[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się trochę rozgrzać.
- Lepiej nie, ale dziękuję. - pochylił się i pocałował cnotliwie jej policzek.
- Zobaczymy się pózniej Samantho. - Jason musiał wrócić do domu i
wziąć zimny prysznic - bardzo zimny prysznic.
Rozdział 5
Samantha weszła do Books and Crannies następnego ranka i odszukała
Laurie, która pomagała klientowi przy jednej z regałów rozstawionym po
całym sklepie. Przeszła do lady i przeglądała jeden z magazynów, czekając
aż Laurie skończy.
- Samantho, czy jest coś czego potrzebujesz? - spytała Laurie, podchodząc
do niej.
- Wiem, że nie powinnam zaczynać do następnego tygodnia, ale
zastanawiałam się czy mogłabym zacząć trochę wcześniej. Czuję się o
wiele lepiej i mogę zacząć przychodzić gdy tylko będziesz chciała.
- Na pewno czujesz się lepiej?
- Prawdę mówiąc, trochę świruję zamknięta w mieszkaniu. Zrobię
wszystko za jakieś zajęcie.
- Jeśli jesteś pewna, zdecydowanie przyda mi się pomoc. Weekendy
zawsze są trochę szalone przy dodatkowym barze kawowym, ciężko mi
nadążać za wszystkimi. Nadal jest wystarczająco wcześnie więc nie mamy
zbyt wielu klientów. Pokażę ci jak działają maszyny i będziesz mogła
spróbować. - Laurie zaczęła prowadzić na tyły. Kilka stolików stało dla
ludzi by mogli cieszyć się napojami albo zjeść swoje jedzenie, ale
spojrzenie Samanthy przyciągnięte zostało do rogów gdzie ustawione
zostały fotele i niskie stoliki dla ludzi cieszących się kawą. Była to
wygodna ucieczka dla czytających i amatorów kawy. Samantha wyobraziła
sobie zatopienie w ulubionej książce z kubkiem gorącej herbaty.
- To jest takie przytulne. Nigdy nie widziałam by sklep wyglądał tak
zapraszająco.
- Dziękuję. Przytulnie to dokładnie to czego chciałyśmy. Uwielbiam czytać
więc zbudowałam swoją własną fantazję.
- My? - spytała Samantha.
- Moja siostra, Julie, i ja otworzyłyśmy księgarnię razem z pieniędzmi,
które zostawiła nam nasza babcia. Siostra wyjechała teraz do college'u, ale
nadal jest współwłaścicielką tego miejsca.
- Wow, wy macie dużo braci i sióstr. - będąc sierotą i jedynym dzieckiem,
Samantha często zastanawiała się jakby to było mieć młodszego brata czy
siostrę.
Laurie roześmiała się.
- Tak, moi rodzice chcieli dużą rodzinę. W piątkę biegamy po świecie.
Jason jest najstarszy, następnie Ethan, ja i Danny w środku. Julie jest
najmłodsza. Ona wróci do domu na wiosenną przerwę za kilka tygodni.
Wtedy ją poznasz, jestem pewna. - Laurie skręciła za róg i zaczęła
wskazywać wszystko Samanthcie. Zanim Samantha wiedziała, minęła
większa część dnia.
****
Samantha opierała się o ladę gdy w końcu dostała przerwę przy ataku
klientów i powróciła myślami do wczorajszej nocy. Nigdy nie czuła tak
silnej atrakcji do nikogo jak do Jasona. Gdy ją pocałował, wszystko
odeszło poza nim. Był centrum jej świata i Samantha z radością spędziłaby
resztę nocy w jego ramionach.
Ale on uporczywie się odsuwał, pomyślała ze zmarszczeniem brwi. Czy to
dlatego, że była lisem? Wiedziała, że wilk nigdy nie będzie pragnął
niczego więcej od niej niż przelotnego romansu. Nie tylko był on częścią
wilczej watahy. Był cholernym Pierwszym. A kim ona była? Bezsforowym
nikim.
On twierdzi, że to okoliczności, ale Samantha nie była pewna czy mu
wierzy. Nie zrobił nic by pójść dalej z ich znajomością. W końcu, nie
zaprosił jej na randkę i nie chciał wejść do jej mieszkania, poza
wniesieniem jej walizki.
Jednak nie wyobraziła sobie jego podniecenia. Naciskało uporczywie na
nią gdy przyciskał ją do auta. Może Jason był tylko zainteresowany dziką
nocą z egzotycznym nowym zmiennym. A może Jason był jednym z tych
mężczyzn z dużym popędem płciowym, którzy podniecają się na widok
folii aluminiowej. Samantha myślała, że nie miałaby nic przeciwko
żadnemu z tych. Szczerze, wezmie go w jakikolwiek sposób może go
mieć.
Jakby wyczarowała go myślami, obiekt nawiedzający jej marzenia cały
ranek wszedł przez drzwi. Jego spojrzenie odszukało ją natychmiast i
zaczął iść w jej kierunku, mars znaczył jego czoło. Co zrobiła tym razem?
- Cześć Jason. Czy podać ci coś do picia? - spytała Samantha gdy podszedł
do lady.
- Myślałem, że nie powinnaś zaczynać pracy aż do następnego tygodnia.
Nie powinnaś być na nogach cały dzień, jesteś chora. Czy Laurie zagoniła
cię do pracy?
- Nie, oczywiście, że nie. To ja nalegałam by mi pozwoliła pracować. Nic
mi nie jest, naprawdę.
- Jeśli jesteś pewna... - nie dokończył, patrząc na nią sugestywnie.
- Jestem. A teraz co z tą kawą?
- Pewnie. Czarna. O której dzisiaj kończysz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum