[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie wiedział, jak długo tak siedział. Na liliowym niebie pojawiły się
pomarańczowoczerwone zorze. Nie była to codzienna obietnica dawana Ziemi przez Słońce,
ale nawet ten obcy wschód przyniósł ze sobą uspokojenie i uczucie, że podjął właściwą
decyzję.
Storm stanął na wprost jarzących się barw i uniósł w górę najpierw nóż, potem emiter
- broń wojownika, aby pobłogosławiło je wstające słońce.
Skierował je ku życiodajnemu ognisku, płonącemu na niebie, a potem ku ziemi, z
której niegdyś Dalecy Bogowie ulepili człowieka. Nie był Zpiewakiem, nie miał prawa
wzywać tych sił. Zresztą, tak daleko od ziemi Dinehów Bogowie nie mogli go słyszeć. Ale w
głębi serca Storm wierzył, że mogą i słyszą.
Piękno jest wokół&
Ten kroczy w pięknie&
Dobro jest wokół&
Ten kroczy w pięknie&
Być może, pomylił słowa, być może, zle zrobił usiłując zastąpić Zpiewaka. Ale sądził,
że Duchy Przodków zrozumieją.
ROZDZIAA 6
Wiatr, który sprowadził Storma na pagórek, zamarł wkrótce. Surra, łagodnie mrucząc,
otarła się o jego nogę i podsunęła głowę pod dłoń. Usłyszał głosy meerkatów. Nad nimi, na
tle budzącego się nieba widoczna była ciemna sylwetka orła witającego nowy dzień. Storm
odetchnął głęboko. Uczucie zagubienia i osamotnienia opuściło go, kiedy wrócił do obozu.
Przyglądając się Sorensonowi, szybko doszedł do wniosku, że człowiek ten jest
równie dobrym organizatorem jak Larkin. Było ich tam niewielu - Sorenson, Mac Foyle,
który kierował załadunkiem, i trzech Norbisów. Pomiędzy nimi Storm dostrzegł Gorgola.
Ziemianin podniósł dłoń na znak pozdrowienia.
Foyle patrzył ze zdziwieniem na siedzące na grzbiecie klaczy meerkaty i na
przymocowaną do pakunków poprzeczkę dla Baku. Tylko Surra, która bez trudu mogła
dorównać kroku obciążonym koniom, miała podróżować na własnych nogach.
- Dziwni jezdzcy - Foyle zatrzymał Storma. - Co to za zwierzaki, chłopie? Małpy?
Słyszałem o nich, ale ich nigdy nie widziałem.
- Meerkaty - wyjaśnił Storm.
- Z ziemi, co? - Foyle sprawdził uprząż, patrząc z uznaniem na objuczoną klacz, a
potem przyprowadził swojego wierzchowca. Wyglądają na niegłupie. Co potrafią?
- Przede wszystkim kopać. Widzisz, jakie mają pazury? Jak trzeba, to mogą strasznie
nakurzyć. Przynoszą też wszystko, co im się spodoba. Takie małe złodziejaszki.
Pstryknął na nie palcami. Zwierzęta spojrzały do tyłu, nie zamierzając się ruszyć.
- Słyszałem w mieście o tobie i twoich zwierzętach. Nazywasz się Storm, prawda?
Słyszałem, jak załatwiłeś tego poganiacza od Goriunda. Chłopcy mówili, że go tylko
stuknąłeś w głowę.
- A, to taka sztuczka komandosów - uśmiechnął się Storm. - Facet, chciał się po prostu
przeciągnąć, tyle że zrobił to trochę za mocno i nie w tę stronę, co trzeba&
Foyle zmierzył go wzrokiem.
- Założę się, że chłopaki mieli rację. Ostry z ciebie facet. Duży nie jesteś, ale właśnie
tacy potrafią narobić kłopotu. Szkoda, że nie widziałem tej zadymy!
Foyle szarpnął powróz pierwszego konia i zwierzę posłusznie zrobiło krok do tyłu.
Ruszyli zboczem w dół w kierunku rzeki. Surra stanęła na (brzegu prychając ze
wstrętem na widok wody. Storm uspokoił ją i rzucił jej koniec powroza, który chwyciła w
zęby. Wszyscy razem, z kotem płynącym obok koni, przebyli rzekę i dotarli do równiny, nad
(którą górowały szczyty sięgające lawendowego nieba.
Sorenson znał się nie tylko na organizacji wyprawy. Potrafił też |mą dowodzić.
Wkrótce okazało się, że już po raz trzeci wyrusza na (poszukiwanie Zamkniętych Grot.
- Prawdziwym problemem jest woda - wyjaśniał. - Można się tam udać na wiosnę albo
jesienią na zaledwie cztery tygodnie, potem trzeba zmykać. Gdyby się chciało zostać dłużej,
trzeba by wiezć wodę i żywność na koniach, a to jest nie do zrobienia. Poza tym | moi
przełożeni nie chcieliby nawet słyszeć o czymś tak kosztownym. Przed Wojną trafił nam się
dobry sezon. W Krabyaolo, na skraju regionu Szczytów rozpoczęliśmy wykopaliska i
znalezliśmy rzezbę, która narobiła sporo zamieszania w pewnych kręgach. Dlatego władze
dają nam, od czasu do czasu, jakieś psie pieniądze na te wycieczki. Gdybym znalazł coś
naprawdę ważnego, może zdecydowaliby się założyć stały obóz badawczy. Słyszałem, że
tam, dokąd tym razem jedziemy, jest łatwiej o wodę&
- Ta rzezba, którą znalezliście& Dlaczego jest taka ważna?
- Widział pan kiedyś jakieś znalezisko z Lo Sak Ki? - odpowiedział pytaniem
Sorenson.
- Nie, chyba nie&
- To unikatowe rzezby odnalezione w prowincji Lo Sal na Trzeciej Altara. Ich bardzo
skomplikowane zdobnictwo dowodzi długiego rozwoju sztuki. Ta ornamentyka powstała na
Altarze. A rzezba, którą znalezliśmy, powtarza co najmniej dwa podstawowe motywy z Lo
Sak Ki.
- Nie sądzę, żeby można było wymyślić bardzo wiele różnych wzorów - zastanawiał
się głośno Storm. - Około dwóch tysięcy planet, na których tworzy się sztukę. Dwadzieścia
pięć pozaludzkich ras o wysokiej inteligencji. I te wszystkie wymarłe cywilizacje, które
odkryliśmy w kosmosie. Chyba ornamenty mogą się powtarzać bez wzajemnych powiązań
kulturowych.
- Dosyć logiczne. Ale niech pan spojrzy - Sorenson wskazał ketoh na ręce Ziemianina.
- To, jak sądzę, pochodzi z Ziemi, może być wytworem jakiejś mniej znanej kultury
plemiennej, być może miało znaczenie obrzędowe.
- Wykonano to z łuku używanego przez moje plemię w czasach, gdy byli to jeszcze
pustynni nomadzi.
- A czy ci ludzie byli narodem dominującym na Ziemi, gdy jeszcze istniały odrębne
narody? Storm zaśmiał się.
- Sądzę, że tak o sobie myśleli, ale byli w błędzie. Władali małym skrawkiem
kontynentu przez kilka lat. Nie, nie byli rasą panującą. Ich kraj został zdobyty przez ludzi o
białej skórze, reprezentujących cywilizację techniczną i uważających moich ziomków za
dzikusów.
- Wynika z tego, że taka bransoleta nie była przedmiotem powszechnie znanym i
noszonym na Ziemi?
-Nie.
- No więc, co by pan pomyślał, gdyby powiedzmy na& Gdzie pan służył w czasie
wojny, Storm?
- Na Lev, na Angol&
- Lev? W porządku. Załóżmy więc, że będąc na Lev przeszukuje pan jakieś
rumowisko i znajduje tam duplikat pańskiej bransoletki. Oczywiście, ostatnio nie zawitał tam
żaden galaktyczny oddział i żaden współczesny Ziemianin nie mógł jej tam zostawić. Co by
pan wtedy pomyślał?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Antoni Ferdynand Ossendowski Przez kraj ludzi, zwierzÄ t i bogĂłw
- komisja biologii zwierzat doswiadczalnych
- McKillip Patricia A. Mistrz zagadek 03 Harfista Na Wietrze
- Andre Norton Gryf w chwale
- Czechow Antoni Drobiazgi_zycia
- Fiedler Arkady DzićÂkujć Ci, Kapitanie
- Mandy M Roth Warriors Of Darkness (Ncp)
- 1022. Maynard Janice śąar uczućÂ
- Cezar wojna_aleksandryjska
- Montgomery Lucy Maud Wymarzony Dom Ani 5
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nomegusta.xlx.pl