[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słaby, ukazać swe czułe miejsca. Prawdopodobnie powiesz, że to typowe dla
mięczaka, ale ja myślę, że to odważne. - Spojrzała na niego znacząco, w
nadziei, że zrozumiał, o co jej chodzi.
Zrozumiał i to całkiem dokładnie, ale nie wyglądał na zachwyconego.
- Popraw mnie, jeśli się mylę - powiedział z ironią. - Zawsze
uważałem, że kobiety lubią silnych mężczyzn. Sądziłem, że kobiecie podoba
się, kiedy mężczyzna wie, czego chce... szczególnie, jeśli chce jej.
W jego głosie wibrowało starannie skrywane napięcie.
- Oczywiście, że kobiety lubią mocnych mężczyzn -zgodziła się - ale
to nie wszystko. Mężczyzna powinien być silny i zarazem słaby. Myślę, że
kobieta pragnie mężczyzny, z którym może porozmawiać, który może...
Urwała. Sam ze złością zatrzasnął drzwi szafy.
110
RS
- Który co może? - zapytał niskim głosem. - Sprawić, by czuła si ę
jak prawdziwa kobieta? - Ich oczy spotkały się. - Jesteś ekspertem odnośnie
kobiecych potrzeb. A ty sama? Czego ty chcesz?
Podszedł do niej. Miała wrażenie, że pokój zacieśnia się wokół niej,
gdy się zbliżał. Blizna na jego twarzy była teraz wyraznie widoczna. Oczy
mu pociemniały. Były piękne, gdy błyskały gniewem i pożądaniem.
Oszałamiał ją, jego siła i pewność siebie, władczość i agresywna męskość
przytłaczały ją. Czuła się jak motyl, którego przyszpilono do deski. Czy on
miał swoje tęsknoty? Czy potrzebował czegoś poza seksem?
Wyciągnął rękę, chcąc przyciągnąć ją do siebie, ale nagle się
pohamował.
- A czego t y chcesz od mężczyzny? - zapytał.
Jego wahanie rozczarowało ją. Najwyrazniej chciał jej dotknąć,
pociągnąć w swoje ramiona, pocałować, zgwałcić czy zrobić coś w tym
rodzaju... ale nie zrobił. Patrzyła, jak ujarzmia tę drzemiącą w nim energię.
Poczuła się dziwnie i na moment straciła oddech.
- Nie wiem - powiedziała, przypominając sobie nagle jego pytanie.
Naprawdę nie wiedziała. Myśli kotłowały się jej w głowie.
Ponownie wyciągnął rękę. Bev zamknęła oczy, spodziewając się
najgorszego. Tymczasem on dotknął jej brwi w tym wrażliwym miejscu,
gdzie zaczynają wyginać się w łuk i mają delikatne włoski.
- Myślę, Koronko... - Gładził jej twarz opuszką swego kciuka,
przesuwając nim po łuku brwi, a następnie krętą linią przez kość policzkową
i policzek w kierunku ust. -... że wiesz wszystko, co powinnaś wiedzieć.
To było najdelikatniejsze, najbardziej przykuwające uwagę doznanie,
jakie kiedykolwiek było jej dane odczuć. Wywoływało mrowienie i
rozpalało płomień w czaszce. Powodowało, że wyczekiwała momentu,
111
RS
kiedy delikatność zostanie zastąpiona czymś głębokim, prymitywnym,
namiętnym.
Czego chciała od tego mężczyzny? W tym momencie chciała
bezpiecznie odsunąć się od Sama Nicholsa. Nie mogła myśleć o niczym
więcej, w przeciwnym wypadku długo nie wychodziliby z kajuty.
- Nie... nie wiem - powtórzyła, odwracając się od niego i udając, że
poprawia sukienkę. Serce biło jej mocno, boleśnie.
- Może mógłbym ci pomóc.
Nie chciała jego pomocy i z pewnością nie obchodziło jej, co ma do
powiedzenia, ale jego wahanie zmusiło ją do uwagi.
- Podoba ci się, kiedy mężczyzna jest silny - powiedział w końcu. -
Lubisz, by cię całował aż do utraty tchu, Koronko. Pragniesz jaskiniowca...
lub przynajmniej wczoraj go pragnęłaś.
Pokręciła przecząco głową.
- To było wczoraj. Nie! - krzyknęła nieprzytomnie, gdy odwrócił ją, by
spojrzała mu w oczy. - Nie, nie rób tego znowu.
- Czego? - Chwycił ją, podniósł i posadził na blacie toaletki,
przyciągając blisko do siebie. Ich ciała zetknęły się znowu. Dotyk jego rąk
palił ją przez bawełniany materiał sukienki.
- O to ci chodzi? - spytał, przesuwając dłonie tuż pod jej piersi. - Nie
dotykać cię w ten sposób?
Jego głos drżał z namiętności. Przyciągnął jej twarz do swojej. Zanim
zdążyła zaprotestować, chwycił ją w ramiona i przytulił. Gorące usta
znalazły się tuż przy jej wargach.
- Dobrze, prawda? Czy właśnie tak ci odpowiada? Coś ulotnego
wyjrzało mu z oczu. Coś jakby czułość i delikatność. Bev czekała na
pocałunek. Traciła zmysły wskutek jego bliskości, jego żaru i zapachu.
112
RS
Zadziwiała ją jego pewność siebie, zdolność panowania nad sobą. W jego
ramionach traciła poczucie rzeczywistości. Wiedział, czego chce, a ona tego
nie wiedziała. Ważne były tylko te doznania, których doświadczała za
każdym razem, gdy dotykał jej w ten sposób.
Jego uścisk był piekielnie silny, ale usta dotykały jej ust z niezwykłą
delikatnością.
- Potrafię być czuły, dziecinko. Mogę być takim, jakiego pragniesz.
Ogarnęło ją jakieś słodkie wzruszenie, gdy usłyszała ochrypłe
wyznanie Sama. Nie potrafiła nazwać nagłego, ostrego bólu, który palił
gardło i ściskał serce. Doprowadzało ją to do szaleństwa.
- A więc, pokaż mi - zachęciła go łamiącym się głosem. - Pokaż mi,
jak bardzo potrafisz być czuły.
Dotknął znowu jej ust wargami, tym razem ostrożnie, badawczo.
Poruszył ukrytą w niej głęboko strunę, cichą tęsknotę. Zapragnęła zatracić
się w jego ramionach, mieć go blisko, jeszcze bliżej.
- Zaczekaj - powiedziała, przyciskając palce do jego warg. - Zaczekaj,
proszę...
Uniosła się nieco i podciągnęła spódnicę do góry.
- Pamiętasz, jak to działa?
Patrzył na nią całkowicie zaskoczony.
- Tak, pamiętam.
- Bądz czuły - poprosiła, gdy przytulał ją do siebie.
W jego oczach dojrzała jakieś ulotne, dziwne światło. Rozchylił jej
uda, podnosząc spódnicę jeszcze wyżej, odsłaniając białą, wrażliwą skórę.
- Tak, pamiętam - powtórzył, kładąc ręce na jej biodrach.
Miała na sobie tylko jedwabne majteczki i dokładnie czuła dłonie
pieszczące jej delikatne ciało. Nigdy w życiu nie czuła się tak bezbronna
113
RS
wobec mężczyzny. Przyjemność przeszyła ją dreszczem. Puściła wodze
wyobrazni. Tęskniła do tego, co miało zdarzyć się za chwilę.
Przez sekundę unikała jego ust tylko po to, by zaczerpnąć więcej
przyjemności z poddania się jego woli. Westchnęła, otwierając wargi i
wpuszczając do środka jego język, zwinny i ruchliwy. Pocałunek nie był
czuły, choć on to wcześniej obiecał. Był szorstki, słodki i namiętny,
wstrząsnął nią do głębi.
Jego usta przesunęły się; wyczuła bliznę, która wiła się pod dolną
wargą. Odchyliła się do tyłu, zaciekawiona, pragnąc spojrzeć na niego.
- Chcę cię dotykać - powiedziała, impulsywnie przebiegając palcami
po jego ustach. - Jesteś naprawdę wspaniałym mężczyzną. - Jej głos
przycichł, gdy dotykała poszarpanej linii. - Z wielu powodów. Myślę, że
masz duszę poety, jak by powiedział Arthur.
Nie należało tego mówić Samowi Nicholsowi. Cofnął się i chwycił jej
twarz w ręce. Z czułości nie pozostało ani śladu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum