[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie będzie się wyrywał, to nic mu się nie stanie.
Basowy głos zabrzmiał tak znajomo, że Tess odruchowo spojrzała na mężczyznę, który
trzymał ją w żelaznym uścisku. Słuch jej nie mylił, to był kuzyn Thomas, tylko skąd on się
tu wziął? Powinien być u króla albo u siebie w zamku, a nie tu w Donnbraigh. On
tymczasem uniósł brwi, przyglądając jej się z uwagą, jakby nie wierzył własnym oczom
albo szukał czegoś w pamięci.
 Thomasie, nie poznajesz mnie?!  zawołała po hiszpańsku.
Chyba... chyba tak, to znaczy nie  odparł z wahaniem w tym samym języku.
 Przyjrzyj się dobrze, ty głupcze, to ja, Tess.
 Rzeczywiście, złorzeczysz jak ona, ale ci nie wierzę. Może jesteś oszustką. Było tu już
kilku takich, którym wydawało się, że wyciągną od nas obiecaną nagrodę za dostarczenie
hrabianki całej i zdrowej.
 A Meghan, twoja żona, już wie, że łazisz i gadasz przez sen?  Tess przywołała
rodzinny sekret znany niewielu tylko osobom, aby go przekonać.
Zdumiał się, chwycił ją za ramiona, obrócił twarzą do światła i uważnie jej się przyjrzał.
Uśmiechała się, czekając cierpliwie, kiedy wreszcie kuzyn przekona się, że wzrok go nie
myli. Trwało to dobrą chwilę, aż w końcu Thomas krzyknął radośnie.
 Tess!  1 wziął ją w ramiona w serdecznym uścisku. Zaraz potem zarzucił ją tysiącem
pytań i znów minęła dobra chwila, nim dziewczyna uświadomiła sobie, że cały czas mówią
po hiszpańsku, a Reyan może nie rozumieć, o czym rozmawiają.
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/
Rzeczywiście nie rozumiał ani słowa i złościł się, choć, oczywiście, nie okazywał tego po
sobie, że Tess ściska się z przystojnym barczystym blondynem i szczebiocze w obcym
języku, nie pamiętając o jego  sir Halyard  istnieniu. Postanowił, że przy pierwszej
okazji przypomni jej, że nie przybyła tu sama.
 Tess!  zawołał gromko, nie mogąc dłużej wytrzymać. Dwóch pachołków, którzy
trzymali go za ramiona, ścisnęło go jeszcze bardziej w obawie, że zacznie się wyrywać. 
Tess!  powtórzył.  Skoro już nasi gospodarze przekonali się, kim jesteś, to może
powiesz im, kim ja jestem, a przynajmniej, że nie jestem wrogiem.
Pomogło. Oderwała się od blondyna i spojrzała nieco speszona, że nie zajęła się Reyanem
wcześniej. Ale stwierdziwszy, że jest cały i nie dzieje mu się krzywda, odetchnęła.
Przemknęło jej nawet przez myśl, aby udać, że nie usłyszała dyktowanych złością
okrzyków, lecz Thomas wziął sprawy w swoje ręce.
 Kto to jest?  spytał po angielsku.
 Sir Reyan Halyard.  Zamarła, widząc, jak na dzwięk tego nazwiska kuzyn sięga po
miecz. Chwyciła go za ramię.  Nie!  krzyknęła.  Nic mu nie rób. To rycerz Jego
Królewskiej Mości.
 Jeśli nawet jest bratem samego papieża, to też mnie nie powstrzyma. To łotr, odważył
się podnieść rękę na ciebie, porwał cię i będzie miał za swoje.
 Ależ on nic mi nie zrobił, a tak naprawdę to uratował mnie od śmierci.
 Być może, najpierw jednak wystawił twoje życie na ryzyko.
 Większe niebezpieczeństwo groziło mi z rąk Thurkettle a.
 Taaak? No cóż, widzę, że nie wiem wszystkiego. Puśćcie go  rozkazał pachołkom.
 Nic ci nie jest?  spytała Tess, podbiegając do Reyana.
 Nic, w porządku.
 Pójdziemy teraz do stryja Silyia  oznajmił Thomas, polecając służbie zająć się końmi
gości.
Ruszył przodem, Tess odczekała chwilę, aż odejdzie parę kroków, i wzięła Reyana za
rękę.
 Słuchaj, jesteś pewien, że dobrze zrobiliśmy?  spytała zdjęta nagłym lękiem przed
spotkaniem ze stryjem.
 Potrzebujemy pomocy, a poza tym widzę, że się ucieszyli na twój widok.
 Ale stryj Silyio! Spojrzy na nas i wszystkiego się domyśli  szepnęła, bo Thomas
zatrzymał się i spojrzał na nich badawczo.
 Niczego się nie domyśli.
 Jestem pewna, że tak. On zna się na ludziach.
 Może to prawda, ale przecież nie mamy niczego wypisanego na czołach, a sami nie
będziemy wyjawiać naszych tajemnic.
 Stryj Silyio i tak się domyśli.  Pokręciła głową, pełna obaw.  Mówię ci, wystarczy,
że spojrzy, i wszystko wie. Thomas i Meghan nie wytrzymali i poszli do łoża przed
ślubem. Nikt ich nie widział, nikt się nie domyślał, a stryj tylko spojrzał i już wiedział,
czego się dopuścili.
 Głupstwa gadasz. Chodzmy, twój kuzyn czeka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum