[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przenikliwym spojrzeniem, lodowatym i gorącym
jednocześnie. Z jednej strony wzrok ten wywoły-
wał w niej przerażenie, z drugiej zaś podniecenie,
jakby oczekiwała, że za moment zdarzy się coś
szalenie ekscytującego.
I zdarzyło się. Conner pocałował ją gwałtownie,
namiętnie, szorstko, niemal brutalnie, jednak się nie
cofnęła. Wręcz przeciwnie, odpowiedziała pragnie-
niem, o jakie sama nawet siebie nie podejrzewała.
Zawarła w tym pocałunku wszystkie uczucia, które
narodziły się w niej w ciągu tych kilku dni ich
znajomości. Obmyła się w nim ze złych emocji,
jakie przepełniały ją od chwili niefortunnego przy-
bycia do Bankstown.
Gdyby tego zażądał, kochałaby się z nim teraz, na
stole bilardowym, na podłodze, wszędzie. Tak bar-
dzo go pragnęła... Ale oderwał się od niej równie
gwałtownie, wycierając usta wierzchem dłoni, jak
gdyby chciał się pozbyć jej smaku.
 Przepraszam cię, Jessico. Nie miałem zamiaru
tego robić...
 Nic nie szkodzi  wyszeptała, łapiąc z trudem
oddech.  O co chodzi, Conner? Czy to pogrzeb aż
tak bardzo cię przygnębił?
 Nie. Nie pogrzeb. Coś innego...  Odwrócił
wzrok.  Coś, co dzisiaj usłyszałem.
 Coś na mój temat?
72 Joanna Wayne
 Czy znałaś wcześniej Marcusa? Zanim spot-
kaliście się w hotelu?
A więc poznał jej tajemnicę. Powinna była się
domyślić, że przeszłość nie da jej o sobie zapomnieć
i powróci ze zdwojoną siłą w najmniej odpowied-
nim momencie.
 Tak. Znałam go...
Conner wyglądał na zaskoczonego tym wyzna-
niem. Zaskoczonego i zdruzgotanego.
Wrócili do auta, gdzie mogli swobodnie poroz-
mawiać, bez świadków i bez konieczności prze-
krzykiwania trzeszczącej szafy grającej. Wspomnie-
nie pocałunku wciąż w nich trwało, co utrudniało
nieco rozmowę, zwłaszcza gdy spojrzenia przypad-
kowo się spotykały.
 Nie mam rodziny, wychowywałam się w do-
mu dziecka w Meyers Bickham, jakieś pięćdziesiąt
kilometrów na północ stąd. Twój brat był kimś
ważnym w sierocińcu, choć dokładnie nie wiedzia-
łam, jaką funkcję pełnił. Poznałam go, gdy miałam
dziesięć lat, i bardzo się go bałam.
 Ile lat minęło od tamtej pory?
 Dziewiętnaście...
Taki szmat czasu, a jednak wspomnienia tam-
tych wydarzeń były tak żywe, jakby wszystko
rozgrywało się zaledwie przed paroma dniami. Sa-
motność. Przerażenie. Poczucie winy.
 Moja matka porzuciła mnie  ciągnęła z bólem.
 Zawiozła pewnego dnia do sierocińca, zostawiła
bez słowa wyjaśnienia i nigdy więcej nie wróciła.
Cienie przeszłości 73
Wiele lat pózniej dowiedziałam się, że zmarła
z przedawkowania heroiny.
 A ojciec?
 Nie znałam go. Matka nie wyszła za niego za
mąż, a w akcie urodzenia było wpisane tylko jej
nazwisko.
Conner patrzył niewidzącym wzrokiem przed
siebie. Przyjrzała się jego twarzy. Nie była w stanie
odczytać z niej żadnych emocji.
 Opowiedz mi o swoim związku z Marcusem.
 Jakim związku? Nie rozumiem. Marcus poja-
wiał się i znikał. Gdy narozrabiałam, musiałam iść
do niego na rozmowę i tłumaczyć się ze swego
zachowania. A że często wpadałam w tarapaty,
często chodziłam do niego na dywanik.
,,Doprowadziłaś do śmierci małego dziecka.
Trzeba będzie powiadomić pana Haydena. Przez
ciebie niewinne dziecko nie żyje. Przez ciebie  .
Do oczu napłynęły jej łzy, a gardło tak się
ścisnęło, że nie potrafiła wydobyć ani słowa. Minęło
dziewiętnaście lat, a poczucie poniżenia i wstydu
wciąż jej nie opuszczały.
Conner odwrócił twarz, by zajrzeć jej w oczy.
 A jakie były twoje relacje z Marcusem przed
jego śmiercią?  zapytał tonem oskarżenia.
Wreszcie pojęła, co go dręczy. Wszystko wskazy-
wało na to, że podczas pogrzebu usłyszał na jej
temat coś, co sprawiło, iż zwątpił w jej niewinność.
Było jej przykro, że przyjął bezkrytycznie skierowa-
ne przeciwko niej kłamstwa. Miała nadzieję, że uda
jej się przekonać go, co jest prawdą, a co nie.
74 Joanna Wayne
Przynajmniej teraz wiedziała, na czym polega prob-
lem i z czym musi się zmierzyć.
 Conner, nie zabiłam twojego brata. Nie wi-
działam go od dziewiętnastu lat i bardzo żałuję, że
spotkałam go tamtego wieczoru w hotelu. Nie
kłamałam, gdy mówiłam, że go nie znam. Tak
bardzo starałam się zatrzasnąć drzwi za bolesną
przeszłością, że dopiero gdy siedziałam w tonącym
samochodzie, zdałam sobie sprawę, dlaczego jego
twarz wydała mi się znajoma. Początkowo tłuma-
czyłam to sobie tym, że Marcus był znanym poli-
tykiem.
Głos drżał jej równie mocno, jak ręce i nogi.
Otworzyła drzwi i wyskoczyła z auta, nie wy-
trzymałaby bowiem ani chwili dłużej w jego cias-
nym wnętrzu, tuż obok niedawno tak bliskiego,
a teraz tak nieprzyjaznego mężczyzny. Jak mógł
w nią zwątpić? Czuła się, jakby zdradził ją najbliż-
szy, wieloletni przyjaciel...
Wiedziała, że od miasta dzieli ją kilka kilomet-
rów, ale nie obchodziło jej to. Miała nadzieję, że uda
jej się złapać okazję i dojechać do hotelu, nawet
gdyby oznaczało to wpadnięcie w oko medialnego
cyklonu. Nawet gdyby miała się w końcu spotkać
z zabójcą. Czuła, że musi znalezć się jak najdalej od
Connera.
 Wracaj do samochodu  rozległ się głos tuż za
jej plecami.
Szła nadal, nie zatrzymując się ani nie oglądając
za siebie.
 Daj mi spokój. Wracaj do swojego świata.
Cienie przeszłości 75
 To także i twój świat.  Złapał ją za ramię, tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum