[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śnieżnobiałej koszuli.
 Jak się macie? Może ktoś chce skorzystać z wygódki, zanim wyruszymy? Nie
lubię, kiedy moi pasażerowie zaczynają się wiercić podczas lotu.
Wyprowadził ich z powrotem na rozpalony beton, gdzie czekał na nich
dwusilnikowy golden eagle, mający zawiezć ich do Gallup. Mark usiadł z przodu, Jim
z Catherine w środku, Sharon i Susan z tyłu. Czekali na swoją kolej, a kiedy nadeszła ich
pora, pilot poderwał samolot w powietrze i natychmiast skręcili na północ zachód
zachód. Słońce wypełniło kabinę maszyny oślepiającym blaskiem.
 Więc jedziecie do Window Rock, co?  zapytał Randy.
 Zgadza się  odparł Jim.  Jesteśmy na szkolnej wycieczce krajoznawczej.
Opracowujemy program badawczy dotyczący życia Navajo.
 Teraz to on wcale nie różni się od normalnego miejskiego życia  zauważył Randy.
 Nie bądzcie rozczarowani, jeżeli nie zobaczycie tam nikogo w pióropuszu i naszyjniku
z»pazurów niedzwiedzia. Window Rock przypomina wszystkie miasta w tej okolicy. SÄ…
tam motele i restauracje, plac zabaw, jeden bank, dom kultury i osiedle mieszkaniowe
FHA*. Mają tam nawet liceum medyczne.  Pociągnął nosem i dodał:  Ale nie
zapomnijcie kupić sobie koca na pamiątkę. Odwiedziny w rezerwacie Navajo bez
kupienia koca to strata czasu. Teec Nos Pos, te sÄ… najlepsze.
Jim przypomniał sobie, jak Catherine opowiadała w klasie o tkactwie Navajo.
Wspomniała wtedy, że koce z Two Grey Hills są najpiękniejsze i mają najbardziej
skomplikowane wzory. Jednak tego ranka wyglądała przez iluminator nie odzywając się
ani słowem. Raz czy dwa zerknęła na Jima, obdarzając go pozbawionym wyrazu
uśmiechem. Starał się jak mógł zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa, ale nie bardzo
wiedział, w jaki sposób ma to zrobić.
Wciąż widział wokół niej postrzępiony cień  cień niewidzialny dla innych  choć
nie miał pojęcia, co ów cień mógł oznaczać. Może był to jedynie omen  ostrzeżenie
z zaświatów? Problem z interpretacją znaków i przesłań z tamtej strony polegał na tym,
że rzadko wyrażano je w zrozumiałym dla ludzi języku. Informacja zawarta była
najczęściej w niejasnych wskazówkach, sugestiach i sylwetkach widocznych w odległych
oknach.
 Leciałeś już kiedyś samolotem?  zapytał Marka Randy.
 Nie, proszę pana, nigdy. To mój pierwszy raz. Myślałem, że będę ze strachu
obgryzać paznokcie, ale wcale się nie boję.
 Nie masz ochoty popilotować samolotu? Tak zupełnie samodzielnie.
 Och nie, proszę pana  odparł przerażony Mark.  Nawet samochodu nie umiem
prowadzić.
 Cóż, kiedyś trzeba zacząć  oświadczył Randy.  Aap za stery, brachu, zobaczymy,
co potrafisz.
 Ja?  zapytał zdziwiony Mark.  A co będzie, jeśli się rozbijemy?
 Nie rozbijemy się, nie masz wystarczającego doświadczenia, by się rozbić. Dalej,
chwytaj za stery!
Mark schwycił stery tak mocno, że aż zbielały mu knykcie. Golden eagle opadł nieco
i przechylił się na bok, silniki zamruczały ostrzegawczo. Randy powiedział:
 Odpręż się, dobrze sobie radzisz. Trzymaj go prosto, to wszystko.
Po chwili Mark nabrał pewności i zaczął prowadzić samolot prosto i bez większych
wstrząsów. Randy pokazał mu, jak używać pedałów i korygować prędkość.
 Masz dryg do tego, chłopie  oświadczył.  Powinieneś robić to zawodowo.
Jim przyglądał się temu z uśmiechem. Nigdy nie widział Marka tak podnieconego.
Pomyślał sobie: Boże, gdyby tylko ludzie poświęcili trochę czasu takim chłopakom jak
Mark i pokazali im, do czego są zdolni, zamiast wmawiać im, że są głupi
i bezużyteczni&
 Co o tym myślicie?  zawołał przez ramię Mark.  Dobry ze mnie pilot?
 Wie pan co, panie Rook?  powiedziała Sharon z uśmiechem.  W życiu nie byłam
równie wystraszona.
Przelatywali nad ostatnimi zboczami parku narodowego Cibola, jakieś dziesięć mil
od Gallup. Jim zerknął w dół i ujrzał cień maszyny prześlizgujący się po drzewach.
 Trochę wyżej  polecił Markowi pilot.  Starczy. Lepiej mieć pewność, że
przeskoczymy nad tym stokiem.
Mark przyciągnął do siebie drążek, ale w tej samej chwili lewy silnik prychnął
głośno raz, drugi i trzeci. Randy zerknął na instrumenty i podniósł okulary.
 Cóż, nie palimy się i mamy pełno benzyny  oznajmił.  To może być zator
w przewodzie paliwowym.
Silnik zacharczał jeszcze głośniej, a potem zaterkotał i nagle zgasł. Susan pochyliła
się do przodu i chwyciła Jima za rękę.
 Wszystko w porządku, nie martw się  powiedział.  Ty też, Sharon. Takie rzeczy
zdarzajÄ… siÄ™ codziennie.
 Nie panikujcie, ludziska!  zawołał Randy.  Musimy tylko wylądować na jednym
silniku. Tej maszyny nie można rozwalić, nawet gdybyśmy się nie wiem jak starali.
 Mam nadzieję, że nie napiszą ci tego na nagrobku  mruknęła Susan.
Jim próbował się do niej uśmiechnąć, ale nie udało mu się. Czuł, jak mokra od potu
koszula przylepia mu się do pleców. Nigdy nie lubił małych samolotów i od chwili startu
z Albuquerque nerwowo zaciskał pięści. Samolot przechylił się nagle na prawe skrzydło
i lewy silnik zajęczał na znak protestu.
Sharon również jęknęła, a Mark wymamrotał:
 O kurwa, o kurwa&
 Nie traćmy głowy, ludziska  powiedział Randy.  Wciąż mamy jeszcze dość
wysokości, a za pięć minut będziemy nad lotniskiem w Gallup. Może trochę zatrząść, ale
nie ma co histeryzować.
Samolot ponownie opadł, a potem nabrał trochę wysokości, pozostawiając żołądek
Jima dobre sto stóp niżej. Mark siedział w fotelu drugiego pilota z ponurą miną. Susan
ściskała dłoń Jima, wbijając mu paznokcie w skórę, a Sharon skryła twarz w dłoniach.
Ale Catherine siedziała spokojna i milcząca, z lekko zadartą brodą i spojrzeniem
utkwionym przed siebie.
 Catherine& ?  zapytał Jim.  Catherine, nic ci nie jest? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum