[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Twoim ludziom, nie moim.
Kendra oparła się wygodnie i przez dłu\szy czas milczała, wyraznie coś rozwa\ając. Nie
miał nic przeciwko temu, by się dowiedzieć, co dzieje się w jej głowie, ale nie chciał jej
przeszkadzać. Nowa znajomość okazała się tak fascynująca, \e zapragnął ją przedłu\yć. Jego
ścisły umysł in\yniera stwierdzał, \e wszystko, co mówiła, brzmi logicznie, choć dziwacznie.
 Mnie samą to dziwi  powiedziała w końcu  ale stwierdzam, \e pragnę, byś mi
uwierzył tak samo ze względu na mnie, jak i na twoją \onę. Widzisz, obiecałam jej, \e
pozwolę ci poznać jej uczucia. Jeśli teraz mi nie zawierzysz całkowicie, to pózniej, gdy usunę
z twojego umysłu pamięć o naszym spotkaniu, mo\esz nie dowierzać swoim wspomnieniom
o niej.
 Dlaczego mam dawać wiarę twoim słowom? Przechyliła głowę i wpatrywała się w
niego, ściągając brwi w zamyśleniu.
 Nie jestem pewna. To ciekawe. Wiara w czyjeś słowa jest na mojej planecie czymś
zrozumiałym samo przez się. Nikt nie odwa\yłby się kłamać. Tutaj nawet zasady dobrego
wychowania wymagają swego rodzaju kłamstwa. To dziwne podejście, ale najwyrazniej
ludziom odpowiada.
 Więc chcesz udowodnić, \e twoje słowo to świętość.
 Coś w tym rodzaju.
Dan był zadowolony, \e zgodziła się dalej mu towarzyszyć. Nie mógł stracić kontaktu z
tą kobietą. Jeszcze nie teraz.
ROZDZIAA 3
Osada Lajitas w odległym zakątku Teksasu le\ała zaledwie trzydzieści kilometrów od
Terlingua, dawnego osiedla górniczego, reklamującego się teraz jako stolica chili na
południowym zachodzie. Koło starego budynku z suszonej na słońcu cegły, który rozsiadł się
na brzegu Rio Grandę, rosło kilka drzew. Sklep o grubych murach był jedyną pozostałością z
czasów świetności handlowej osady.
Większość z dwustu mieszkańców pracowała w firmach wypo\yczających tratwy albo w
hotelu i restauracji, stanowiących bazę wypadową dla tych, którzy wybierali się na spływ
rzeką.
Dan zaparkował d\ipa koło szerokiego chodnika, długiej, drewnianej konstrukcji
biegnącej przed sześcioma czy siedmioma sklepami, która przywodziła na myśl filmy o
Dzikim Zachodzie.
 Co robisz?  spytała Kendra, prostując długie nogi. Dan sięgnął przez nią, otworzył
schowek i wyjął portfel z kartami kredytowymi.
 Nie mo\esz odczytać moich myśli?
 Nie  powiedziała niemal \ałośnie.  Blokujesz mnie od wyjazdu z Del Rio.
Uniósł sceptycznie jedną brew.
 Nie wiedziałem, \e to takie łatwe.
 Tylko dlatego, \e nie sonduję głębiej.
 To są ró\ne poziomy sondowania?  Przerzucił kilka kart i wybrał jedną.  Dziwię się,
\e nie próbowałaś.
 Herfronici starają się nikogo nie ranić, a głębokie sondowanie mózgu mo\e sprawiać
ból.
 Z tego, co mówiłaś, wynika, \e złamałaś ju\ kilka reguł. Dlaczego nie chcesz złamać i
tej? W końcu bawisz się jedynie mózgiem prymitywnego człowieka, a nie wysublimowanego
Herfronity.
Złapała go za ramię, przytrzymując, zanim zdą\ył wysiąść z samochodu.
 Proszę, zostańmy przyjaciółmi. Tak krótko będziemy razem. Niech to będą przyjemne
chwile.
Odetchnął cię\ko, niechętnie przyznając jej rację. Był wściekły na cały świat, gotów
atakować wszystkich dokoła, od chwili gdy dowiedział się o śmierci Kendry. Powinien ju\
nad tym zapanować. Mo\e przynajmniej zachowywać się uprzejmiej, póki nie otrzyma
odpowiedzi na kilka bardzo intrygujących go pytań.
 Pokój  powiedział w końcu.
 Pokój  uśmiechnęła się.
Nie podobało mu się, \e ma piękny uśmiech. Wcale mu się nie podobało. Jeśli to w ogóle
mo\liwe, wydawała się jeszcze bardziej fascynująca ni\ Kendra. Była równie\ znacznie
bardziej otwarta. Poczuł się winny, czyniąc tego rodzaju porównania. Na usprawiedliwienie
miał tylko to, \e los postawił go w przedziwnej sytuacji.
Dan znów sięgnął do klamki, ale zawahał się i spojrzał na dziewczynę.
 Czy wolisz spędzić noc tutaj czy na rzece?  zapytał.
 Na rzece  padła natychmiastowa odpowiedz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum