[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednak wystartować.
Napięcie rosło z każdą chwilą, dopóki w czasie dekoracji zwycięzców
z poprzednich sześciu wieczorów spekulacje nie stały się faktem. Jesse
James pokazał się na arenie w stroju do jazdy.
- Panie i panowie - zawołał spiker melodyjnym głosem - nawet ktoś
całkiem zdrowy musi wykrzesać z siebie wielką odwagę, żeby przywiązać
się do jednego z tych rozjuszonych byków, wyskakujących z bramki z siłą
huraganu. W tej dziesiątej, finałowej rundzie wśród szesnastu zawodników
nie znajdziecie takiego, który nie miałby na sobie śladów potłuczeń. Ale
muszę wam powiedzieć, że trzeba czegoś więcej niż odwagi, żeby opuścić
wygodne szpitalne łóżko i zjawić się tu ze wstrząsem mózgu i połamanymi
żebrami po to tylko, żeby pokazać nam swoją klasę. Kochani, niech nasz
bohater usłyszy, że to doceniacie! Pokażcie mu, ile dla was znaczy to, że tak
się zawziął i chce dziś wystąpić.
Gwizdy, piski i burza oklasków przywitały Jesse'a, kiedy światło
reflektora zatrzymało się na bramce numer dwa.
Z zaciętą miną obserwował chłopców szarpiących się z Nocnym
Koszmarem, potężnym, nakrapianym bykiem, którego w maju w Houston
ujeżdżał aż do gwizdka, zyskując dziewięćdziesiąt dwa punkty. Jeżeli zdoła
to powtórzyć, będzie mistrzem.
127
RS
Ból już się nie liczył. Jesse nie musiał już wysłuchiwać błagań matki
czy też znosić pogróżek brata, który zapowiedział, że przy wiąże go do
łóżka. Ani oglądać krzywego spojrzenia D. B., bez słów radzącego mu, żeby
się wycofał. Ani rozmyślać o rozpaczliwej bezradności w oczach Sloan...
Kiedy siadał na grzbiecie Nocnego Koszmaru, ostry ból przeszył mu
żebra. Walcząc z zawrotem głowy, pochylił się i chwycił sznur, a drugi jego
koniec wręczył Yancy'emu.
- Zaciśnij mocno - powiedział.
Wiedział, że Sloan jest w pobliżu. Gdzieś w tłumie. Patrzy, cierpi,
przeklina go i myśli, że wszystko rozumie, a nie rozumie niczego.
Nie rozumie, co go do tego pcha. Co sprawia, że jest taki, jaki jest...
Odwrócił się, słysząc swoje imię. Z niepokoju w oczach Yancy' ego
wysnuł wniosek, że ten musiał wołać go kilka razy.
- Sprawdz. - Yancy z kamienną twarzą wręczył mu sznur.
Przez długą chwilę nieruchomo, z zamglonym wzrokiem siedział na
kołyszącym się pod nim grzbiecie byka, czując ból przy każdym głębszym
oddechu. Wreszcie odruchowo zaczął okręcać sznur. Wokół dłoni, za
przegubem, jeszcze raz wokół dłoni, między palcami, w końcu zacisnął go
mocno w stalowej pięści.
Tłum ucichł. Olbrzymia bestia porykiwała, wierzgała, szykowała do
boju swoje mięśnie, krew i kości, żeby zmasakrować, przeżuć i wypluć
śmiałka, który siedzi na jej grzbiecie.
Jedz, Jesse! Pokaż im, na co cię stać, synu.
Zawsze, przed każdą jazdą, te słowa ojca rozbrzmiewały mu w głowie.
Słowa przeniknięte wiarą. Pełne dumy. Boleśnie pamiętne. To one dawały
128
RS
mu siłę. Polegał na nich. Były wyzwaniem, które prowadziło go do zwy-
cięstw.
- Jesteś gotowy, Jesse?
Powoli uniósł wzrok, natrafiając na wyczekujące spojrzenie szefa
bramki. Jeszcze wolniej poszukał kobiety, która prosiła o zbyt wiele.
Patrzyła na niego. Stała nie dalej niż półtora metra za boksem. Z
oczami porażonymi lękiem, błyszczącymi od łez.
Odwrócił się. Zamknął oczy. Głęboko odetchnął.
Pokaż im, na co cię stać, synu! Słowa ojca dudniły echem w jego
głowie, aż w końcu, pośród tysięcy podnieconych fanów, znalazł się sam na
sam z ponurą nagą prawdą.
Po raz pierwszy w życiu Jesse pojął, jaki wpływ miały na niego słowa
ojca, słowa, które towarzyszyły mu od trzynastego roku życia. I wreszcie
zrozumiał, czyje oczekiwania próbował spełniać.
Ta prawda była okrutna. Odkrycie wręcz paraliżujące. A brzemię nagle
stało się ponad jego siły.
Sloan zrozumiała to dużo wcześniej. Nie siłę, która nim powodowała,
a on jej nawet nie rozumiał. Aż do tej chwili. Ona zrozumiała, że Jesse sam
musi wybrać czas i miejsce, w których zmierzy się z nękającymi go
problemami.
Czas właśnie nadszedł. I to jest to miejsce.
Jego mistrzostwo może zależeć od tej ostatniej jazdy, ale jego życie -
nagle Jesse zdał sobie z tego jasno sprawę - nie. Jego życie zależy od
kobiety, która jako jedyna potrafi go przy sobie zatrzymać. Jego życie
zależy od tej, która zmusiła go, żeby poszukał odpowiedzi na najważniejsze
pytania.
129
RS
Teraz wszystko stało się łatwe. To, co powinien zrobić. Decyzja, którą
musi podjąć.
Porzuca przeszłość dla terazniejszości i wybiera życie ponad śmierć.
Zamienia dumę na miłość. Udowodni to przy świadkach, przy
ogromnej liczbie świadków.
Przed siedemnastoma tysiącami widzów na arenie Mac Thomas i
milionami telewidzów porzucił ułudę i postawił na przyszłość. Jesse
wypowiedział dwa słowa, które nigdy dotąd nie przeszły mu przez gardło.
- Wypuść go.
Szef bramki wymienił znaczące spojrzenie z Yancym.
- Czy możesz to powtórzyć, Jesse?
Jesse powoli odwinął sznur, potem podciągnął się na poręczy i
zeskoczył z Nocnego Koszmaru.
- Powiedziałem, wypuście go, chłopcy. Dzisiaj nic z tego.
Wszystkie oczy wpatrywały się w otwierającą się bramkę.
Wszystkie serca zamarły, kiedy byk bez jezdzca zwycięsko szarżował
na pustą arenę.
A stało się tak dlatego, że ów jezdziec odkrył właśnie siłę w tym, co
zawsze uważał za słabość. Odnalazł mądrość w oczach kobiety, którą
pokochał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum