[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ZrobiÅ‚ minÄ™ skrzywdzonego chÅ‚opca, co jednak nie wzru­
szyło Leyne.
- Znasz mojÄ… sytuacjÄ™.
- Warto jeszcze raz spróbować.
Wolałaby nie próbować, ale miała trochę wyrzutów, bo
kilkakrotnie go zawiodła.
- W piątek będę bezdzietna - mruknęła.
Dianne niedawno poznaÅ‚a pilota, który bardzo siÄ™ jej po­
dobaÅ‚. Pilot rzadko miaÅ‚ wolne weekendy i dlatego zapropo­
nowaÅ‚ randkÄ™ w czwartek. Dianne nieÅ›miaÅ‚o zapytaÅ‚a Ley­
ne, czy przyjmie jej córkę na noc. W zamian za tę opiekę
obiecała wziąć Pip każdego innego dnia. Leyne tak czy owak
wzięłaby Alice do siebie. WspółczuÅ‚a Dianne, której po bar­
dzo przykrej sprawie rozwodowej należaÅ‚o siÄ™ trochÄ™ przy­
jemności.
Keith zarezerwowaÅ‚ stolik w hinduskiej restauracji pole­
canej przez jego znajomych.
Wieczorem byÅ‚ telefon z dalekiej Brazylii. Niestety nie za­
dzwoniła Maxine, lecz mężczyzna, który przedstawił się, ale
210 Jessica Steele
Leyne zapamiÄ™taÅ‚a jedynie imiÄ™. Brazylijczyk mówiÅ‚ niewy­
raznie, ledwo go rozumiała.
- Pan Turnbull pyta, jak pani siÄ™ czuje.
- Czy moja siostra, Maxine, nie może zadzwonić?
Maxine i Turnbull widocznie przebywali, gdzie diabeł mówi
dobranoc, dlatego skorzystali z pośrednictwa tego człowieka.
Chciała poprosić, aby przekazał siostrze, że czeka na telefon od
niej, lecz zreflektowała się. To zbędne, bo przecież Maxine wie,
jak niecierpliwie ona i Pip wyczekują wieści od niej.
- Pani zamartwia siÄ™ - powiedziaÅ‚ Urbano. - Mam zapy­
tać o jej córkę.
- Zamartwia siÄ™?
Czy Urbano użył właściwego słowa? Może się pomylił?
- Obie jesteśmy zdrowe.
- Jej córka? - zapytał Urbano.
- Córka jest zdrowa. Może pan ją usłyszeć. - Przywołała
Pip. - Powiedz coÅ› temu panu. Dzwoni zamiast mamusi.
Podała słuchawkę.
- Dobry wieczór - rzekła Pip i przez chwilę słuchała. -
Tak, na imiÄ™ mam Philippa. - Znowu posÅ‚uchaÅ‚a, ale nie­
pewnie spojrzała na Leyne. - Chyba pyta, jak się czuję.
- Więc powiedz.
- CzujÄ™ siÄ™ bardzo dobrze, dziÄ™kujÄ™. Czy...? - UrwaÅ‚a i od­
dała słuchawkę. - Już nikogo nie ma.
Leyne przyłożyła słuchawkę do ucha; połączenie zostało
przerwane.
- Ale niespodzianka, co? Oczywiście przyjemniej byłoby
rozmawiać z mamusiÄ…, ale widocznie jest daleko od cywili­
zacji. Poprosiła tego pana, żeby do nas zadzwonił.
Upragnione słowa 211
- Gdyby sama zadzwoniła, mogłabyś zapytać o tatusia -
cicho powiedziała Pip.
- Kochanie, bądz cierpliwa - jak zwykle poradziła Leyne.
NależaÅ‚o za wszelkÄ… cenÄ™ ustrzec siostrzenicÄ™ przed cier­
pieniem. A Pip byÅ‚aby bardzo nieszczęśliwa, gdyby dowie­
działa się, że Jack nie chce uznać jej za córkę.
- Wciąż szukasz, prawda?
- Tak. Niestety jeszcze nie dowiedziaÅ‚am siÄ™ niczego kon­
kretnego. Jak będę miała dobrą wiadomość, oczywiście zaraz
podzielÄ™ siÄ™ z tobÄ….
PostanowiÅ‚a pracować w domu, aby rano móc wyekspe­
diować dziewczynki do szkoÅ‚y. ZabroniÅ‚a im paplać do pół­
nocy, ale gaduły zlekceważyły zakaz.
Po odwiezieniu dziewczÄ…t zabraÅ‚a siÄ™ do sprzÄ…tania. ZdjÄ™­
ła pościel małego gościa i zrobiła porządek w kuchni. Dopiero
przed jedenastÄ… zasiadÅ‚a przy komputerze i intensywnie praco­
wała do pierwszej. Zamiast lunchu zjadła kilka herbatników.
Była pochłonięta rozwiązywaniem trudnego zadania,
gdy rozlegÅ‚ siÄ™ dzwonek przy drzwiach. Zerknęła przez ok­
no i zobaczyła auto. Jeśli wzrok jej nie mylił, był to ten sam
samochód, którym jechała na sobotnią wycieczkę.
Serce natychmiast zaczęło galopować. Aby je uspokoić, tÅ‚u­
maczyÅ‚a sobie, że zapracowany prezes nie skÅ‚ada wizyt w poÅ‚o­
wie dnia. Mimo to ręka jej się trzęsła, gdy otwierała drzwi.
To jednak on! Zielonooki, czarnowłosy Dangerfield.
W eleganckim garniturze. Na widok takiego mężczyzny
wrażliwa kobieta traci głowę.
Nie jestem wrażliwÄ… kobietÄ…, pomyÅ›laÅ‚a Leyne. Nie za­
mierzała pierwsza się odezwać.
212 Jessica Steele
Jack patrzyÅ‚ w milczeniu, co bardzo jÄ… speszyÅ‚o. MiaÅ‚ iry­
tujący zwyczaj wprawiania jej w zakłopotanie.
Poczuła przejmujący powiew wiatru i dlatego odezwała
siÄ™ pierwsza.
- Wejdz, bo mi zimno.
Jack bez sÅ‚owa przekroczyÅ‚ próg. Leyne wolaÅ‚aby wysÅ‚u­
chać go w przedpokoju, lecz z wrodzonej uprzejmoÅ›ci zapro­
siła do pokoju. Usiadła i wskazała fotel daleko od siebie.
- Masz urlop?
- Nie, tylko przerwÄ™ na lunch. Mnie też przysÅ‚uguje - od­
parł żartobliwym tonem.
- Ja dziÅ› pracujÄ™ bez przerwy - rzekÅ‚a oschle. - Pózno za­
częłam. Skąd wiedziałeś, że jestem w domu? Mogłam być
w biurze.
- Ale nie byłaś. Zadzwoniłem...
- Do mojej firmy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum