[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wioska ze szkołą i kliniką, a w całej okolicy toczą się prace mające na celu
likwidację tej pustyni.
 To znaczy?
Oczy mu błyszczały. Kochał pustynię i jej ludzi równie mocno, jak ona
nienawidziła.
 Posadzono tu sady oliwne.
 Ale kto ich dogląda?  Rozejrzała się.  Czy beduińscy nomadzi nie
są zawsze w ruchu?
 Kiedyś tak było, ale wszystko się zmienia. Choć wielu nadał żyje
według dawnych zasad, inni zapuszczają korzenie.
 Niektóre z tych namiotów są naprawdę wielkie. Ale czy powstały i
stałe siedziby?
 Tak, za grzbietem.
 Chyba bardziej mi się podobają namioty. Zawsze chciałam
odwiedzić obóz Beduinów  powiedziała nieco rozmarzonym tonem.
 Pamiętam.  Roześmiał się.
 Ale wtedy nie znalezliśmy ich, choć wyjechałam na wielbłądzie na
pustynię i nocowałam w rozstawionym przez ciebie namiocie  wspomniała
tamtą nieudaną wyprawę.
55
RS
Kilka sekund pózniej Tariq zahamował przy grupie mężczyzn
grających w karty w mizernym cieniu tamaryszku. Podnieśli wzrok i
zamarli.
Jeden z nich zerwał się i podszedł uścisnąć rękę Tariqa.
 Ekscelencjo, nie wiedzieliśmy, że zamierzasz nas odwiedzić.
Serdecznie witamy.
 Pogoda zmusiła nas do przyjazdu do was, będziemy wdzięczni za
nocleg.
 Z największą przyjemnością, ekscelencjo. Jesteś mile widziany na
dłużej niż jedna, marna noc. Mój dom jest niedaleko stąd, nowy, nie
zabraknie ci tam niczego.
 Dziękuję bardzo za propozycję, ale sheikhah pragnie zanocować w
namiocie, jeśli to nie zbyt wielka prośba z naszej strony.
Przywódca, którego Tariq przedstawił jako Ghaytha, popatrzył na
Jayne, jakby zwariowała, po czym rzucił okiem na niebo.
 Lecz, ekscelencjo, jeśli spadnie deszcz, całe otoczenie zamieni się w
grzęzawisko.
 Namioty nie przeciekają. Są tak zbudowane, by się oprzeć żywiołom,
słońcu, wiatrom czy burzom piaskowym. Jednak czy jesteś pewna, że nie
wolałabyś nocować pod solidnym dachem?  spytał Tariq Jayne.
 O ile nie sprawi to kłopotu naszym gospodarzom albo powódz nie
zagrozi twoim planom, chciałabym spać w beduińskim namiocie. Będzie to
dla mnie niecodzienne doświadczenie.  Uśmiechnęła się.  Dziękuję ci,
Tariq.
Namiot, do którego ich zaprowadzono, był duży i o wiele bardziej
luksusowy niż schronienia na obrzeżach obozu. Wnętrze podzielono
kotarami na dwie części.
56
RS
 To jest miejsce spotkań  wyjaśnił Tariq, wskazując sporą przestrzeń
wokół nich, umeblowaną kilkoma kwadratowymi stołkami nakrytymi
ręcznie tkanym materiałem oraz sofą osłoniętą długim pasem podobnej
materii. W kącie stał okrągły stolik z czterema krzesłami, ściany i podłogę
pokrywały piękne gobeliny.  Według tradycji w tamtej, odgrodzonej części,
kobiety przygotowują posiłki i tam rodzina spędza noc. Lecz ten namiot jest
bardzo bogato ozdobiony. Prawdopodobnie przeznaczono go dla
odwiedzających obóz ważnych osób, dlatego nie ma tu kuchennego
wyposażenia. Program zagospodarowania pustyni budzi ogromne zainte-
resowanie, nawet ze strony ONZ.
 Och,..  Jayne pogładziła jeden z kilimów podwieszonych pod
sufitem.  Ten namiot jest o wiele mniej skromny, niż się spodziewałam.
Tariq odsunął kotary, odsłaniając kilka niskich sof nakrytych kapami.
Sypialnia. Natychmiast pojawiło się delikatne napięcie.
 Chyba muszę się umyć  powiedziała Jayne. Może mądrzej byłoby
przyjąć propozycję noclegu w domu... przynajmniej miałaby własną
sypialnię.
 Wykąpiesz się pózniej  rzekł Tariq  po obiedzie. Na razie odśwież
się wodą z dzbana. Nasi gospodarze wkrótce przyniosą bagaże. Wtedy
trzeba będzie zadbać o Noor.
Godzinę pózniej chmury, choć wciąż grozne, jakby nieco się uniosły.
Już nie sprawiały wrażenia napęczniałych wilgocią. Gdy wracali z karmienia
Noor, podszedł do nich Ghayth i zaproponował zwiedzenie pobliskiej
wioski.
Kilka minut pózniej wcisnęli się do mocno zniszczonego terenowego
wozu gospodarza, z dwoma salukami z tyłu, i z rykiem starego silnika
ruszyli drogą przecinającą kamienistą przestrzeń. Tariq usiadł z przodu, a
57
RS
Jayne zajęła miejsce obok pierwszej żony gospodarza, Matry, której imię
oznaczało  dzban zbierający deszcz", o czym Jayne się dowiedziała, gdy
mijali jeden z oliwnych sadów.
Z żywej gestykulacji i gradu pytań zadawanych gospodarzowi
wywnioskowała, że jej mąż był o wiele bardziej zaangażowany w program
walki z pustynią, niż myślała.
Skręcili w inny trakt i po chwili zobaczyli wioskę. Stanęli i Jayne
poszła za mężczyznami. W plamach światła słonecznego rozłożono liczne
granatowe, czerwone i żółte dywany, wokół których siedziało kilkanaście
kobiet zajętych tkaniem następnych. Widok barw i wzorów zaparł Jayne
dech w piersi.
 Ależ są piękne.
Jedna z kobiet uśmiechnęła się do niej.
 Ile czasu zajmuje utkanie takiego dywanu?  spytała Jayne, schylając
się, by pogłaskać tkaninę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum