[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ogórkiem i po jeszcze jedną bułeczkę.
Kelner w milczeniu dopełnił dwa górne piętra tacy, przesuwając się obok niemal
niezauwa\alnie.
- Dlaczego zaszczycona?  zapytała babkę. Przestała rozumieć. Zupełnie jakby miała jakiś
wybór, ale z tego, czego się dowiedziała na spotkaniu, wynikało, \e przeistoczenie w
błękitnokrwistą było jej przeznaczeniem.
Cordelia wzruszyła ramionami. Podniosła pokrywkę czajniczka i przywołała kelnera,
stojącego w milczeniu pod ścianą.
- Poproszę jeszcze wrzątku  zadysponowała.
- Czy rzeczywiście jesteś moją babką?  spytała Schuyler między dwoma kęsami grzanki
z wędzonym łososiem. Cordelia znowu się uśmiechnęła. W uśmiechu kryło się coś
niepokojącego, zupełnie jakby podniosła się kurtyna i Schuyler wreszcie mogła zobaczyć, jak
starsza dama naprawdę wygląda.
- W zasadzie nie. Jesteś bystra, \e to dostrzegasz. Jest nas zawsze tyle samo  czterysta
istnień od początku czasu. Nie mamy potomstwa w zwykłym znaczeniu tego słowa. Jak się
dowiedziałaś, w kolejnych cyklach wielu spośród nas jest wzywanych ale niektórzy wola
odpoczywać. Coraz więcej błękitnokrwistych wybiera odpoczynek. Sen gwarantuje im
niezmienność i zachowa-nie pierwotnego stanu. Kiedy nasze ciała się zu\ywają, pozostaje po nas
jedna kropla krwi, a kiedy przychodzi czas, by wezwać kolejna duszę, w te z nas, które się na to
zdecydują, zostaje wszczepione nowe \ycie. Więc w pewnym sensie wszyscy jesteśmy spo-
krewnieni, nie będąc spokrewnionymi w ogóle. Ale ty znajdujesz się pod moją opieką i ja jestem
za ciebie odpowiedzialna.
Schuyler była zdumiona słowami babki. Co właściwie miała na myśli?
- A mój ojciec?  spytała z ciekawością, myśląc o wysokim mę\czyznie w ciemnym
garniturze, który odwiedzał jej matkę.
- Kwestia twojego ojca nie powinna cię interesować - odparła zimno Cordelia.  Nie
zaprzątaj sobie nim myśli. Nie był wart twojej matki.
- Ale kim... ?  Schyler nigdy nie widziała ojca. Wiedziała, \e nazywał się Stephan Chase
i był artystą, którego matka poznała na wernisa\u. To wszystko. Nie wiedziała niczego o jego
rodzinie.
- Dość. Odszedł i to wszystko, co powinnaś wiedzieć. Jak mówiłam, zmarł niedługo po
twoich narodzinach  powiedziała Cordelia. Wyciągnęła rękę i pogładziła Schuyler po włosach.
Pierwszy raz od bardzo dawna okazała jej jakieś uczucia.
Schuyler sięgnęła po truskawkową tartę. Czuła się zniechęca i niespokojna, czując, \e
Cordelia nie mówiła jej wszystkiego.
- Widzisz, to dla nas niełatwe czasy  wyjaśniła Cordelia, przeglądając tacę z
ciasteczkami i wybierając orzechowe.  Coraz mniej spośród nas wybiera przechodzenie przez
prawidłowy cykl, a nasze wartości, nasz sposób \ycia, szybko znikają. Nieliczni ju\ ściśle
przestrzegają Kodeksu. Pojawiają się odstępstwa i zepsucie. Wielu obawia się, \e nigdy nie
doczekamy się przebaczenia. Niektórzy zamiast tego pozwalają aby pochłonęła ich ciemność,
która od zawsze nam zagra\a. Nieśmiertelność jest zarazem klątwą i błogosławieństwem. Ja \yję
ju\ za długo. Zbyt wiele pamiętam  Cordelia upiła długi łyk z fili\anki, dystyngowanie
odginając mały palec.
Kiedy odstawiła fili\ankę, jej twarz się zmieniła. Na oczach Schuyler postarzała się i
zwiędła. Schuyler poczuła przypływ współczucia dla starej kobiety, niezale\nie od tego, czy była
wampirem, czy te\ nie.
- Co masz na myśli?
- śyjemy w grubiańskich czasach. Pełnych wulgarności i rozpaczy. Staramy się, jak
mo\emy, aby dawać przykład, pokazywać drogę. Jesteśmy istotami pełnymi piękna i światła, ale
czerwonokrwiści ju\ nas nie słuchają. Straciliśmy znaczenie. Jest ich zbyt wielu, a nas zbyt mało.
To ich wola zmienia świat, nie nasza.
- Nie rozumiem. Przecie\ Charles Force jest najbogatszym i najbardziej wpływowym
człowiekiem w mieście, a ojciec Bliss zasiada w senacie. Oni obaj są błękitnokrwistymi, prawda?
 spytała Schuyler.
- Charles Force  wypowiedziała Cordelia ponuro, mieszając miód w herbacie. Odło\yła
ły\eczkę z taką złością, \e inni goście obejrzeli się, słysząc niespodziewany dzwięk. jej twarz
ściągnęła się.  On ma własne plany. Jeśli zaś chodzi o senatora Llewellyna, zajmowanie
stanowisk publicznych stanowi naruszenie naszego Kodeksu. Nie powinniśmy wpływać
bezpośrednio na sprawy polityczne ludzi. Ale czasy się zmieniają.  Popatrz na jego \onę  w
głosie Cordelii pojawił się cień niesmaku.  W jej guście i sposobie ubierania się nie ma nic
błękitnokrwistego. O ile pamiętam, coś takiego nazywa się  równaniem w dół". - Westchnęła,
kiedy Schuyler poło\yła rękę na jej dłoniach.  Jesteś dobrym dzieckiem, a ja ju\ zbyt wiele ci
wyjawiłam. Być mo\e pomo\e ci to pewnego dnia, kiedy poznasz całą prawdę. Ale nie teraz.
Cordelia nie miała do powiedzenia ju\ nic więcej.
W milczeniu dopiły herbatę. Schuyler zjadła jeszcze kawałek czekoladowej ekierki, ale
odło\yła resztę na talerzyk. Po tym, co usłyszała od Cordelii, straciła apetyt.
DWADZIEZCIA TRZY
To wkurzające, \e najlepszy przyjaciel potrafił sprawić swoim postępowaniem, \e wszystko w
środku zawiązywało się w bolesne supły. Oliver doskonale wiedział, gdzie wsadzić szpilę.
Klon-naśladowca, jasne. A co z nim, z jego Vespą i fryzurą za sto dolarów?
I corocznymi przyjęciami urodzinowymi na pokładzie rodzinnego sześćdziesięciometrowego
jachtu? Czy nie próbował w ten sposób bezskutecznie zdobywać popularność? Od zebrania
Komitetu i podwieczorku z Cordelią Schuyler czuła się, jakby stąpała po bagnie, nie mogąc
znalezć sobie miejsca. Babka potwierdziła tyle domysłów na temat ich przeszłości i tyle spraw
wcią\ pozostawało tajemnicą. Dlaczego Allegra Pozostawała w śpiączce? Co się stało z jej
ojcem? Schuyler czuła się bardziej zagubiona ni\ zwykle, tym bardziej \e Oliver nadal z nią nie
rozmawiał. Do tej pory nigdy się nie kłócili - \artowali nawet, \e są dwiema połówkami jednej
osoby. Lubili te same rzeczy (50 Centa, filmy s-f, kanapki z pastami i musztardą) i nie cierpieli
tych samych rzeczy (Eminema, pretensjonalnych
gal oskarowych, zaślepionych wegetarian). Ale od kiedy Schuyler przeniosła Jacka z kolumny
"zgniłe jajo przeniosła Jacka z kolumny  zgnile jajo" do kolumny "ciacho" bez pytania Olivera o
zgodę, przyjaciel po prostu odciął się od niej. Reszta tygodnia minęła bez znaczących wydarzeń,
Cordelia, jak ka\dej jesieni, wybrała się na Martha's Vineyard, Oliver nadal nie zauwa\ał
istnienia Schuyler, a ona nie miała więcej okazji, \eby porozmawiać z Jackiem. Na szczęście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum