[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sem możemy ulżyć cierpiącym, ale nie powinniśmy kwe
stionować bożych wyroków. Przykro mi jednak, że ponios
Å‚aÅ› takÄ… stratÄ™. Nie masz dzieci?
- Byliśmy małżeństwem dopiero pół roku i Bóg nam
jeszcze nie pobłogosławił. - W oczach Mary pojawiły się
łzy. - Zastanawiam się, czym zgrzeszyłam, że spotyka
mnie taka kara.
- To nie jest kara, po prostu na razie los ci nie sprzyja
powiedziała życzliwie Elona, chociaż wiedziała, że wielu
wieśniaków uważa inaczej. - Jesteś nieszczęśliwa, bo do
skwiera ci samotność, ale możemy temu zaradzić. Twoje
umiejętności są mi potrzebne.
- Umiem też podpisać się i prowadzić proste rachunki,
milady, ale najlepiej gotujÄ™.
- Znakomicie - ucieszyła się Elona. - Możesz wobec te
go zająć się kuchnią. Przyjdz jutro rano, Bethany wszyst
ko ci pokaże.
- Niech Bóg błogosławi milady. Byłam już bliska rozpa
czy, nie wiedziałam, jak przetrwać tę zimę.
- Cieszę się, że zamieszkasz w twierdzy - odrzekła Elo
na. - Potrzebuję tam więcej kobiet, zwłaszcza takich, któ
re coś potrafią. Twoje umiejętności bardzo się przydadzą.
- Chętnie nimi usłużę.
Przy kolacji Elona opowiedziała Stephenowi, czym zaj
mowała się przez cały dzień.
- Mam nadzieję, milordzie, że pozwolisz Mary zamiesz
kać we dworze.
226
- Przecież ci powiedziałem, że możesz zająć się pro
wadzeniem domu. Wygląda na to, że powinienem być
ci wdzięczny, że postanowiłaś przyjechać. Do tej pory
to był dom nieokrzesanego rycerza, co z pewnością
zauważyłaś.
Po raz pierwszy od wielu tygodni przekomarzał się
z nią. Elona spłoniła się i pochyliła głowę.
- Przyjechałabym wcześniej, milordzie, gdybyś po mnie
posłał.
- Pewnie powinienem był to zrobić. - Powiedział to ta
kim tonem, że zaintrygowana Elona podniosła głowę. -
Może postąpiłem niemądrze.
Już dawno nie patrzył na nią w ten sposób.
- To ja zachowałam się głupio, panie. Nie powinnam
była okłamać sir Ralpha.
- Nie powinnaś, istotnie - przyznał Stephen.
Zdawało się jej, że wrócił ten dawny Stephen, ale na
dzieja okazała się płonna. On nigdy jej nie wybaczy.
- Może chciałabyś obejrzeć rękopisy, o których kiedyś
rozmawialiśmy? - zaproponował. Zaskoczył ją, myślała
bowiem że już o tym zapomniał. - Chyba że wolisz iść do
swojej komnaty.
- Nie, milordzie. Bardzo chciałabym je obejrzeć, jeśli
nie sprawi ci to kłopotu.
- Czy najadłaś się do syta?
- Tak, milordzie. - Elona nie była pewna, czy nogi nie
odmówią jej posłuszeństwa, gdy Stephen stanął przy jej
krześle i podał jej ramię. Gdy wychodzili, miała poczu
cie, że oczy wszystkich obecnych są skierowane wprost
227
na nich. Mimo woli zaczęła się zastanawiać, czy ci wszy
scy mężczyzni wiedzą, że pan nie odwiedza swojej żony
w łożu.
- Mam wiele rękopisów - odezwał się Stephen, gdy szli
ku schodom na galerię. - Część, tak jak wspomniałem,
dotyczy dziejów Anglii i innych krajów, ale są też różne
opowieści, na przykład historie o królu Arturze, z których
każda zaczyna się piękną, kolorową ilustracją. Te powin
ny ci się spodobać.
- To musi być bardzo cenny manuskrypt - zauważyła
Elona. - Gdzie znalazłeś coś takiego, milordzie?
- Zbierałem manuskrypty podczas podróży - odrzekł.
- Mam na przykład dzieło Geoffreya z Monmouth o kró
lach Brytanii, napisane po tysiÄ…c sto trzydziestym roku.
Natomiast opowieści pochodzą od rozmaitych ludzi. Na
moje życzenie spisano je i oprawiono. Uznałem, że warto
je zachować, bo inaczej odejdą w zapomnienie.
Elona słuchała z uwagą. Wiedziała, że Stephen jest
dzielnym rycerzem, ale nie przypuszczała, że również
światłym człowiekiem. Kiedyś zarzuciła mu brak manier
i ogłady, teraz zrozumiała, jak bardzo się myliła.
W komnacie, w której Stephen trzymał swoje manu
skrypty, pod ścianami stały solidne półki. Zapełniały je
zwoje i woluminy w skórzanych oprawach. Elona nigdy
nie widziała więcej niż dwóch książek w jednym miejscu,
bo jej ojciec nie miał w sobie nic z uczonego. Pierre stu
diował przez kilka lat, ale nawet on miał jedynie Biblię
i dziennik, w którym rozmaici pisarze skrupulatnie spi
sywali dzieje rodziny.
228
Najpierw Stephen pokazał jej Historię królów brytyj
skich" Geoffreya z Monmouth. Potem sięgnął po opis Ir
landii autorstwa Geralda Walijczyka.
- O, tu jest coś, co może cię zainteresować - powiedział
Stephen, wręczając jej niewielki tomik. - To zbiór wier
szy, w dużej części anonimowych. Wiele tutejszych manu
skryptów na pewno mogłoby cię znudzić, na przykład ten,
poświęcony angielskiemu prawu. A tu właśnie mam coś,
co obiecałem ci pokazać: romantyczne opowieści o królu
Arturze i jego rycerzach. Powinny ci się spodobać, a ojciec
Fernando może wykorzystać je do lekcji łaciny.
- Jesteś bardzo wielkoduszny, milordzie. Dziękuję, że
mi na to pozwoliłeś. - Biorąc od niego książkę, Elona
przypadkiem dotknęła jego dłoni i natychmiast przebiegł
ją dreszcz. A gdy spojrzała mu w oczy, zaparło jej dech,
bowiem Stephen wpatrywał się w nią z wyraznym pożą
daniem. - Manuskrypt jest piękny, starannie kaligrafowa
ny i kunsztownie oprawiony. Musi być bardzo kosztowny.
Czy jesteś pewny, panie, że mogę go obejrzeć?
- Jesteś moją żoną. Wszystko, co mam, jest do twojej
dyspozycji.
- Nie zasługuję na taką dobroć. - Głos jej się zaczął ła
mać, bo miała nadzieję, że tylko krok dzieli ją od uzyska
nia przebaczenia.
- Nie? - Stephen przyglądał jej się przez chwilę,
a potem delikatnie pogłaskał po policzku. Poczuła właś
ciwie tylko muśnięcie, ale i tak wywarło na niej pioru
nujące wrażenie. - Byłem na ciebie bardzo zły, Elono,
i mógłbym cię przez to skrzywdzić. Dużo o tym rozmy-
229
ślałem i rozumiem już, dlaczego okłamałaś Danewolda,
nie pojmuję jednak, czemu nie powiedziałaś prawdy
mojemu ojcu. Przecież musiałaś wiedzieć, że pomoże
my ci w każdej sytuacji.
- Znalazłam się w bardzo trudnym położeniu. Postą
piłam pochopnie i tysiąc razy żałowałam potem swoich
kłamstw.
Teraz już rozumiał.
- Czy to był Will de Grenville czy któryś z ludzi Dane
wolda? Poszłaś z nim z własnej woli, Elono? Powiedz
prawdÄ™.
- To... - Drzwi raptownie się otworzyły i do izby wpadł
zdyszany Piers. PrzystanÄ…Å‚ raptownie, widzÄ…c ich tak bli
sko siebie. Natychmiast pojął, że przeszkodził w czymś
ważniejszym niż rozmowa o manuskryptach.
- ProszÄ™ o wybaczenie, milordzie.
- Wnoszę, że masz poważny powód, aby nam przeszko
dzić. - Stephen zmarszczył czoło. Wiedział, że Elona była
bliska wyznania prawdy, a jej poznanie stało się dla niego
bardzo ważne. - Mów, człowieku! Co się stało?
- Jacyś ludzie napadli na wieś. Zabijają mężczyzn
i gwałcą kobiety. Wieśniacy potrzebują pomocy.
Stephen głośno zaklął. Takie sytuacje się zdarzały, ta
jednak była zupełnie nieoczekiwana, bo z sąsiadami po
zostawał w jak najlepszych stosunkach.
- Przepraszam ciÄ™, Elono. Porozmawiamy kiedy indziej.
- Całą uwagę przeniósł na rządcę. - Kto nas napadł?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Laurie Marks Elemental Logic 02 Earth Logic
- 144. Broadrick Annette Bracia z Teksasu 02 Zaloty po teksasku
- 290. Mather Anne Tyle lat, tyle łez
- Anne McCaffrey Freedom 2 Freedom's Choice
- Anne McCaffrey Doona 1 Descision At Doona
- Anne McCaffrey Pern 16 The Master Harper of Pern
- Ava Mitchell [Menage Everlasting 05 Liebling Texas 02] Edie Earns Her Saddle (pdf)
- Lexxie Couper [Fire Mate 02] How to Love Your Dragon [EC Twilight] (pdf)
- John Maddox Roberts Stormlands 02 The Black Shield UC FR6
- Cassandra Pierce [The Aquans 02] Diamonds in the Sand [Siren LoveXtreme] (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- biegajmy.htw.pl