniają się i znikają, ale twarz jej nie
zdradzała żadnych uczuć. Ziemia wypełniła dół, Lok usypał nad Malem niewielki kopiec, a
ziemię, która pozostała, rozgarnął. po czym mocno, z całych sił, udeptał.
Stara kobieta przysiadła przy świeżo usypanej ziemi, I czekając, aż wszyscy będą na
nią patrzyli.
Powiedziała: - Oa wzięła Mula do swego brzucha.
ROZDZIAA PITY
Po dłuższym okresie ciszy zabrali się do jedzenia. Zauważyli, że zmęczenie spowija
ich jak mgła. Zabrakło Ha i Mala. Odczuwali pustkę. Ogień płonął, jedzenie było smaczne;
ogarnęło ich obezwładniające znużenie. Skuleni poukładali się między ogniem a ścianą
skalną i zapadli w sen. Stara kobieta weszła do niszy i przyniosła drzewa. Podsyciła ogień
tak, że huczał jak wodospad. Pozostałe resztki mięsa zebrała i zaniosła do niszy, żeby je
dobrze zabezpieczyć. Potem usiadła skulona przy kopcu ziemi, w której leżał Mal, i
wpatrywała się w rzekę.
Nieczęsto im się coś śniło, ale gdy padł na nich świt budzącego się dnia, osaczyły ich
złudne zjawy z tego drugiego miejsca. Stara kobieta kątem oka widziała, że wszystkich
gnębi niepokój i udręka. Nil coś mówiła. Lok lewą ręką zagarniał ziemię. Pomrukiwali
jakieś słowa, wydawali z siebie nieartykułowane okrzyki radości i strachu. Stara kobieta
siedziała bezczynnie, wpatrując się bez przerwy we własny obraz. Ptaki zaczynały
świergotać, przyleciały wróble postukując dzióbkami na terasie. Nagle Lok wyrzucił rękę i
uderzył się w udo.
Rzeka lśniła już w słońcu, stara kobieta wstała, aby przynieść drzewa z niszy. Ogień
powitał drzewo głośnym trzaskaniem. Stara kobieta stanęła w pobliżu paleniska i
spoglądała w dół.
Teraz jest taki obraz, jakby ogień się rozprzestrzenił i pochłonął wszystkie drzewa.
Ręka Loka znajdowała się zbyt blisko ognia. Stara kobieta schyliła się i przesunęła ją
ku jego twarzy. Lok przetoczył się i krzyknął.
Pędził przed siebie. Zcigał go zapach drugiego, przed którym nie mógł uciec. Była
noc, a zapach miał szpony i kocie zęby. Znajdował się na wyspie, na której jeszcze nigdy
dotąd nie był. Po drugiej stronie ryczał wodospad. Biegł wzdłuż brzegu, świadom, że za
chwilę upadnie z wyczerpania i zostanie schwytany przez drugiego. Przewrócił się i
rozpoczęła się walka trwająca w nieskończoność. Ale więzy, jakie łączyły go z ludzmi, wciąż
jeszcze istniały. Przyciągani jego rozpaczliwą potrzebą przybywali, idąc lub biegnąc bez
większego trudu poprzez wodę, nagleni potrzebą pomocy. Drugi odszedł i wszyscy zaczęli
się za nim rozglądać. Nie rozróżniał ich z powodu ciemności, lecz wiedział, kim są.
Nadchodzili, coraz bliżej i bliżej, ale nie w taki sposób, w jaki wchodziliby do jaskini
będącej ich domem, wolni od całego świata; nadciągali, łącząc się z nim, ciało z ciałem.
Aączyli się ciałem, tak jak łączyli się we wspólnym obrazie. Lok był bezpieczny.
Zbudziła się Liku. Mała Oa spadła jej z ramienia, więc ją podniosła. Ziewnęła i
spojrzawszy na starą kobietę oznajmiła, że jest głodna. Stara kobieta weszła do niszy i
przyniosła jej ostatni kawałek wątroby. Nowy bawił się włosami Nil. Pociągał je, huśtał się
na nich, aż się zbudziła i natychmiast zaczęła popłakiwać. Fa usiadła, a Lok przewrócił się
na bok i o mało nie wpadł w ogień. Zerwał się i zaczął od razu trajkotać. Zobaczył, że
wszyscy są, więc odezwał się jak zwykle bez sensu:
- Spałem.
Zeszli do rzeki, żeby się napić i załatwić. Kiedy wrócili. wydawało im się, że mają
sobie wiele do powiedzenia; dwa miejsca pozostawili wolne, tak jakby ci, którzy tam
dotychczas siedzieli, mieli któregoś dnia znowu powrócić. Nil nakarmiła piersią nowego i
przeczesała sobie palcami włosy. Stara kobieta odwróciła się od ognia mówiąc:
Teraz jest tylko Lok.
Spojrzał na nią z pustką na twarzy. Fa pochyliła głowę. Stara kobieta podeszła do
niego, chwyciła mocno za rękę i odprowadziła na bok. Było to miejsce Mala. Kazała mu
tam usiąść; plecy miał oparte o skałę, a siedział w dołku, który wygniótł w ziemi Mal.
Poczuł się dziwnie w tej nowej roli. Spojrzał na rzekę. potem na ludzi i roześmiał się.
Zewsząd patrzyły na niego oczy i czekały na to, co powie. Był na czele pochodu, nie z tyłu, a
każdy obraz dobywał się z jego głowy. Krew napłynęła mu do twarzy, przycisnął dłonie do
oczu. Poprzez palce patrzył na kobiety, na Liku, a następnie spojrzał na kopczyk ziemi, w
której zostało pogrzebane ciało Mala. Miał nieprzepartą chęć, aby porozmawiać z Malem,
zaczekać spokojnie, aż powie mu, co powinien robić. Ale nie usłyszał głosu z głębi ziemi,
nie zobaczył żadnego obrazu. Uchwycił się więc pierwszego obrazu, jaki mu przemknął
przez głowę.
- Zniłem. Drugi mnie ścigał. A potem znalezliśmy się wszyscy razem.
Nil uniosła nowego wyżej przy piersi.
- I ja śniłam. Ha leżał ze mną i z Fa. Lok leżał z Fa i ze mną.
Zaczęła popłakiwać. Stara kobieta zrobiła gest, który przestraszył Nil, i ta
natychmiast się uciszyła.
- Tylko mężczyzna ma obrazy. Tylko kobieta jest dla Oa. Ha i Mal odeszli. Teraz
pozostał Lok.
Rozległ się głos Loka cichy, jak głos Liku: Dzisiaj zapolujemy.
Stara kobieta czekała, milcząc bezlitośnie. W niszy wciąż jeszcze znajdowało się
mięso, choć już nie za wiele. Po co ludzie mają polować, skoro nie są głodni i jeszcze mają
co jeść?
Fa siedziała pochylona do przodu. Kiedy się odezwała, zaczęło mu się powoli
rozjaśniać w głowie. Nie słuchał jej.
- Widzę obraz. Drugi poluje i ludzie polują...
Spojrzał starej kobiecie w oczy śmiałym wzrokiem. - A więc ludzie są głodni.
Nil potarła plecy o skałę. I - To niedobry obraz.
Stara kobieta krzyknęła na nich: -- Teraz kolej na Loka!
Lok o tym pamiętał. Odjął ręce od twarzy.
- Widziałem drugiego. Jest na wyspie. Przeskakuje ze skały na skałę. Wspina się na
drzewa. Jest ciemny. Zmienia kształt jak niedzwiedz w jaskini.
Spojrzeli w stronę wyspy. Była pełna słońca i przesłonięta zielonym listowiem. Lok
zaczął mówić dalej, odrywając ich uwagę od wyspy:
- Szedłem za jego zapachem. Był tam... - wskazał na sufit jaskini, a wszyscy podążyli
wzrokiem za jego palcem. Stał i obserwował nas. Przypomina kota i nie przypomina kota.
Jest jak, jak...
Obrazy zatarły się w jego głowie. Podrapał się pod dolną wargą. Tyle było do
powiedzenia. Pragnął zapytać Mala, dlaczego wszystkie obrazy łączyły się ze sobą, a ostatni
wysuwał się jako pierwszy.
- Może Ha nie jest w rzece. Może znajduje się na wyspie razem z tym drugim. Ha to
potężny skoczek.
Wszyscy rozejrzeli się o terasie, a potem popatrzyli na wyspę, gdzie pojedynczo
rozrzucone kłody sięgały brzegu rzeki. Nil odjęła nowego od piersi i położyła na ziemi, żeby
sobie poraczkował. Z jej oczu spływały łzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum