[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tęsknimy.
- Jest tutaj i już nie może się doczekać, kiedy będzie mogła
cię zobaczyć.
Od tej rozmowy minęły już ponad dwie godziny. Ze szpitala
Tiffany zawiozła Taylor na przyjęcie urodzinowe, które miało
potrwać do końca popołudnia. Wróciła do domu i zajęła się tym,
co należało zrobić, choć nie było tego wiele; Bridget zostawiła
wszystko w nienagannym porządku.
Nie mogła uwierzyć, że jest tu zaledwie od trzech dni. Miała
wrażenie, że to już co najmniej trzy miesiące, zwłaszcza teraz, gdy
nie miała nic do roboty.
Zastanawiała się nad wyjazdem do miasta. Chciała poznać
Irmę Quill. Odrzuciła jednak ten pomysł, bo nie była w
najlepszym nastroju, chociaż sama nie wiedziała, dlaczego.
25
Pod nieobecność Taylor należało się cieszyć spokojem.
Dziewczynka nie sprawiała większych kłopotów, ale była typową
sześciolatką, Tiffany zaś nie przywykła do zajmowania się
dzieckiem.
Jednak to nie Taylor była przyczyną jej niepokoju. Chodziło o
Gartha Dixona. Jak mogła wziąć go za włóczęgę? Po części
usprawiedliwiało ją to, że poza miastem czuła się niepewnie, a
poza tym zawsze najpierw działała, a dopiero potem myślała.
Wiedziała jednak, że nie uda jej się zupełnie unikać Gartha. Co
mógł oznaczać jej stan ducha? Czyżby próbowała przekonać samą
siebie, że należy zawrzeć z nim pokój? Absolutnie nie! Nie chciała
zrobić mu nic złego, On jednak zareagował tak, jakby uderzyła go
złośliwie i bez żadnego powodu.
No dobrze, to w końcu jego problem, stwierdziła. Nie mogła
jednak przestać myśleć o tym, że należałoby okazać jakiś gest
dobrej woli, choćby po to, by można się było zwrócić do Gartha w
razie jakiejś potrzeby.
Stanęła pośrodku kuchni. Może upiec ciasto i zanieść mu?
Temu człowiekowi przydałoby się trochę dodatkowych kalorii.
-
Zrobię to i będę miała problem z głowy - mruknęła,
otwierając szafki.
W godzinę później zadzwoniła do domu przyjaciółki Taylor i
dowiedziała się, gdzie mieszka Garth. Zapakowała ciasto do
plastikowego pojemnika i ruszyła przez las.
Nie wiedziała, czego ma się spodziewać, ale widok domu
Gartha niezwykle ją zaskoczył. Z zewnątrz budynek wyglądał jak
zwykła szopa. Wszystko dokoła było zapuszczone i zaniedbane,
jakby od lat nikt tu nie mieszkał. Pomimo upału Tiffany poczuła
dreszcz na plecach.
Zastukała dwa razy, ale nikt nie odpowiedział. Zauważyła
zaparkowaną
ciężarówkę. A więc
gospodarz był w
domu.
Zmarszczyła brwi i podeszła do tylnego wejścia. Ku jej zdziwieniu,
drzwi były otwarte.
-
Jest tu ktoś? - zawołała.
26
Nie słysząc żadnej odpowiedzi, pchnęła drzwi i zatrzymała się
tuż za progiem. Dom w środku wyglądał jeszcze gorzej niż na
zewnątrz.
W
kuchni
dostrzegła
stertę
brudnych
naczyń.
Pohamowała impuls, by je pozmywać, weszła do pokoju i położyła
ciasto na stole.
-
Panie Dixon?
Nadal nikt nie odpowiadał. Przeszła na palcach do salonu,
czując się jak intruz, i nagle stanęła jak wryta. Garth spał na
kanapie. Twarz miał bladą i wychudzoną.
Uwagę Tiffany zwrócił jego strój; ubrany był tylko w dżinsy.
Tiffany poczuła, że robi jej się gorąco na widok szerokich ramion i
gęstych włosów porastających klatkę piersiową. Przełknęła ślinę,
zastanawiając się, jak ktoś tak atrakcyjny może być ciężko chory. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum