[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tanich kwater po piętnaście funtów za noc ze śniadaniem. Nie ma już takich miejsc.
Krainę Jezior odwiedza teraz inna klientela. Owszem, nie brakuje pieszych turystów,
którzy wędrują po okolicy z plecakiem, ale najważniejsi są bogacze szukający
wytchnienia od pracy. Tacy wymagają marmurowych łazienek większych od domu
Joanne. Chcą jadać w restauracjach z gwiazdkami Michelina. Chcą pływać
wieczorem po jeziorze na luksusowych jachtach i sączyć różowego szampana.
Wszystkie posiadłości Riverty’ego mają pięć gwiazdek. Stawia na nowoczesne
wykończenie, w którym ogrzewanie podłogowe jest standardem. Minionego
popołudnia Joanne wyobrażała sobie, jak wyglądałoby jej życie, gdyby zamieszkała
w jednym z takich domów w Hawkshead. Chodziłaby boso po dębowych podłogach,
parzyła kawę we wbudowanym w ścianę ekspresie, naprzeciwko wpuszczonego
w ścianę telewizora. Żadnych zwisających kabli, które by ją irytowały. Jakiś
bezimienny adonis czekałby na nią w sypialni na górze…
W tym momencie otrząsa się ze snów na jawie i wraca do pracy. Pożycza
od sprzątaczki Mary rennie dla Rona i wraca do niego z kawą. Ron siedzi z ponurą
miną.
– Wolisz usłyszeć najpierw złą wiadomość czy złą wiadomość?
Joanne siada na skraju jego biurka.
– Wal.
– Zniknęła następna dziewczyna.
– Cholera. Jak?
– Nie znam jeszcze szczegółów. Dopiero się dowiedziałem. Co oznacza…
– Co oznacza, że nie wypuścił Lucindy Riverty. Co oznacza, że dziewczyna
prawdopodobnie nie żyje.
– Chcesz usłyszeć drugą złą wiadomość?
– Mów.
– Sierżant walczy na dole z dziennikarzami z tabloidów. McAleese chce, żebyś
wygłosiła oświadczenie. Uważa, że kobieta bardziej się do tego nadaje… i… –
wzdycha ciężko.
– Jest coś jeszcze?
– Tak. Twój Guy Riverty na pewno nie miał z tym nic wspólnego. Przykro mi,
Joanne, ale to po prostu nie on.
To uczucie narasta w nim z każdą chwilą, dociera do punktu, w którym nie może już
nad nim zapanować. To najlepsza część. Część przed. Tuż przed.
Leży na plecach, ma otwarte, szkliste oczy. Patrzy, ale nie widzi. Wolałby, żeby go
widziała, ale to niemożliwe. Może później.
W tym świetle jej skóra jest bledsza. Nie kala jej żadna krosta, żadna zmarszczka.
Jej uda są gładkie jak alabaster. Jej brzucha nie przecinają srebrzystobiałe pasma.
Jej ostre, kanciaste kości biodrowe celują prosto w niebo. Przypominają raczej źle
ułożone łopatki niż kości miednicy.
Nie mówi.
Leży obok niej. Bawełniane prześcieradło przesuwa się po folii ułożonej
pod spodem, nieprzyjemny szelest wdziera się w kojącą ciszę. Porusza głową. Wie, że
on jest obok, ale nie boi się go. Chce go. Rozchyla usta, ale nie w ten ordynarny
sposób, który dobrze zna. Próbuje mu coś przekazać. Gdyby mogła teraz mówić,
poganiałaby go, nakłaniała, by już zaczął.
Obejmuje palcem wskazującym i kciukiem swój nadgarstek i krąży nim nad
podbrzuszem dziewczyny. Zdjął już jej stanik – tak jak przypuszczał, wcale go nie
potrzebowała. Robiła to samo, co jej przyjaciółki. Starała się dopasować. Wolałby,
żeby tego nie robiła. Ma jeszcze mnóstwo czasu, by dorosnąć. Wydaje się, że wszystkie
chcą być dorosłe jak najszybciej, a nie zdają sobie sprawy, jak wielki popełniają błąd.
Powietrze między jego palcami i jej ciałem powoli się rozgrzewa. Przepływa tędy
energia, która łączy ich ze sobą. To święta przestrzeń. Tutaj jednoczą się ze sobą
w najczystszy sposób.
Jej usta zapraszają go bezgłośnie. Czas, by zdjął ubranie. Dłonią w rękawiczce
delikatnie rozsuwa jej nogi i bierze aparat z biurka. Jej czystość, jej świeżość jest
zdumiewająca.
Potem kładzie się na niej i pozwala, by zabrała go tam, gdzie chce się znaleźć.
ROZDZIAŁ 23
Minęła właśnie siódma wieczorem, siedzę z Joem przy kuchennym stole. Dzieciaki są
na górze. Sally rozmawia przez telefon ze swoją szkolną przyjaciółką, Kitty. Wydaje
się, że dotarła do punktu, w którym musi się wygadać, porozmawiać z kimś – ale nie
z nami. Dziś po południu znów przesłuchiwała ją policja. Pytali o mężczyznę,
z którym spotykała się Lucinda, ale Sally nie chce ujawniać szczegółów, uważa, że
wywieram na nią presję, i powtarza, że powiedziała mi już wszystko.
Chłopcy grają w Minecraft. Wydaje się, że ta gra podbiła serca wszystkich
angielskich nastolatków, ale ja nie wiem jeszcze, co jest w niej takiego pociągającego.
Ogarnia mnie poczucie winy. Co jakiś czas domagam się od Joego, żebyśmy robili
więcej rzeczy razem.
– Powinniśmy grać w gry planszowe, zjeść coś na mieście… Nigdy nie
poświęcamy dzieciakom naszego wolnego czasu.
Joe odpowiada wtedy:
– Nudzimy się już po pół godzinie gry w Monopoly, a nie mamy wolnych
osiemdziesięciu funtów, żeby zjeść całą rodziną na mieście. Poza tym ile razy muszę
ci powtarzać, że dzieciaki nie lubią, kiedy organizujemy im czas.
Ma rację. Nie lubią. Ale potem oglądam Supernianię i czuję się okropnie, kiedy
mówi, że rodzice spędzają z potomstwem tylko czterdzieści minut dziennie i to jest
właśnie główna przyczyna złego zachowania dzieci.
– Te dzieciaki nie umieją się normalnie zachowywać, ponieważ ich rodzice są
idiotami – tłumaczy mi Joe. – Robimy, co możemy, Liso. Dajmy już temu spokój,
dobrze?
Joe jest dzisiaj wyczerpany. Dwukrotnie jechał do Lancaster, co samo w sobie nie
jest szczególnie męczące, ale po południu spadł marznący deszcz – nie widziałam
czegoś takiego nigdy dotąd – a drogi zamieniły się w ślizgawkę. Nietrudno teraz
o wypadek.
Kiedy wyszłam z pracy, myślałam, że na chwilę odetchniemy od śniegu, bo
wszystko pokrywała wilgoć. Kiedy jednak stanęłam na stopniu, zrozumiałam, że to
nie wilgoć, lecz warstwa lodu, pozostałości po deszczu, który zamarzł natychmiast po
zetknięciu z podłożem.
Po drodze do domu widziałam trzy samochody w rowach i dwa wypadki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Marshall Paula Zaginiona ksiÄĹźniczka
- Z tobš lub bez ciebie
- FM Busby Long View 7 Rebel's Quest
- wyklad 23
- Dmowski Roman MyśÂli nowoczesnego Polaka
- KrasiśÂski Psalmy_przyszlosci
- Silverberg Robert W dol do Ziemii
- Cherry, C J Cyteen 1, La Traicion
- Williams Roseanne Ach, co to byśÂ za śÂlub 03 Randka z nieznajomym
- pcasm book
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- agnos.opx.pl