[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaprosić, by usiadła, ale chyba nie w kuchni? Wypadałoby w salonie.
Jednak nie był w stanie poruszyć się z miejsca, stał niczym przytwierdzony.
To niezwykłe uczucie znalezć się tak blisko niej. A gdy spojrzała na niego z
uśmiechem, zupełnie stracił rezon.
- Cóż, chyba już pójdę...
Wydało mu się, że powiedziała te słowa z pewnym wahaniem, ale może
sobie to wyobraził. Poszedł za nią do przedpokoju i patrzył bezradnie, jak
znów sznuruje buty. Nie mógł oderwać od niej wzroku, przyciągała jego
oczy niczym magnes.
RS
43
Psy zaczęły skomleć i merdać ogonami, i Ulf przypomniał sobie, że
jeszcze nie był z nimi na wieczornym spacerze. Usłyszał swój głos:
- Właśnie powinienem z nimi wyjść, więc może cię odprowadzę?
Zapragnął odgryzć sobie język za te słowa. Co się z nim dzieje?
- Wspaniale! - Jej promienny uśmiech przyprawił go o zawrót głowy. -
Tak naprawdę nie przepadam za chodzeniem w pojedynkę po ciemku. -
Pochyliła się i poklepała psy. -Zwietne stworzenia. Jak się wabią?
- Reks i Lea.
Szybko otworzył drzwi i od razu poczuł się lepiej, gdy zimne powietrze
owiało mu twarz.
Ulf zawsze pozwalał psom biegać swobodnie. Rottweilery były tak
wytresowane, że wystarczyło zagwizdać, by przybiegły. Ta rasa psów,
używanych już w średniowieczu w Niemczech jako psy pasterskie, okazała
się przydatna jako zdolne i wszechstronne psy użytkowe ze względu na to,
że były silne i aktywne, a jednocześnie - odpowiednio wychowane - łagodne
i dobroduszne. Reks i Lea wiedziały, jak powstrzymać napastnika i
przytrzymać go bez gryzienia, ale wiedziały też, jak mają traktować dzieci,
by ich nie wystraszyć.
Ulf obserwował swoje psy. Pobiegły wzdłuż drogi aż do ścieżki
spacerowej przechodzącej niedaleko alei prowadzącej do plebanii. Wiedział,
że za chwilę powrócą, by sprawdzić, gdzie on jest. Słuchał kobiety idącej
obok niego i chwalącej jego psy. Uważała, że są posłuszne i mądre. Ulf
uśmiechnął się i wytłumaczył jej, że za tym kryje się wiele godzin tresury.
- A więc jesteś zdolnym treserem - stwierdziła.
- Nie... - zastanowił się. - Liczy się raczej związek właściciela i psa, ich
współpraca i zrozumienie.
Doszli do alei i zobaczyli snopy światła dochodzące z okien Fredly. Ulf
zatrzymał się, Anette też. Oboje się jakby zawahali. Psy stały, licząc, że
pójdą dalej. Ulfowi serce zaczęło walić jak młotem i bał się, że dłużej tego
nie wytrzyma.
- Cóż, chyba pójdę dalej - powiedział wreszcie.
- Tak...
Nagle poczuł jej ramiona na swojej szyi i bez zastanowienia pochylił się
ku niej. Dotknął jej ciepłego policzka. Bezwiednie jego usta poszukały jej
ust i zetknęły się na krótką chwilę. Przestraszony, cofnął się. Wargi go
paliły. Prawie stracił nad sobą kontrolę. Chyba oszalał! Ale ta drobna
kobieta, która była przyczyną tego zamieszania, wydawała się zupełnie
spokojna.
- Dzięki za odprowadzenie - powiedziała. - Miłej przechadzki!
RS
44
Tymi słowami pożegnała go. Ulf stał jak zamurowany. Paliło go całe
ciało, a głowa była jakby w zupełnej rozsypce. Pobiegł dalej, ścigając się z
psami. Biegł tak długo, aż poczuł smak krwi w ustach, a ciało niemal pękało
od wysiłku.
Ulf mylił się jednak, sądząc, że Anette pozostała nieporuszona. Gdy
doszła do domu, była całkiem zdezorientowana uczuciami, o których
myślała, że jej już nie dotyczą. Gdy weszła do salonu, napotkała Vilde
walczącą z wypracowaniem z angielskiego. Córka ze zdziwieniem
zauważyła płonące policzki i błyszczące oczy matki.
- Ojej! - zawołała. - Gdzie byłaś?
- Tak tylko, na spacerze...
Vilde usłyszała wahanie w jej głosie i od razu wzrosła je; ciekawość.
- Sama, po ciemku?
- No nie... - Anette niechętnie dobywała słów. - Odprowadził mnie Ulf
Veide.
- A więc tak! - Vilde bawiło zmieszanie mamy i to, że nie potrafi kłamać.
- To już rozumiem!
- Nie, nie, to nie tak, jak sądzisz! - broniła się Anette z płonącymi
policzkami.
Vilde musiała zagryzć wargi, by nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
Czyżby mama się zakochała?!
RS
45
ROZDZIAA 9
Lise Jakobsen zrobiła śniadanie i zapakowała kanapki dla córki i męża.
Jeszcze wcześniej wstawiła pranie i teraz mogła je rozwiesić na jesiennym
słońcu. Miała swój własny system wieszania prania: ręczniki musiały wisieć
osobno, tak samo skarpetki i majtki. Resztę ubrań wieszała według kolorów
i jeśli nawet była tylko jedna koszula danego koloru, wisiała osobno. Kiedy
Sara ją wyręczała, Lise musiała po niej po kryjomu poprawiać. Nie śmiała
zepsuć swego systemu, czuła, że sposób powieszenia prania ma jakieś
istotne znaczenie.
W ciągu przedpołudnia zdążyła jeszcze upiec dwa chleby i jedno ciasto.
No i starła kurze. Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że zdąży jeszcze
obejrzeć  Modę na sukces", zanim wstawi obiad. Była zła, że zaczęli
puszczać  Modę na sukces" i inny jej ulubiony serial,  Na dobre i złe dni",
niemal w tym samym czasie, co zmuszało ją do skakania pomiędzy
kanałami. Dobrze, że przynajmniej wieczorem tak nie było i mogła
spokojnie obejrzeć i  Hotel Cezar", i  Przyjaciół".
Zakupy robiła zawsze wczesnym przedpołudniem, gdy było mało ludzi w
sklepie i nie musiała się bać, że spotka kogoś znajomego. Sądziła też, że
Sara wstydzi się z nią gdziekolwiek pokazywać, dlatego zostawiła Jornowi
wszelkie zebrania szkolne i inne sprawy związane z czasem wolnym córki.
W ten sposób mogła pozostawić mężowi całą odpowiedzialność i nadal
skupić się na czynieniu siebie niewidzialną. Właśnie tak się czuła. Zupełnie
jakby co dzień bardziej się chowała za cięższym i coraz bardziej
nieforemnym ciałem.
W połowie pazdziernika Lise zyskała pewność, że Jorn ma inną kobietę.
Ten jego dobry humor, to uciekające spojrzenie, gdy tłumaczył się, że musi
znów zostać po godzinach... Lise nie załamała się, nie utopiła we łzach.
Nawet nie zastanawiała się, z kim ją zdradzał. Przyjęła wszystko obojętnie i
nadal robiła swoje. W głębi serca wiedziała, że już dawno straciła męża. Ze
stracili siebie nawzajem. Miała tylko nadzieję, że Jorn nie wyprowadzi się z
domu. Z czysto praktycznych powodów, gdyż wtedy musiałaby iść do
pracy, czyli zacząć kontaktować się z ludzmi. A na to brakło jej sił. Dlatego
udawała, że niczego nie dostrzega, i liczyła na to, że kiedyś mu to minie.
Gdy Jorn zauważył, że Lise nie przejmuje się zbytnio jego nieobecnością
w domu, zaczął pozwalać sobie na więcej. Nie widział już siebie w roli
żonatego faceta, który ma piętnastoletnią córkę, lecz wolnego jak ptak
chłopaka, który wreszcie zdobył dziewczynę swoich marzeń. Sądził, że
niepokój w jego ciele ustanie, gdy tylko ją posiądzie, ale tak się nie stało.
RS
46
Było gorzej: czuł, jakby w jego wnętrzu płonął ogień, który tylko ona była
w stanie ugasić.
Często odnosił wrażenie, jakby przebiegał z jednego życia w drugie,
właściwie nie wiedząc, do którego należy. Z trudem koncentrował się w
pracy, co szybko zauważyli koledzy, okraszając swe uwagi żartobliwymi
komentarzami i grzmiącym śmiechem. Jorn Jakobsen do tej pory był
prawdomównym człowiekiem, a teraz bez wahania uciekał się do kłamstw i
wymijających odpowiedzi.
W noce spędzane u Vigdis parkował samochód na bocznej drodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum