[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Pomóż mi wnieść bagaże  rozkazał, gdy się
zorientował, że Latham nie kwapi się do tego. Ot-
worzył bagażnik.
Dobra lekcja dla Lathama! Dziadek zatrudniał kilka
osób i zamek był zarządzany bardzo sprawnie, ale to
nie znaczyło, że Latham przyjechał tu na wczasy.
Kiedy Brice zaniósł bagaże do sypialni i ponownie
zszedł do holu, usłyszał z salonu perlisty śmiech
Sabiny. Dziewczęcy i całkowicie spontaniczny.
Brice zatrzymał się tak gwałtownie, że Richard,
idąc za nim, prawie na niego wpadł.
 Co cię tak zamurowało, McAllister?  rzucił
kpiąco.
PORTRET MODELKI 91
Zamurowało go to, co usłyszał pierwszy raz  we-
soły śmiech Sabiny!
Sabina była zarumieniona, w oczach miała figlarne
iskierki. Najwyrazniej rozmowa z dziadkiem bardzo
jej się podobała.
 Nie stój w drzwiach, chłopcze  zwrócił się
dziadek do Brice a.  Rusz się i zaproponuj drinki
naszym gościom.
Brice był przyzwyczajony, że dziadek traktował
go, jakby miał nadal dziesięć lat, ale zauważył, że
Sabinie to także bardzo się spodobało. Spojrzała na
niego z uśmiechem.
W tym momencie poczuł ulgę, całe napięcie, jakie
odczuwał podczas podróży, minęło. Sabina również
odprężyła się w towarzystwie dziadka. Brice pomyś-
lał, że jednak się mylił. Weekend w Szkocji mimo
wszystko zapowiadał się całkiem niezle.
Będąc w Szkocji, mężczyzni oczywiście wybrali
whisky. Sabina wolała białe wino.
 Cudowne miejsce, prawda?  powiedziała do
Richarda, gdy usiadł przy niej na sofie.
 Cudowne  powtórzył bez entuzjazmu.
Spojrzała na niego zdumiona. To był najpiękniej-
szy dom, jaki kiedykolwiek widziała. Wiekowe meb-
le, zbroje rycerskie, miecze i hełmy zdobiące kamien-
ne ściany... Widziała nawet działo przy schodach
prowadzących do jednej z wieżyczek.
Szydziła z Brice a, kiedy zasugerował przyjazd
tutaj i malowanie portretu w zamkowym wnętrzu.
Teraz zrozumiała, że miał świetny pomysł. Zamek
92 CAROLE MORTIMER
był zaczarowanym miejscem. Magicznym. Uroczym.
Po prostu jak z bajki.
 Budynek jest bardzo stary  zauważył Ri-
chard.  A rachunki za ogrzewanie muszą być gi-
gantyczne.
 ,,Stary  oznacza, że nie interesują się nim hałaś-
liwi turyści  odparł Hugh.  A jeśli musisz liczyć się
z kosztami, to znaczy, że nie możesz tu mieszkać.
Sabina pomyślała, że praktyczna uwaga Richarda
wywołała wyczuwalne napięcie, jakiego nie było
w pokoju jeszcze chwilę wcześniej.
 Myślałem, że na kolacji będzie pięć osób, dziad-
ku  zagadnął Brice, siadając w fotelu naprzeciwko.
 Ostatni gość przyjedzie jutro rano  sapnął i rzu-
cił mu karcące spojrzenie.
 Nie mogę się doczekać  odparł Brice.
 Pójdę się odświeżyć przed kolacją  powiedzia-
ła Sabina, odstawiając kieliszek po winie.  Trochę
się zakurzyłam podczas podróży.
 A widzisz, Brice  zaczął dziadek kpiąco.  Mó-
wiłem ci, żebyś sobie sprawił lepszy samochód.  By-
ła to ich tradycyjna gra. Luksusowy czarny mercedes
Brice a był bowiem ostatnim krzykiem mody.
 Potraktuję tę uwagę z pogardą, na jaką zasługuje
 skomentował zaczepkę, a potem zwrócił się do
Sabiny:  Pokażę ci twój pokój.
Obiecała sobie przed wyjazdem, że postara się
unikać przebywania z Brice em sam na sam. A co
miała zrobić teraz, w tej konkretnej sytuacji?
Wstała i ruszyła za Brice em do drzwi.
PORTRET MODELKI 93
 Pospiesz się, Sabino!  zawołał Richard.  Pan
McDonald już i tak długo czeka z kolacją.
 Pan McDonald...  mruknęła. Dziwne, że nie
miała żadnych oporów, by zwracać się do starszego
pana po imieniu. Sam jej to od razu zaproponował.
Widocznie Richard nie otrzymał takiej sugestii...
To chyba przeoczenie. Dołączył do nich dopiero
niedawno.
 Uważaj na zwężenie  ostrzegł Brice, gdy wspi-
nali się po schodach.
W samą porę. Sabina musiała się przytrzymać
liny na ścianie, gdy pokonywali kolejny zakręt w wie-
życzce.
Nigdy wcześniej nie widziała okrągłego pokoju.
Stały tu piękne stare meble. W pokoju dominowały
kolory złoty i kremowy. Zaciekawiły ją wąskie
okienka. Podeszła do jednego z nich i wyjrzała.
Widok był oszałamiający. Daleko w dole, na
wprost zamku pasło się stado jeleni, po jednej stro-
nie znajdował się las, po drugiej  jezioro. Przy
zamku był ogród ogrodzony murem. Wszystko wy-
dawało się bajkowe w złotawych barwach wczes-
nego wieczoru.
 Gdybym mieszkała w tym miejscu, nigdy bym
stąd nie wyjeżdżała  westchnęła zachwycona.
 Gdybyś tu mieszkała, ja też bym stąd nie wyjeż-
dżał  powiedział, stając za nią.
Sabina odwróciła się. Prawie dotykała jego piersi.
Miała dziwne wrażenie, jakby czas się zatrzymał.
To, co powiedział, było jak zaklęcie. Czuła się
94 CAROLE MORTIMER
zaczarowana przez Brice a i to cudowne miejsce. Nie
potrafiła się wyzwolić spod tego czaru.
 Powinienem już zejść na dół  powiedział zmie-
nionym głosem.
 Tak  szepnęła i nie zdziwiło jej, że nadal stał
nieporuszony.  Naprawdę powinieneś tam zejść...
Westchnął i ciągle stał. Bez ruchu. Nie próbował
jej dotknąć.
 Sabino...  powiedział nagle.
 Idz, Brice!  przerwała mu, zanim zdążył do-
kończyć.  Proszę!
 Dobrze.  Odwrócił się i bez słowa wyszedł
z pokoju.
Sabina nadal nie mogła się poruszyć. Czuła, jak
drżą jej ręce. Co się z nią dzieje? Co się z nią działo,
odkąd poznała Brice a?
Była narzeczoną Richarda, wiele mu zawdzięczała
i czuła się przy nim bezpiecznie. A teraz odkryła, że
jest w stanie to wszystko przekreślić. Musiała spo-
jrzeć prawdzie w oczy: zakochała się w McAllis-
terze...
ROZDZIAA DZIESITY
 Rozluznij się, Sabino...  Brice sapnął ze znie-
cierpliwieniem, zerkając na nią znad płótna, na któ-
rym widniał szkic.  Jadłem już dzisiaj śniadanie,
naprawdę nie mam zamiaru cię pożreć!
Sesja malarska trwała dopiero pół godziny. Sabina
stała nieruchomo po drugiej stronie pokoju, miała na
sobie złotą szatę. Była lekko odwrócona w stronę
okna, spoglądając przez nie w zadumie, może z tęsk-
notą. I w ciągu tych trzydziestu minut nawet na
sekundę nie mogła się rozluznić, tak jak sobie tego
życzył Brice.
To on powinien być spięty. Gdy tak siedział i pat-
rzył na Sabinę, na jej twarz i odkryte ramiona, nie
mógł powstrzymać innych obrazów, które cisnęłymu
się do głowy.
 Jest mi trochę... zimno  odparła.
Trochę zimno! No proszę... Brice nazwałby to nieco
inaczej. Kiedy wczoraj wieczorem wreszcie zeszłana
kolację, jej zachowanie wyraznie się zmieniło. Przy-
najmniej w stosunku do niego. Stała się lodowata.
Popatrzył na nią. Wyglądała cudownie w tym
pokoju. Wprost idealnie. Jak prawdziwa księżniczka
na zamku. I Brice miał świadomość, że nie chodzi tu
96 CAROLE MORTIMER
tylko o malowanie portretu w tym uroczym otocze-
niu. Sabina po prostu pasowała do tego miejsca.
Wprawdzie traktowała go wczoraj bardzo chłodno,
ale miało to także swoje plusy: Richard Latham był
zrelaksowany i wyraznie zadowolony. Podczas kola-
cji tryskał humorem i dał się poznać z innej strony
 jako człowiek wesoły i serdeczny. Brice nigdy go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum