[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może powinniśmy po prostu zamieszkać ze sobą.
Dzięki temu rozstanie nie będzie bolesne.
- Nie będzie żadnego rozstania. Praktycznie już
razem mieszkamy, ale nie tego pragnę. Chcę, żebyś
mieszkaÅ‚a pod moim dachem, jezdziÅ‚a moim samo­
chodem, używała moich kart kredytowych. I mojego
nazwiska. ChcÄ™, żebyÅ› używaÅ‚a mojego nazwiska - po­
wtórzył.
Patrzyła na niego uważnie.
- To nie jest bardzo nowoczesne życzenie - za­
uważyła.
- Nic mnie to nie obchodzi. Tego właśnie pragnę.
Chcę się tobą opiekować, być oparciem dla ciebie.
Inaczej niż to było u moich rodziców.
- JesteÅ› bardziej dynamiczny niż ja. Bardziej ak­
tywny, energiczny, masz większe sukcesy...
Położył palec na jej ustach, żeby powstrzymać
potok słów.
- Co to za sukcesy, jeśli nie mogę namówić cię,
żebyś wyszła za mnie.
JÄ™knęła cicho i pocaÅ‚owaÅ‚a jego palec, po czym za­
częła machać nim żartobliwie.
- Carter, problem tkwi we mnie. Nie w tobie. We
mnie. Chciałabym cię uszczęśliwić, ale nie jestem
pewna, czy potrafiÄ™.
- Potrafisz.
- Teraz tak. Ale na jak długo? Na parę tygodni? Na
miesiÄ…c? Na rok?
- Na zawsze. Czy nie możesz spróbować?
Właściwie mogła. Za każdym razem, kiedy myślała
o poślubieniu Cartera, serce zaczynało trzepotać jej
174 " MARZENIE
w piersiach. Ale gdzieś w głębi czaiły się wątpliwości.
Małżeństwo, w odróżnieniu od chodzenia ze sobą czy
wspólnego mieszkania, byÅ‚o sprawÄ… publicznÄ…. Jeżeli­
by się rozpadło, fakt ten również stałby się publiczny
i upokorzenie z tym związane byłoby jeszcze większe.
Szczególnie gdy partnerem jest Carter Malloy, czÅ‚o­
wiek powszechnie lubiany i szanowany, o czym Jessica
mogÅ‚a siÄ™ przekonać podczas kolejnych tygodni, kie­
dy rozmawiali z Gordonem, prawnikami i inwesto­
rami.
Chociaż na wszystkich spotkaniach występowała
jako wÅ‚aÅ›cicielka Crosslyn Rise, to Carter graÅ‚ pierw­
sze skrzypce. Nie dopraszał się o tę pozycję, podczas
wielu rozmów siedziaÅ‚ cicho. Ale to wÅ‚aÅ›nie on naj­
lepiej ogarniaÅ‚ caÅ‚ość problemów i, bardziej niż ktokol­
wiek inny, trzymaÅ‚ rÄ™kÄ™ na pulsie. CzuwaÅ‚ nad po­
szczególnymi elementami projektu, planami architek­
tonicznymi, budowÄ…, sprawami Å›rodowiska i mar­
ketingu, no i oczywiście zajmował się Jessicą.
Przede wszystkim JessicÄ…. A ona zdaÅ‚a sobie spra­
wę, że zaczyna polegać na nim coraz bardziej, na jego
chłodnych, spokojnych sądach. Dni, kiedy jej życie
uczuciowe było ustabilizowane, minęły bezpowrotnie.
To wpadała w euforię, to w przygnębienie. Czasami
powodem była przebudowa Crosslyn Rise. Cieszyła się
jak dziecko, gdy miała świadomość, że tworzą coś na
miarę dawnej świetności. Na myśl o finansowych
aspektach całego przedsięwzięcia ogarniał ją strach.
Smutna bywała również z powodu Cartera. Była co
prawda wniebowzięta, gdy trzymał ją w ramionach,
nie miała wtedy wątpliwości, że naprawdę ją kocha.
Dręczyła ją jednak chandra, gdy nie byli razem, gdy
patrzyła na niego z dystansu i widziała pełnego życia,
MARZENIE " 175
dynamicznego mężczyznę. Wtedy zastanawiała się, co
też może w niej widzieć.
Mijały tygodnie, a ona zaczynała mieć poczucie, że
zbliża się do dwóch krytycznych dat. Jedna to projekty
zmian w Crosslyn Rise, nieuchronny najazd ciężaró­
wek i buldożerów oraz świadomość, że jak zaczną
kopać, nie będzie odwrotu.
Druga wiązała się z Carterem. Przecież nie może
czekać wiecznie. To ładnie z jego strony, że nie
wspomina o małżeństwie, ale wiedziała, że się męczy.
Kiedy nadszedł sierpień i wiadomo już było, że nie
będzie żadnego miodowego miesiąca, zaplanował dla
nich dwojga tydzień wakacji na Florydzie.
- Widzisz, spędziliśmy ze sobą cały tydzień i nadal
cię kocham - oznajmił po powrocie.
Pod koniec września zwrócił jej uwagę, że są razem
już pięć miesięcy. Całkiem niepotrzebnie, przecież całe
jej życie kręciło się wokół niego. Budziła się i zasypiała,
myśląc o nim. Chociaż czasami była na siebie zła, że
jest od niego tak zależna, nie mogło ułożyć się inaczej.
Zwłaszcza że zbliżał się termin rozpoczęcia robót
w Crosslyn Rise. Było to dla niej wielkie przeżycie,
a Carter jej jedynÄ… ostojÄ….
Ale nawet najbardziej solidna ostoja ma swoje słabe
punkty. Takim punktem dla Cartera była Jessica.
Uwielbiał ją, nie wyobrażał sobie życia bez niej, ale
fakt, że nie chciaÅ‚a za niego wyjść ani nawet powie­
dzieć, że go kocha, osłabiał jego pewność siebie,
a w rezultacie i cierpliwość. Kiedy przebywał z nią,
wszystko było w porządku; kochał ją, ona jego, nie
chciaÅ‚ psuć ich wspólnych chwil. Gdy byÅ‚ sam, po­
grążaÅ‚ siÄ™ w ponurych rozmyÅ›lniach. MiaÅ‚ dość czeka­
nia. To trwało stanowczo za długo.
176 » MARZENIE
Takie oto myśli próbował stłumić bez powodzenia,
kiedy póznym popołudniem pod koniec września
jechał do Crosslyn Rise. Zanim Jessica rozstała się
z nim rano w Bostonie, obiecała przygotować kolację.
Nie rozmawiali ze sobą przez cały dzień. Denerwowało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum