[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niemal przykleić do Finna.
- Przepraszam - powiedziała i się zarumieniła. Finn odchrząknął.
- Nie ma sprawy - mruknął.
Poło\ył rękę na oparciu kanapy, co dało obojgu odrobinę więcej miejsca. Megan objęła się
ramionami i ciasno zało\yła nogę na nogę, starając się zrobić jak najmniejsza. Miała nadzieję,
\e narada nie potrwa długo, bo nie zamierzała ruszyć ani jednym mięśniem.
- Dobra, na pewno wszyscy wiemy, czemu tu jesteśmy - zaczął John. - Wasza matka i ja
zdajemy sobie sprawę, \e staracie się, \eby Megan dobrze się u nas poczuła...
Doug wydał pomruk, który usłyszała tylko Megan, a Finn przesunął się nieznacznie,
wciskając się w oparcie kanapy. Serce Megan waliło jak karabin maszynowy.
- No có\, mieliśmy nadzieję, \e nie trzeba będzie przeprowadzać tej rozmowy. Myśleliśmy,
\e mo\na wam, chłopcy, zaufać. Ze będziecie świecić przykładem - ciągnął John. - Ale
zachowanie Evana zeszłego wieczoru zmusza nas do działania.
- Niezle, palancie - powiedział Doug, piorunując starszego brata spojrzeniem.
Megan zarumieniła się okropnie. Doug wyjął długopis, ściągnął zębami skuwkę i zaczął
poprawiać rysunek na d\insach.
- A zatem, gdyby któryś z was, barany, miał jakieś inne pomysły co do nowej osoby
mieszkającej pod tym dachem, mama i ja mo\emy wam powiedzieć tylko jedno - grzmiał
John. - Dla was Megan nie jest dziewczyną.
Doug zachichotał, a Megan usiłowała zapaść się pod kanapę. Wzrok wbiła w sęk drewnianej
podłogi na środku pokoju.
- No to czym jest? - zapytał niewinnie Caleb, co rozśmieszyło Douga i kilku innych.
- Caleb - powiedziała Regina z łagodnym wyrzutem. - Twój ojciec próbuje wam
wytłumaczyć, \e dopóki Megan mieszka z nami, macie ją traktować jak siostrę. Jesteście
wszyscy rodzeństwem, jasne?
Megan umierała z chęci spojrzenia na Evana. Zamiast tego zerknęła na prawo, na Iana,
częściowo przesłoniętego wielkimi balonami z gumy do \ucia. Fotem przeniosła wzrok na
Seana, który spoglądał na zegarek. Wreszcie, z mocarnym wysiłkiem, podniosła oczy na
Evana. Patrzył prosto przed siebie, piętami wybijając na podłodze nerwowy rytm.
- Megan? - odezwał się John. Odwróciła wzrok i spojrzała na Johna. - Tak?
- Rozumiesz? - spytał John.
- Och. Tak, proszę pana.
- A res2ta? - ciągnął John.
- Taa, łapy precz od Megan. Kapujemy - powiedział Doug. - Mo\emy ju\ iść?
- Zaraz! Czy to równie\ dotyczy Caleba? - wtrącił Ian i zaczął się zaśmiewać z własnego
\artu.
- Bardzo dowcipne, mądralo - skarciła go Regina. - Właśnie zarobiłeś tydzień wynoszenia
śmieci.
Doug wstał z miejsca.
- Jeszcze nie skończyliśmy - ostrzegł ojciec. Doug opadł z powrotem na kanapę z przesadnym
westchnieniem.
- Wiem, \e przyzwyczailiście się rządzić tym domem, ale to się teraz zmieni - przemawiał
dalej John podniesionym głosem. - Rodzice Megan powierzyli swoją córkę naszej opiece, a to
zobowiązuje nas wszystkich. Od tej chwili zaczniecie przestrzegać jej prawa do prywatności.
Nie wolno wchodzić do pokoju Megan bez pozwolenia, grzebać w jej rzeczach, a poza tym od
teraz obowiązuje zakaz wspinania się na dąb na podwórku.
- To nie fair! - zawołał Caleb.
- To jest drzewo do wspinania! - dodał Ian.
- Ju\ nie - odparł ojciec. - F wprowadzamy godzinę policyjną.
- Co? To ju\ przegięcie! - wyrwało się Dougowi. - Sean nigdy nie miał godziny policyjnej!
- No có\, sytuacja się zmieniła, odkąd Sean chodził do liceum - wtrąciła Regina.
- Taa, nie było tu Strzelca zastrzelca - prychnął Doug. - Chcesz przez tydzień wynosić śmieci?
- Johnowi zabłysły oczy. O Bo\e. Oni mnie za to zabiją. Oni mnie zwyczajnie zabiją.
- Godzina policyjna wypada o północy - poinformował John, spoglądając surowo na ka\dego
z synów po kolei. - I niech wam się nie wydaje, \e mama i ja nie będziemy tego egzekwować.
Jeśli sądzicie, \e ju\ wiecie, co to znaczy szlaban... Tylko mnie sprowokujcie. Idą nowe
czasy, panowie. Lepiej się z tym pogódzcie.
- Tato! - zaprotestował Evan, pochylając się w przód.
- Ev, jesteś ostatnią osobą, która powinna ze mną o tym dyskutować - odparł ojciec
stanowczo.
- No to pięknie - mruknął Doug pod nosem.
Finn klepnął go w potylicę, a Megan modliła się o bezbolesną śmierć. Jeśli ci faceci jeszcze
dotąd jej nie znienawidzili, teraz na sto procent to się stanie.
- No dobra, moi drodzy. - Regina klasnęła w dłonie. - Siadamy do stołu.
Tego wieczoru Megan energicznie wyszorowała twarz morelowym peelingującym \elem,
który Regina zostawiła dla niej w łazience. Wyglądało na to, \e Regina nadal usiłowała
wyrabiać w podopiecznej kobiece cechy, czy Megan się to podoba, czy nie. Ale to był
najmniejszy z problemów dziewczyny - Evan ani razu nie spojrzał w jej stronę podczas
obiadu, a Doug ciągle ją kopał pod stołem. A zawsze, kiedy ktoś podsuwał Megan półmisek,
Ian wrzeszczał:  Ręce precz! , i wybuchał śmiechem. Cała ta sytuacja była totalnie
upokarzająca.
Wszystko się uło\y, tłumaczyła sobie, wpatrując się we własne oczy w lustrze. Niestety, sama
w to nie wierzyła. McGowanowie właśnie zdusili w zarodku szansę na zbli\enie się Megan i
Evana, jakkolwiek ulotna była ta szansa wcześniej. Poza tym sprawili, \e Doug jeszcze
bardziej nie cierpiał ucią\liwej współlokatorki - a jeszcze wczoraj uwa\ała, \e to ju\
niemo\liwe. Tyle dobrego, \e John. ponaglany przez Reginę, zało\ył zamki w drzwiach jej
pokoju i łazienki. W przeciwnym razie którejś nocy mogłaby się obudzić i zobaczyć, jak
Doug szykuje się, \eby ją udusić poduszką.
Megan opłukała twarz wodą i zakręciła kran. Um. Okay, to nawet całkiem ładnie pachnie.
Kiedy zaczęła się wycierać, usłyszała za ścianą głosy i zastygła w bezruchu. Głosy
dochodziły z pokoju Evana.
- No, padaka - szepnął ktoś. - Odkąd to tak im odpaliło z tym przestrzeganiem reguł? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum