[ Pobierz całość w formacie PDF ]

natychmiast . Chmura rozprzestrzeniała się szybko nad ziemią. Pierwszy dotarł odgłos eksplozji a potem fala
uderzeniowa walnęła w statek z potężna siłą.
-Szybko, Kiletloku w górę mocno! -
Ale uniknięcie konsekwencji tego pochopnego czynu nie było takie proste. Statek zmiotło do tyłu jak
suchy liść na wietrze . Kręciło nim okropnie a jego lekkomyślni pasażerowie próbowali złapać się
czegokolwiek. Kiletlok został zrzucony ze swojego miejsca a jego próby powrotu były daremne. Mutasa leżał
gdzieś w kącie ogłuszony. Jedynie Tumitak zachował swoje miejsce, uparcie trzymając się oburącz słupka.
Przez okno zobaczył ziemię która wirowała w kółko i stawała się coraz bliższa i bliższa. Horyzont nagle się
ustabilizował się i zdali sobie sprawę, że zaraz się rozbiją. Statek runął na ziem ale w ostatniej chwili,
odzyskał równowagę, wpadając w poślizg. Nastąpiło zgrzytanie ,szarpanie i odgłos darcia blachy o ziemie.
Tumitak został wyrzucony z miejsca jak z katapulty i wyrżnął głową w okno, ogłuszyło go . Kiletlok i Mutasa
też byli niezle poturbowani ale wszyscy żyli . Krajobraz był nie do opisania . Z miejsca gdzie stali
rozpościerał się widok na pogorzelisko gdzie zaledwie kilka minut wcześniej było miasto. Dym wydostawał
się z pęknięć i szczelin w skałach i tylko powyginane blachy i kawałki dzwigarów mogły świadczyć że kiedyś
było tu miasto z wieżami do nieba. Całkowity mrok jaki nastąpił spowodowany był przez kurz i dym przez
który słońce ledwie się przebijało. Ich trójka stała zaszokowana tym obrazem zniszczenia a następnie
ruszyła w kierunku, który wydawał się najprawdopodobniej być północą. Powoli szli naprzód pokonując
wzgórza kamieni i zgliszczy. Przemierzyli półtorej mili aż wreszcie, gramoląc się przez olbrzymi grzbiet ruin,
stanęli oko w oko z szelkami którzy umykali z miasta. Bestie nie miały bladego pojęcia co mogło
spowodować ten holocaust . Zobaczyli trzy dziwne postacie człowieka z korytarzy, Krayling i mogą , połączyli
to jakoś w ich umysłach ze zniszczeniem miasta. Chociaż byli nieuzbrojeni, zaatakowali od razu z
pewnością, które zrodziło się przez dwa tysiąc lat dominacji nad człowiekiem.Tumitak był pewny siebie, nie
może dopuścić by zginąć tu i teraz. Szedł śmiało do przodu choć szelków było ośmiu albo dziewięciu . Był
całkiem pewny że Kiletlok i Mutasa stają za nim, dopiero krzyk Kiletloka dochodzący z daleka uświadomił mu
że został sam i było już za pózno. Odwrócił się, i zobaczył szelków idących na niego. Przyjął postawę,
nieruchomy pozornie pewny siebie, ale w duchu zastanawiał się nad sposobem wyjścia z tego kłopotliwego
położenia. Szelkowie walczyli bardzo rozwiniętą technologicznie bronią którą przywiezli z Wenus ,o walce
wręcz dawno zapomnieli. Pierwszy skoczył na niego rąbiąc na oślep swoimi dziesięcioma kończynami .
Tumitak nie mógł pomyśleć o żadnej lepszej obronie niż tą którą użył u Arzan w fabryce. Chwycił więc
kończyny szelka szarpnął bestie na siebie i wyprowadził cios z pięści prosto w bezwłosą głowę . Następnie
założył silny uścisk wykręcając kończyny, szelk krzyczał w męczarniach. Jednakże, trzech kolejnych szelków
doszło już do walczącej pary. Zaatakowali od razu. Tumitak był ogarnięty siłą kilkunastu kończyn, prawie
pochowany pod nimi. Kiletlok patrzył z zakłopotaniem na Mutase z daleka widział jak Thumitak walczy pod
masą szelków .Stał sparaliżowany zakorzenionym od wieków strachem a sytuacja Tumitaka stawała się
beznadziejna.
-On jest moim Panem- Po sekundzie odwrócił się i zaczął biec w kierunku miejsca walki. Nie zrobił wiele
kroków gdy usłyszał że Mutasa biegnie za nim.
-Kraylingowie też go nie opuszczą-
Jeden z szelków docisnął ramię Tumitaka do gardła dusząc go. Rzeczy zaczęły się wirować wokół niego, i
prawie stracił przytomność gdy nagle Kiletlok ratując go odciągną bestie od niego. Nagle twarz szelka zrobiła
się czarna i spłonęła. Bestia upadła klekocząc.
Wszyscy napastnicy odpadali od niego i jeden za drugim uciekali wdrapując się po nierównym terenie ale
równie szybko umierali płonąc żywym ogniem . Tumitak obrócił się zaskoczony tym obrazem i zobaczył że
nieopodal wylądował statek a w jego drzwiach stał przykucnięty Datto z miotaczem ognia w rękach .Na
pokładzie był też Topf i Gastofac.
-Myśleliśmy że zginąłeś Panie- powiedział ze łzami w oczach Gatto głosem który Thumitak wcześniej nie
słyszał.
Topf położył swoją rękę na ramieniu Tumitaka i rzekł ze szczerością .
-Dziękować Wysokiemu, że zostałeś oszczędzony aby obejrzeć zwycięstwo- Tumitak stał w osłupieniu.
-Zwyciężyliśmy?- zapytał, próbując utrzymać drżący głos.
Datto uśmiechnął się szeroko ukazując biel swoich zębów .
-Zwycięstwo! Możemy okrzyknąć cię Panem Kaymak, choć większość to ruiny. Stu shelków ucieka jeszcze
na południe.
Oczy Tumitaka wciąż miały bitewny wyraz .
-Dołączmy więc do naszego wojska- powiedział  musimy uczestniczyć w bitwie do samego końca.
Drzwi maszyny zamknęły się a statek wolno wzleciał w górę kierując się na południe.
KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum