[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wywołaj Jambrożego, powieó, że pilna sprawa, poczekam na ganku.
Dopiero w jakiś pacierz nadszedł Jambroży, sroóe zły, że mu przerwali jadło
w najlepszym miejscu, bo przy prosięcinie z grochem.
 Kościół się pali czy co?
 Nie krzyczcie! Chodzcie do Kuby, bo zdaje mi się, że umiera.
 Niech zdycha, a nie przeszkaóa luóiom jeść! Byłem na odwieczerzy u niego
i mówiłem jusze, aby się do szpitala szykował, nogę by mu urżnęli i wnet by wyzdro-
wiał!&
 Powieóieliście mu o tym! Teraz rozumiem, zdaje mi się, że sam sobie obciął
nogÄ™&
 Jezus, Maria! Jak to, sam sobie obciÄ…Å‚?&
 Chodzcie pręóej, zobaczycie. Szedłem spać do obory i ledwiem wlazł na po-
dwórze, Aapa skoczył do mnie, szczekał, skamlał, za kapotę mnie zębami darł i ciągał,
nie mogłem pojąć, czego chce& a on wybiegał naprzód, siadał w progu stajni i sko-
wyczał. Podszedłem, patrzę, Kuba leży przewieszony przez próg, z głową w stajni!
Myślałem zrazu, że chciał wyjść na powietrze i omdlał! Przeniosłem go na wyrko
i zapaliłem latarkę, żeby wody poszukać, a on cały we krwi, blady jak ściana i z nogi
krew bucha. Pręóej, żeby nie puścił ostatniej pary&
Weszli do stajni, Jambroży zabrał się ostro do trzezwienia; Kuba leżał bezwładny,
dychał coś niecoś i rzęził przez zwarte zęby, że trzeba było je nożem podważać, by mu
nieco wody wlać do gardła.
Nogę miał przerąbaną w kolanie, ledwie się trzymała na skórze i obficie krwawiła.
Na progu czerwieniły się plamy krwi i leżała okrwawiona siekiera, a taczalnik do
naostrzania, któren zawsze stał pod okapem stajni, walał się teraz pod progiem.
 Juści, sam sobie obciął. Bał się szpitala, myślał głupi, że sobie pomoże, ale
twardy chłop, ale zawzięty! Jezus, żeby sobie samemu obcinać kulasa! Prosto nie do
wiary! Krew go mocno odeszła.
Kuba otworzył naraz oczy i woóił nimi dosyć przytomnie.
 OdleciaÅ‚a? òiobnÄ…Å‚em dwa razy, ale mnie zamroczyÅ‚o&  szeptaÅ‚.
 Boli ciÄ™ to?
 Nic a nic. Sił się ino wyzbyłem do cna, ale zdrowszym!
Leżał spokojnie i ani krzyknął, gdy mu Jambroży nogę składał, mył i krępował
w zmoczone szmaty.
Roch na klęczkach przyświecał latarnią i modlił się tak gorąco, aż mu łzy ciekły
òiecko
po twarzy, a Kuba ino się uśmiechał radośnie, tkliwo jakoś i rzewnie, jak to óieciątko
w polu porzucone, które nim pozna, że bez matki, raduje się do traw, co nad nim
szumią, za słońcem patrzy, do przelatujących ptaszków rączki wyciąga i po swojemu
gada ze wszystkim, i cieszy się, tak ci i on czuł się teraz; dobrze mu było, spokojnie
i nieboleśnie, a tak na duszy lekko i wesoło, że za nic sobie miał chorobę, ino się z cicha
przechwalał& jako siekierę dobrze wyostrzył& nogę ułożył na progu& i óiabnął
w samo jabłko& zabolało, ale noga od jednego razu nie puściła& więc drugi raz
óiabnął ze wszystkiej mocy& i oto nic go teraz nie boli, pomogło widać& że niechby
tylko miał więcej mocy, to nie gniłby dłużej na wyrku, a na wesele szedł& do tańca
się brał& i podjadłby nieco, bo jeść mu się chce&
ł ł i ł o Część pierwsza Jesień 129
 Leż spokojnie i nic się nie ruchaj, jadła dostaniesz rychło, powiem Józi.
Roch go pogłaskał po twarzy i wyszli z Jambrożym na podwórze.
 Do rana wykipi, uśnie cicho jak ptaszek, bo krew go całkiem odeszła.
 Księóa mu trzeba przywiezć, póki przytomny!
 Kiej ksiąó pojechał na wieczór do Woli, do óieóiców.
 Pójdę po niego, zwlekać nie można!
 Do Woli jest mila, po nocy i przez las nie traficie. Stoją tu gotowe konie luói,
co mają po wieczerzy odjeżdżać, bierzcie je i jedzcie.
Wyprowaóili konie na drogę i Roch siadł.
 A nie zapominajcie o Kubie, trzeba go przypilnować!  zawołał ruszając.
 Nie ostawiÄ™ go samego, nie zapomnÄ™.
Wnet jednak zapomniał; tyle baczył, że Józi powieóiał o jadle, a sam wrócił za
stół, do butelki mocno się przypiął i tak serdecznie, że rychło o Bożym świecie nie
wieóiał.
Józka zaś, że to poczciwe było óiewczątko, co tylko mogła, nazbierała na mi-
seczkę, wódki w półkwarcie nalała sporo i zaniesła ochotnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum