[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łączy nas coś wyjątkowo gwałtownego.
- To jest absolutnie niemożliwe - warknęła. - Obróciła się
na pięcie i pospieszyła na zaplecze. Mijając Olafa,
zignorowała go, jakby był jeszcze jednym dębowym krzesłem.
Luke posmarował tost masłem. Pocieszał się, że nie
mówiła tego poważnie. Potem zabrał się do zupy. Smak i
zapach szpinaku. Naturalnie! Potraktował to jak należną
pokutę. I rozłożył gazetę.
Za to ryba była cudowna. Potem jeszcze deser i dwie
filiżanki kawy. Gdy Katrin napełniała ją po raz drugi, spytała
uprzejmie:
- %7łyczy pan sobie coś jeszcze, sir?
Czwórka gości odeszła już od sąsiedniego stolika, więc
Luke powiedział bez owijania w bawełnę:
- Spotkasz się ze mną gdzieś po pracy? Przyjechałaś
samochodem?
- Rowerem. Dlaczego chcesz spotkać się ze mną?
- Muszę z tobą porozmawiać. Popatrzyła nań tak, jakby
był muchą w zupie.
- Przejechałeś taki szmat świata, żeby ze mną
porozmawiać? Myślisz, że w to uwierzę?
- Owszem, tak. I owszem, tak.
- Myślałam, że masz wiele lepszych zajęć. A
przynajmniej bardziej dochodowych.
- Przyjechałem, żeby zobaczyć się z tobą, Katrin -
powtórzył Luke.
- Dość już mam tych kłamstw! Czy już nigdy się ciebie
nie pozbędę?
- Przynajmniej dopóki nie porozmawiamy o wszystkim,
czego się dowiedziałem.
- Dlaczego mnie dręczysz?
- Wiem, że nie robię tego zbyt zgrabnie - rzucił Luke,
rozdrażniony. - Proszę, Katrin, pozwól mi przyjechać do
ciebie dziś wieczorem? Czy możesz zdobyć się choć na tyle?
Wahała się. W końcu rzuciła:
- Nie wcześniej niż pół do jedenastej.
W jej oczach Luke dostrzegł mieszaninę wrogości i
przerażenia. I sam nie wiedział, co było gorsze.
- Przyjadę - powiedział. - Jeśli Olaf będzie robił ci
trudności, każ mu wskoczyć do jeziora.
- Potrącą mi z pensji za cztery talerze i rostbefy -
powiedziała. - C'est la vie.
- To haniebne. Nie powinno to ujść dyrekcji pensjonatu
płazem.
- Nie jestem prawnikiem - powiedziała słodko Katrin. -
Jestem maklerem giełdowym. Do zobaczenia pózniej.
Brakowało pięciu minut do dziewiątej. Zostało mu jeszcze
półtorej godziny. Czas, z którym musiał coś zrobić.
Wybrał się na spacer brzegiem jeziora. Szedł, słuchając
rechotania żab i szumu fal. Raz po raz spoglądał na
wskazówki zegarka, sunące po tarczy śmiertelnie powoli.
Tego dnia powinien był lecieć do Whitehorse, by sfinalizować
kolejny kontrakt. Prosto stamtąd miał dotrzeć na spotkanie w
Teksasie. Lecz poprzedniego dnia odwołał wszystkie
umówione spotkania. Gdyż owego dnia rano znalazł się w
bibliotece.
Spędził tam kilka godzin, czytając wszystkie dostępne
relacje z procesu. Znalazł też wiele zdjęć Katrin. Wyglądała
wtedy inaczej niż ta, którą znał. Ale nawet z marnych
fotografii gazetowych można było wyczuć jej, tak dobrze mu
znaną, dumę.
Całymi miesiącami gazety grzebały w życiu prywatnym
jej i jej męża. Luke przyglądał się jego szerokim szczękom i
grubym wargom, zastanawiając się, dlaczego Katrin za niego
wyszła?
Nawet teraz, nad brzegiem jeziora, nie potrafił pozbyć się
z pamięci tych obrazów.
Dwadzieścia cztery minuty po dziesiątej był na parkingu i
wsiadał do auta. Dwadzieścia dziewięć minut po dziesiątej
zatrzymał się przed domem Katrin. Zwiatła w domu były
zapalone. Rower stał przy drzwiach. Wszedł po schodkach,
otarł o nogawki wilgotne dłonie i zadzwonił.
Drzwi otworzyły się niemal natychmiast. Katrin zaprosiła
go do środka i z hukiem zatrzasnęła drzwi. Stanęła w
bezpiecznej odległości, kilka kroków przed nim.
- Nie możemy rozmawiać zbyt długo - powiedziała. -
Jutro pracuję na porannej zmianie.
Wyglądało na to, że właśnie wyszła spod prysznica.
Wilgotne włosy związane w węzeł, pojedyncze kosmyki
odgarnięte za uszy. Miała zaróżowione policzki. Ubrana była
w dżinsy i luzny sweter.
- Lubię, kiedy jesteś tak uczesana.
- Nie przyszedłeś tutaj rozmawiać o moich włosach.
- Czy mogę usiąść? - spytał cicho.
- Napijesz się czegoś? - spytała.
- Nie, dziękuję.
Rozejrzał się dookoła. Znajdowali się w tradycyjnie
urządzonej kuchni. Z sosną wykładanymi ścianami,
dywanikami na drewnianej podłodze i kwiatami w doniczkach
na szerokich parapetach. W zlewie leżały naczynia. Na
dębowym stole gazety i stos korespondencji. Jakże inne było
to wnętrze od zimnej, stalowej kuchni w jego domu. Usiadł
przy stole. Z widocznym ociąganiem, Katrin siadła naprzeciw
niego.
Najdalej, jak tylko mogła.
Pochylił się ku niej.
- Wczoraj przeczytałem wszystko, co gazety
wydrukowały o procesie. Nie umiem wyobrazić sobie, jak
zdołałaś przeżyć to wszystko.
- Wiedziałam, że byłam niewinna. I miałam wsparcie
przyjaciół.
Wszystko szło nie tak, jak sobie wyobrażał. Wcale nie
padła mu w ramiona, kiedy tylko przekroczył próg jej domu.
- Dlaczego za niego wyszłaś? - spytał cicho.
- Dla pieniędzy, rzecz jasna.
- Nie wierzę. - Luke z trudem hamował złość.
- To jesteś jednym z niewielu.
- Nigdy nie lubiłem chodzić w stadzie. - Uśmiechnął się,
by nieco rozładować atmosferę.
- Byłam młoda. Naiwna, a raczej głupia.
Wbił gniewne spojrzenie w stół. Pragnął jej tak bardzo.
- Nie chcę cię przesłuchiwać. Dosyć już przeszłaś. Ale
kiedy obejrzałem twoje zdjęcia... Zobaczyłem tyle godności i
odwagi na twojej twarzy... Nie umiałem tego wszystkiego
zrozumieć.
Przyleciałem. Powinienem był cię uprzedzić, wiem. Ale
wtedy pewnie byś uciekła.
- Masz rację. Prawdopodobnie tak bym zrobiła.
- Dlaczego?
- Bo nie mamy sobie nic do powiedzenia. Nagle
wyciągnął rękę ku jej dłoni leżącej na stole.
- Nie dotykaj mnie! Ból przeszył mu serce.
- Wyrzuciłaś mnie ze swojego systemu, prawda? Dla
kogo, Katrin?
- Jest coś, co powinieneś o mnie wiedzieć, Luke'u
MacRae... Nie pozwalam sobie na przygody.
Uspokoił się.
- Po wyjezdzie stąd spotkałem się z trzema kobietami i ze
wszystkimi piekielnie się wynudziłem.
- Moje gratulacje!
- Dlaczego za niego wyszłaś? - powtórzył. Długą chwilę
wpatrywała się w niego ponad stołem.
- Czy odjedziesz, jeżeli ci powiem? Spojrzał jej prosto w
oczy.
- Niczego nie obiecuję.
- Pragniesz mnie tylko dlatego, że nie rzuciłam ci się w
ramiona!
- Zaufaj mi trochę bardziej.
- Nie wiem, dlaczego to robisz. Bo i skąd? Jesteś
chodzącą tajemnicą.
- Przecież wiesz, że jesteś dla mnie na tyle ważna, że
przyleciałem natychmiast, gdy tylko poznałem twój sekret -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Agatha Christie Zagadka BĹÄkitnego Expresu _Tajemnica BĹÄkitnego Expressu_
- 04 Grobowa Tajemnica Harris Charlaine
- 419. Morgan Sarah Tajemniczy list
- Hitchcock_Alfred_ _Tajemnica_krzyczacego_zegara
- Devon Georgina Tajemnica Felicji
- Debbie Macomber Wielka tajemnica
- Cartland Barbara Tajemnica doliny
- Gromowa Ariadna Na tropie tajemnicy
- Morgan Sarah Tajemniczy list
- Tajemnice_uwodzenia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- g4p.htw.pl