[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Za drzwiami był już normalny korytarz, biegnący lekkim łukiem i chyba tylko brak
okien mógł przywołać myśl o niecodzienności tego miejsca.
Przywiozłem profesora Stawica mówił Pallison do telefonu na ścianie.
Mijały nas długonogie dziewczyny i samo się rozumie, że wolałem uśmiechać się do
nich niż słuchać wywodów docenta. Dziewczyny były jakoś tak paskudnie poważne,
że nawet nie zauważyły moich wysiłków. Facet pchający za nimi wózek miał również
nieszczęśliwą minę, z tą różnicą, że był nieapetyczny na gębie. Przypominał ofiarę
nieudanego, lecz sadystycznego eksperymentu.
Jest poważniej niż sądziłem mówił szybko docent, gdy skończył rozmowę.
Wszystko wskazuje, iż sąsiednia sekcja też uległa zakażeniu. Badaliśmy tam ospę.
Idę to sprawdzić. Pan poczeka u mnie w gabinecie.
Przeszliśmy parę metrów na wprost. Potem zakręt i znów kilkanaście metrów. Mijali
nas zdenerwowani ludzie. Widać to było na pierwszy rzut oka.
Pallison nie przepuścił mnie pierwszego do gabinetu. Najwyrazniej się spieszył.
Tu są zdjęcia i wykresy, a na monitorze może pan odtworzyć sobie ostatnie
dziesięć minut przed zgonem Helgstroma. Może się coś panu skojarzy. Jak wrócę, to
będziemy przeglądać razem. Wyjaśnię to, czego dotąd nie powiedziałem i radzę z
nikim na razie nie dyskutować. Nie ma z kim dodał.
Usiadłem w fotelu. Po prawej stronie miałem klawisze magnetowidu.
Co będzie, jeśli wirus zainfekuje inne sekcje? Moje pytanie zatrzymało go w
drzwiach. Spojrzał nieobecnym wzrokiem.
Na zewnątrz nie wyjdzie. Jest to niemożliwe.
Zostawił mnie samego. Chcąc nie chcąc musiałem zacząć się przyglądać agonii
zupełnie nieznanego mi człowieka.
Jestem wirusologiem od dziesięciu lat, od piętnastu lat miałem okazję oglądać
najróżniejsze przypadki, ale tym razem przeczucie mówiło mi, że stanąłem twarzą w
twarz z czymś nowym i nieznanym. Jeszcze zerkałem na papiery, jeszcze robiłem
notatki, lecz zdawałem sobie sprawę, że jest to przypadek niespotykany i wszelkie
analogie są bezsilne.
Wysoki blondyn z plikiem fotokopii w garści otworzył gwałtownie drzwi. Speszył go
mój widok.
Docenta Pallisona nie ma?
Mówił, że idzie sprawdzić sekcję przylegającą do wiwarium.
Człowiek zmarszczył brwi, jakby zapomniał o co mnie pytał.
Aha ocknął się dziękuję. Wyszedł. Przewinąłem taśmę i człowiek na szklanym
monitorze zaczął umierać po raz wtóry.
II
Pallison ciągle nie wracał. Dzwoniła tylko jakaś dziewczyna przedstawiając się jako
sekretarka nieznanego mi profesora Holya. Prosiła w imieniu docenta i profesora,
żebym się nie niepokoił i dodała, że konsylium przewidziano za dwie godziny. Na
pytanie o sytuację, bąknęła coś niezobowiązującego i przepraszając rozłączyła się.
Miałem na kartce wypisane tylko dwie pozycje. Przypuszczenia, same
przypuszczenia. Na dole było jeszcze jedno zdanie, podkreślone czerwonym
flamastrem: Zbadać substancję dawkowaną przez Helgstroma.
Liczyłem jeszcze na własną, nie opublikowaną przeze mnie metody rozpoznawania
wirusów, a
dokładniej ich cech rodzinnych. Opierało to się na pewnych odczynnikach
krystalicznych. Niecierpliwiłem się. Nikogo tutaj nie znałem, a wychodząc sam na
poszukiwanie Pallisona mogłem się zgubić w potężnym, jak dało się zauważyć,
kompleksie laboratorium. Z roztargnieniem zacząłem się przyglądać fotografii
niemłodej już kobiety, postawionej dyskretnie w kącie biurka.
Chyba skądś ją znam pomyślałem.
Ale już wiedziałem. Miała tak samo ufne oczy jak Pallison.
Drzwi otworzyły się gwałtownie. Pallison zamknął je za sobą i dysząc oparł się o nie.
Wstałem z fotela.
Idziemy na konsultację?
Tak i to szybko.
Wyszedłem zza biurka. Rzadko kiedy można widzieć tak zdenerwowanego
człowieka. Po prostu wypchnął mnie za drzwi.
Zostawiłem dokumentację! zdążyłem krzyknąć.
Szybko, to nie ma znaczenia.
Szedł takim tempem, że aby mu dorównać musiałem biec. Korytarz był pusty. Białe
aseptyczne ściany i dyszący oddech Pallisona. Zza uchylonych drzwi dobiegały
odgłosy intensywnej kłótni. Nawet się nie zatrzymaliśmy. Boczny korytarz.
Dostanę zawału albo klaustrofobi przeszło mi przez głowę.
W ścianie tkwiły duże drzwi.
Masz szczęście, że ja też czytuję twoje artykuły powiedział trochę bez sensu,
przekręcając koło dociskowe.
Nawet nie zauważyłem, że przeszedł na ty". W środku szerokiej sali stały rzędy
stołów laboratoryjnych, pudeł i części manipulacyjnych.
Tu mamy się konsultować? zdobyłem się na ironię, lecz jego odpowiedz odebrała
mi chęć do żartów.
Zgłupiałeś? %7ładnej konsultacji nie będzie. Laboratorium jest załatwione. Poszło
pięć następnych sekcji, dziesięć osób kona tam teraz.
Wrosłem w podłogę.
Można chyba izolować hermetycznie cały poziom?
Nic z tego mruknął i nie wiadomo po co zaczął odsuwać na bok pudła spod
jednej ściany.
Pomóż mi sapnął.
Ruchy rąk i przenoszenie ciężarów nie pozwalały na zebranie myśli Odezwał się
pierwszy.
Kiedy zorientowaliśmy się o niesamowitej wirusencji, odcięliśmy cały poziom,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Historyczne Bitwy Cajamarca 1532, Andrzej TarczyĹski
- Andrzej_Samson_Moje_dziecko_mnie_nie_slucha
- Andrzej Pilipiuk Cykl Kuzynki (2) KsiÄĹźniczka
- Andrzej Stasiuk Tekturowy samolot
- Andrzej ZiemiaĹski Przesiadka w piekle
- Ostoja Andrzej Aspazja
- Kristy McCallum Strzelec i panna
- Comtesse de Segur Le General Dourakine
- 0950. Winters Rebecca UśÂpione serca
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- g4p.htw.pl