[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Marty Robey, Jak sądzę - powiedział patrząc na zwłoki. - Czy to wypadek?
- Bardzo w to wątpię - odpowiedziała Ellie, wskazując na ranę w głowie. - Ktoś uderzył go w głowę
tępym narzędziem, po czym strącił ze skał. Poza tym Marty z pewnością nie spadłby z urwiska bez
czyjejś pomocy.
W tym momencie Jed poczuł satysfakcję. Sporo trudu kosztowało go odciągnięcie Marty'ego od Lynn
i sprowadzenie go do urwiska. Niewiele brakowało, a Abby przyłapałaby go na gorącym uczynku, ale
udało mu się schować w krzakach. Teraz musiał jeszcze tylko przetrwać przesłuchanie, jakiemu
zamierzała go poddać Ellie.
Na szczęście udało mu się odkryć jej słaby punkt. W stosunkach z mężczyznami, a w każdym razie z
nim, Ellie traciła pewność siebie. Jako Thorpe, budził w niej przestrach lub obrzydzenie. Pozostało mu
tylko wykorzystać jej słabość.
Jed przyjrzał się uważnie jej ciału, ukrytemu pod obcisłym, nylonowym kostiumem. Niewątpliwe tak
zrobiłby Thorpe, ale Jed wcale nie był pewien, czy starał się Jedynie dobrze zagrać swą rolę. Patrzył
na nią z przyjemnością -zapewne zbyt wielką.
Odetchnął głęboko, starając się uspokoić i powtórzył sobie w duchu, że jego własne uczucia nie
powinny tu grać żadnej roli.
- Zapewne masz rację. Możliwe jednak, że cię zauważył i zbytnio się śpieszył, pragnąc dołączyć do
ciebie. Twój wi-
dok może każdego mężczyznę wytrącić z równowagi. Szkoda, że nie powiedziałaś mi, że wybierasz
się na plażę. Gdybyśmy przyszli tu razem, byłoby to dla ciebie niezapomniane popołudnie.
- Aatwo mogę w to uwierzyć. Rzadko kiedy muszę znosić takiego zadufanego bałwana jak pan -
odcięła się Ellie. Zdziwiła ją łatwość, z jaką znalazła odpowiedz. Gdy chciała odejść, Thorpe objął ją
w talii. - Panie Thorpe, jeśli pan pozwoli...
- Nie pozwolę - odrzekł kładąc ręce na jej ramionach.
Ellie zmierzyła go pogardliwym wzrokiem, ale niewiele to pomogło. Dostrzegła w jego oczach
wyrazne pożądanie i zaczerwieniła się. Nie mogła wytrzymać jego spojrzenia dłużej niż kilka sekund.
Po chwili spuściła oczy.
Jej ciało reagowało na bliskość Jeda w sposób zupełnie dla niej nieoczekiwany. Czuła, jak twardnieją
koniuszki jej piersi, czego wcale nie krył elastyczny kostium. Serce zaczęło szybciej bić, miała
kłopoty z oddychaniem. Nie przywykła do takich reakcji. Nie wiedziała zresztą, czy Jed jej dotyka, bo
ma na to ochotę, czy też robi to dlatego, że tak postąpiłby Thorpe.
Jed lekko uścisnął jej ramiona, po czym przesunął dłonie nieco wyżej i zaczął palcami muskać jej
kark. Ellie lekko zadrżała.
- Być może to ja zabiłem Jamisona i Marty'ego. Być może ty masz być kolejną ofiarą. Mam nad tobą
ogromną przewagę, mógłbym cię łatwo udusić. Powinnaś bardziej na siebie uważać.
Ellie uniosła wzrok, zahipnotyzowana zimną grozbą czającą się w jego głosie. To ostrzeżenie wydało
się jej niezwykle erotyczne. Wyobraziła sobie, jak Jed kocha się z nią do utraty przytomności, po czym
w najmniej oczekiwanym momencie zabija ją gwałtownym ciosem noża.
Odwróciła wzrok starając się oprzytomnieć. Powtórzyła sobie, że to tylko gra. Znajdowali się na
opustoszałej plaży. Gdyby Jed naprawdę jej pragnął, już by ją wziął.
- Gdybyś naprawdę chciał mnie zamordować, Już byś to zrobił - powiedziała chłodno. - Nie traciłbyś
czasu na pogawędki.
Obrzucił ją przeciągłym spojrzeniem, usiłując jednocześnie zapanować nad swoimi uczuciami.
Popełnił błąd nadmiernie zbliżając się do Ellie. Dlaczego nie kazała mu się odczepić i nie zostawiła go
samego? Przecież powinna się go bać! Ta kobieta zawsze wyprzedzała go o krok, co chwila
zaskakując go w jakiś nieprzewidziany sposób.
Jesteś Thorpe, powtórzył sobie w duszy Jed. Graj swoją rolę. Powiedz coś obrażliwego. Nie pozwól,
żeby znów wygrała.
- A może na twój widok zmieniłem zdanie - powiedział głośno. - Może postanowiłem, że najpierw
wezmę cię do łóżka, a dopiero pózniej zamorduję? Przyznaj się, że chcesz się ze mną przespać.
Przecież dlatego dziś rano próbowałaś wejść do mojego pokoju.
Ellie zesztywniała. Jed był tak nieznośny, że natychmiast otrząsnęła się z chwilowego zauroczenia.
Odzyskała jasność myśli i wewnętrzny spokój. Nagle wyobraziła sobie kukłę Ellie White wisząca na
sznurze okręconym wokół rozpłatanej szyi. Przypomniała sobie, jak czyste wydało się jej to cięcie.
Morderca musiał użyć ostrego noża, a nie jakiegoś przypadkowego narzędzia w rodzaju odłamka
skały.
Ellie czasami zachowywała się z oślim uporem i to był właśnie jeden z takich momentów. Całą swoją
uwagę skupiła na pytaniu, czy grozi jej jakieś niebezpieczeństwo? Odpowiedz twierdząca byłaby
równoznaczna z wykryciem mordercy, oczywiście, o ile uszlaby z życiem.
Położyła dłonie na pośladkach Jeda i sprawdziła zawartość tylnych kieszeni jego szortów. Następnie
przesunęła dłońmi wokół jego bioder, w kierunku brzucha. Nawet nie pomyślała o tym, jak bardzo
erotyczny charakter ma ta rewizja. Szukała noża ukrytego w szortach. Myślała tylko o tym, żeby
zdobyć informację.
Owszem, zdołała się czegoś dowiedzieć, ale czegoś zupełnie innego niż chciała. Jed drgnął, gdy Ellie
przypadkiem dotknęła bardzo czułego miejsca.
- Do licha, co ty robisz? - jęknął zduszonym głosem. Ellie cofnęła ręce jak oparzona.
- Sprawdzam, czy nie ukryłeś noża.
- Noża? - powtórzył.
- Tak, noża. W kieszeni, albo za paskiem. Może w spodniach - odrzekła wyraznie wstrząśnięta. - Mam
zostać zamordowana za pomocą noża. Ktoś poderżnie mi gardło.
- Skąd wiesz?
- Nieważne. Wiem - powiedziała. Jed wciąż trzymał ręce na jej karku. - Jeśli mnie udusisz, zrujnujesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum