[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dotknięty procesem, któremu próbuje się przeciwstawić? Poradnik zdrowego \ywienia? Analizę
meczów piłkarskich podczas ostatniej kolejki ligi? Jeśli tak  utonęliśmy, drogi czytelniku. Ale i to
stwierdzenie zrozumiesz opacznie.
Co gorsza, w ostatnich tygodniach proces ten wykroczył poza obszar ściśle językowy.
Uświadomiłem sobie właśnie, \e nazwy kolorów mogą zamieniać się miejscami bez najmniejszego
trudu, bez szans na dekonspirację choroby języka  o ile tylko ludzie zaczną postrzegać rozmaicie
pokolorowany świat, ale pokolorowany konsekwentnie. Jeśli wszędzie tam, gdzie ja postrzegam
barwę niebieską, moi blizni widzą jaskrawą \ółć, będą \ółć nazywali kolorem niebieskim i nigdy
się nie przekonam, \e spacerują pod niebem, które ja nazwałbym cytrynowym. Jakoś natychmiast,
kiedy naszła mnie ta ostatnia refleksja, spostrzegłem z niepokojem, \e powierzchnie, które
spodziewałem się odczuć jako śliskie, okazują się chropawe; \e zdarza mi się, dotykając czegoś, o
czym wiem, \e jest ciepłe, doświadczać przera\liwego zimna. Opierając dłonie o blat mego
dębowego biurka, czuję czasem, jak delikatnie ugina się on pod lekkim naciskiem moich palców.
Zacząłem te\ widzieć coraz gorzej. Poszedłem zatem do okulisty (łudząc się, \e chodzi jedynie o
mój wzrok), a poniewa\ zapomniał on jakiejś pieczątki na recepcie, na co zwrócono mi uwagę w
47
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: aura89@o2.pl
aptece  choć czy trafnie zrozumiałem słowa sprzedawczyni?  nazajutrz udałem się do niego
powtórnie. Tak, to ta druga wizyta zmobilizowała mnie wreszcie do spisania straszliwej wiedzy,
gromadzonej przez całe moje \ycie. Wchodzę, patrzę: a tu zamiast blondyna z grzywka na prawą
stronę, rumianego i wesołego, siedzi łysawy brunet o czerstwej cerze, w srebrnych okularach.
Powiadam speszony: doktor śukowski?- Tak, odpowiada tamten, jak gdyby nigdy nic. Ale jeszcze
wczoraj nie byłby pan doktorem śukowskim?, dopytuję się rozpaczliwie. l słyszę, jak wyrok:
wczoraj mo\e i nie.
48
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: aura89@o2.pl
Linia nocna
I oto znajdujÄ™ siÄ™ jesieniÄ… 1983 roku na przystanku autobusu nocnego 601, obok pomnika
Czterech Zpiących na warszawskiej Pradze. Jest koniec pa\dziernika, pózny wieczór. Wracam. Od
zawieszenia stanu wojennego lubiłem tak je\dzić, to była mo\e reakcja na odwołanie godziny
milicyjnej, a mo\e przeczucie, \e po zmroku stanÄ™ siÄ™ kimÅ› innym ni\ za dnia i spotkam innych
ludzi ni\ ci spotykani zazwyczaj. W autobusie linii nocnej panowała atmosfera rodzinnej bliskości,
jakbyśmy znalezli się w taksówce (nieco tańszej ni\ rzeczywista): nic z rutyny powrotów do pracy,
kołowrotu wcią\ tych samych zdarzeń. Dla ka\dego pasa\era to przygoda, chwilowe zniesienie
obowiązków, bo przecie\ w Polsce o tej porze zazwyczaj się śpi. Jest nas mało i nikt nie mo\e być
pewien przebiegu trasy, a i miasto prezentuje za oknami nieznane oblicze, ospałe, ciemne,
opuchnięte od mroku. Nikt nie wie, gdzie wypadnie następny przystanek. Aatwo nawiązuje się
rozmowy, oczywiste sojusze banitów z normalnego \ycia. Nawet pijacy są odświętni, te\ nale\ą do
tej małej resztki wspólnoty, bo po tamtej, wielkiej, nic nie zostało poza porcjami ciemnych
sylwetek, które rozwo\ą po tajemniczym mieście chrypiące cię\ko wozy, dziwnie rozpędzone
wśród opustoszałych ulic.
Więc stoję na przystanku i wracam do siebie. Autobusy nocne zje\d\ają się wszystkie pod
Dworcem Centralnym, skąd potem ruszą na sygnał, dalej i dalej, stado ryczących słoni; tylko ten
jeden nie, na który czekam: bo 601 mknie osobno, w poprzek miasta, przez Wisłę, samotnik
niezbaczający za stadem. Nie wiem, skąd jedzie i dokąd, nigdy nie pojechałem nim do końca; bo
choć lubię tak jezdzić nocami, nie przekraczam nigdy tych dwóch miejsc: okolicy, gdzie mieszkam,
i przystanku w pobli\u Czterech ZpiÄ…cych. Jestem przecie\, mimo wszystko, odpowiedzialnym
człowiekiem. I powa\nym. A dalej byłoby za daleko.
Ulicą zbli\a się wreszcie czerwono-\ółty potwór, rycząc \alośnie. Wsiadam do ciemnego
wnÄ™trza, po omacku odnajduje kasownik. MoszczÄ™ siÄ™ na lepkiej podwójnej kanapie, vis-à-vis mnie
 młoda dziewczyna ostrzy\ona krótko, przy skórze. W przepływających pospiesznie plamach
światła z ulicznych latarni widzę jej ładną twarz i niepokojące guzy, zniekształcające czaszkę.
Obserwuje mnie uwa\nie, odpowiadam na jej wzrok śmiało, inaczej ni\ za dnia.
 Jak masz na imię?  pyta. Ledwo słyszę jej głos w warkocie silnika. Takie rzeczy zdarzają
siÄ™ w nocnych autobusach. Wymieniam swoje imiÄ™ i odpowiadam pytaniem:
 A ty jak?
 Ajatak.
Nie ma się co dziwić, niech się nazywa, jak chce. Więc kiwam głową z aprobatą i
49
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: aura89@o2.pl
przyglądam się jej ju\ otwarcie: ma jaskrawo pomalowane usta, dostrzegam na światłach przy placu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum