[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Co do tego nie miałam najmniejszych wątpliwości.
Odchrząknęłam, zanim wypowiedziałam pierwsze słowa.  Internat wydaje mi się całkiem
przyjemny. To znaczy, jest tu naprawdę ładnie.
Spojrzała na mnie z ukosa.
-Więcej niż ładnie, bardziej niż przyjemny  poprawiła mnie.  Tu jest rewelacyjnie.
-Aha. Dobrze, że tak mówisz.
Roześmiała się. Jej śmiech zabrzmiał szyderczo. Przeszły mi ciarki po plecach od tego śmiechu,
tak samo jak tam w korytarzu, kiedy po raz pierwszy go usłyszałam.
Głównie z mojego powodu jest tu rewelacyjnie. Spojrzałam na nią, chcąc się upewnić, że żartuje,
ale na potkałam tylko zimne wejrzenie jej niebieskich oczu.
Tak, wcale się nie przesłyszałaś. Tu jest ekstra, boja jestem ekstra.
O Boże. Co ona wygaduje? Nie miałam pojęcia co powiedzieć na to bufonowate oświadczenie.
Czy oprócz stresu związanego ze zmianą szkoły, trybu życia i własnej osobowości potrzebne mi
jeszcze starcia z kimś tak w sobie zadufanym? Na domiar złego nie miałam pewności, czy ona wie,
że śledziłam ich w holu.
No dobrze. Zależało mi tylko na tym, aby się jakoś przystosować. Chciałabym czuć się w tej
nowej szkole jak we własnym domu. Postanowiłam więc iść na łatwiznę i trzymać język za zębami.
%7ładna z nas nie powiedziała więcej ani słowa. Ze schodów wychodziło się na długi korytarz, po
którego obu stronach znajdowały się szeregi drzwi. Wstrzymałam oddech, kiedy Afrodyta stanęła
przed drzwiami pomalowanymi na lekko amarantowy kolor. Zanim zastukała, odwróciła ku mnie
głowę. Patrzyła na mnie z nienawiścią, jej twarz już nie wydawała się niemal idealnie piękna. -
Okay, Zoey. Sęk w tym, że masz ten dziwny Znak na czole, o którym wszyscy szepczą i
zastanawiają się, co to, kurwa, oznacza.  Przewróciła oczami i dramatycznym gestem chwytając
swoje perły, zaczęła przedrzezniać koleżanki:   Oj, ta nowa ma pełny Znak. Co to może oznaczać?
Czy ona jest wyjątkowa? Czy ma jakąś nadzwyczajną moc? O rany! Dajcie spokój!" - Odjęła dłoń od
szyi i popatrzyła na mnie spod zmrużonych powiek. Jej głos stał się równie nieprzyjemny jak
spojrzenie.  Powiem ci, o co chodzi. To ja się tutaj liczę. Jeśli chcesz mieć spokój, lepiej o tym pa-
miętaj. Bo jak nie, niezle sobie nagrabisz. Zaczynała mnie wkurzać.
- Słuchaj - - powiedziałam. - - Dopiero tu nastałam. Nie szukam zwady i nie mam najmniejszej
kontroli nad tym, co kto mówi na temat mojego Znaku.
Nadal patrzyła na mnie spod zmrużonych powiek. Cholera. Czyżbym miała naprawdę walczyć z
tą dziewczyną? Nigdy w życiu z nikim się nie biłam. Poczułam, że mnie ściska w dołku i że
powinnam zrobić jakiś unik albo po prostu uciec, byleby nie wdać się z nią w bójkę.
Wtedy ona, w równie zaskakujący sposób, w jaki okazała mi wrogość i nienawiść, rozpłynęła się
w uśmiechu, stając się na powrót słodką blondyneczką (co mnie jednak nie zwiodło).
- Zwietnie. W takim razie doszłyśmy do porozumienia. Chyba coś z nią było nie tak, ale nie
dopuściła mnie do głosu. Uśmiechając się nieszczerze, zapukała do drzwi.
- Proszę  odpowiedział rześki głos z lekkim akcentem zdradzającym pochodzenie z
Oklahomy.
Afrodyta otworzyła drzwi.
-Cześć wam wszystkim! O rany, wchodzcie!  zaprosiła nas do środka uśmiechnięta szeroko
moja nowa współmieszkanka, również blondynka, ruszając w naszą stronę rączo jak gazela. Ale
gdy tylko ujrzała Afrodytę, jej uśmiech zgasł i już nie tak ochoczo ku nam biegła.
-Przyprowadziłam ci nową współmieszkankę  po wiedziała Afrodyta. Niby nie było w jej
słowach nic niewłaściwego, lecz pełen nienawiści ton i naśladowanie akcentu z Oklahomy, co
było przedrzeznianiem gospodyni, zwarzyło atmosferę.  Stevie Rae Johnson, poznaj Zoey
Redbird. Zoey, to jest Stevie Rae Johnson. No proszę, jakie jesteśmy wszystkie milutkie i jak
pasujemy do siebie niczym ziarnka kukurydzy na kolbie.
Spojrzałam na Stevie Rae, wyglądała jak wystraszony króliczek.
- Dziękuję, żeś mnie tu przyprowadziła, Afrodyto -powiedziałam szybko, zbliżając się do niej,
tak że musiała dać krok do tyłu, czyli znalezć się z powrotem na korytarzu.  Zobaczymy się
niedługo  dodałam, zatrzaskując jej drzwi przed nosem, zanim zdziwienie na jej twarzy ustąpiło
miejsca złości. Wtedy odwróciłam się do Stevie Rae, nadal pobladłej.
-Co z nią jest?  zapytałam.
-Ona... ona jest...
Nie znałam jeszcze Stevie Rae, ale domyśliłam się od razu, że waży słowa nie wiedząc, co może,
a czego nie powinna powiedzieć. Postanowiłam jej pomóc. Skoro mamy ze sobą mieszkać...
- To małpa  powiedziałam.
Stevie Rae popatrzyła na mnie okrągłymi ze zdumienia oczami, po czym zaczęła chichotać.
- Nie jest miła, to więcej niż pewne  zgodziła się ze
mną.
-Powinna się leczyć  dodałam, czym jeszcze bardziej rozśmieszyłam Stevie Rae.
-Wydaje mi się, Zoey Redbird, że będzie nam ze sobą dobrze  powiedziała, nadal się do mnie
uśmiechając. -Witaj w swoim nowym domu. - - Skłoniła się i szerokim gestem zaprosiła mnie do
skromnego pokoju, jakby to były pałacowe komnaty.
Rozejrzałam się i przetarłam oczy ze zdumienia. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłam, był wielki
plakat przedstawiający Kenny'ego Chesneya zawieszony nad jednym z łóżek i kowbojski kapelusz na
blacie nocnego stoliczka na którym stała też lampa w kształcie kowbojskiego buta. Stevie Rae
naprawdę musiała mieć hopla na punkcie tej swojej Oklahomy!
Zaraz serdecznie mnie uściskała co było dla mnie kolejnym zaskoczeniem. Z krótką czupryną
jasnych kręconych włosów i z okrągłą roześmianą buzią przypominała mi laleczkę.
- Zoey!  wykrzyknęła. - - Tak się cieszę, że czujesz się już lepiej. Bardzo się martwiłam,
kiedy powiedziano mi, że miałaś wypadek. Wspaniale, że wreszcie tu jesteś.
-Dzięki - - odpowiedziałam, nadal rozglądając się bacznie po pokoju, który odtąd miał być mój,
przejęta i znów bliska łez.
-Można mieć pietra, prawda? ~ Stevie zgadła moje myśli, patrząc na mnie ze szczerym
współczuciem, a w jej wielkich niebieskich oczach pojawiły się łzy. W odpowiedzi kiwnęłam
tylko głową, obawiając się, że głos odmówi mi posłuszeństwa.
-Wiem, jak to jest. Sama przepłakałam całą pierwszą noc tutaj.
Przełknęłam łzy i zapytałam:
-Od jak dawna tu jesteś?
-Trzy miesiące. I mówię ci, byłam zadowolona, kiedy mi powiedzieli, że dostanę
współmieszkankę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum