[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przysięgę; wahał się więc między niepewnym losem wojny a tym, co ludzie
powiedzą, zależnie od tego, czy uda się z Władysławem na tę sławną wyprawę,
czy pozostanie w domu. A wiedział, że każdy człowiek rycerskiego ducha o
wiele wyżej oceni jego świetne czyny wojenne niż to, że chwalebnie dotrzymał
obietnicy. Od przyłączenia się do króla jednak wstrzymała go przepowiednia
pewnej kobiety, a on skłonny z natury do wiary w różne znaki i wróżby 
usłuchał jej. Była to Bułgarka Fekuza ze wsi Sullo, zgrzybiała staruszka, bardzo
jednak doświadczona i biegła w odgadywaniu przyszłości. Drakul spytał ją o
przebieg i zakończenie wojny, a ona przepowiedziała, że w tej wojnie szczęście
odwróci się od króla, bo choć chwilowo odeprze on wrogów, to reszta ich
utrzyma się na placu i zwycięży. Drakul uznał, że jest to zła wróżba dla niego i
dla jego ludzi, dlatego wolał odstąpić od tej niebezpiecznej  jak właśnie
posłyszał  wyprawy i czekać z wystąpieniem na lepszą sposobność. Wysłał
jednak swego syna, lecz jak mógł, przestrzegał go, by nie rzucał się na oślep do
walki, jeśli szczęście odwróci się od chrześcijan.
BITWA WARNECSKA
Tymczasem Turcy posuwali się od Międzymorza ku Adrianopolowi i na
wieść o zbliżaniu się wroga szybkim marszem ruszyli naprzeciw niemu. Na
siódmy dzień zatrzymali się wreszcie nie dalej niż cztery tysiące kroków od
obozu królewskiego. O ich przybyciu dowiedziano się od szpiegów i poznano
po nocnych ogniach; choć bowiem wzgórza zasłaniały ich przed wzrokiem
króla, to w pogodną noc i przy mdłym jeszcze świetle księżyca na nowiu, taką
łuną rozjaśnili tę część nieba, że nie tylko zdradzili tym swą obecność, ale i
wielką liczbę wojska. Podwojono więc nocne straże i warty i padł rozkaz, by
wydobyć broń i trzymać ją w pogotowiu. Zaraz o wschodzie słońca Hunyady,
Julian, despota i inni, których rady chciano zasięgnąć, licznie zebrali się u króla
i zaczęto radzić nad przyszłą bitwą. Julian był zdania, że trzeba obwarować obóz
otoczywszy go wozami i dokoła poustawiać machiny wojenne i tarany; ich
przerażający huk i pociski powinny powstrzymać natarcie nieprzyjaciela, jeżeli
ośmieli się wdzierać na szańce. Radził on, by nie wdawać się w żadną otwartą
walkę, zanim nie pozna się i nie wypróbuje sił wroga. Twierdził dalej, że wojska
morskie, które już jako flota nie są potrzebne, z pewnością podążą za Turkami i
przyjdą królowi na pomoc, bo albo połączą się ze swymi oddziałami, albo z
przeciwnej strony uderzą na Turków i odciągną ich stąd. Tak przewidywał
kardynał Julian i na tym opierał swój plan zwycięstwa. Tego samego zdania był
ban Franko, biskup Agrii, i wielu innych Węgrów i Polaków. Król, choć w
zasadzie nie opowiedział się za tym, nie był jednak przeciwny odłożeniu bitwy,
bo spodziewał się, że niedługo wyzdrowieje i będzie mógł stanąć na czele swych
ludzi. Właśnie bowiem zelżał mu trochę ból, który tego dnia bardziej niż
kiedykolwiek mu dokuczał. Hunyady jednak i despota uznali ten plan za błędny.
Twierdzili oni, że w szańcach zamykają się żołnierze pobici w walce, którzy nie
mają już innego ratunku, a nie wojska samorzutnie prowadzące zaczepną wojnę.
Sam wróg  jeśliby go spytać  nic innego by sobie nie życzył jak to, byście
złożyli broń i poddali się jego oblężeniu! We wszystkich przejawach życia, ale
zwłaszcza na wojnie już pierwsze kroki mówią o tym, jaki będzie wynik. W
zależności od pierwszego starcia, gdy okaże się, która strona jest odważna, a
która drży ze strachu, potoczy się cała wojna. Dlatego też ani przed swoimi, ani
przed wrogiem nie wolno okazać nawet cienia lęku. Pomyślny skutek zależy od
szybkości działania, bo tylko odważny czyn, a nie jakiś manewr, może napędzić
strachu tego rodzaju wrogom. Co się stanie  pytali  gdy Turcy otoczą
wojska zamknięte wewnątrz taborów? Nie będą wówczas mogły ani wystąpić do
walki, ani wytrzymać oblężenia, do którego się wcale nie przygotowali. A już na
kpinę zakrawa to, co tu mówiono o morskich wojskach! Gdzie kto widział lub
słyszał, by kiedykolwiek piesi marynarze staczali bitwy na lądzie! Tyle z nich
pożytku na lądzie, ile z konnicy na morzu! Każdy przecież ma swoją specjalność
i zna swój zawód, toteż tylko w tej dziedzinie przedstawia istotną wartość, w
której się kształcił i ćwiczył.
Nawet gdyby wbrew swemu powołaniu i zwyczajom żołnierze zeszli z
okrętów na ląd, to nie tylko nie będą mogli w tak krótkim czasie pieszo przebyć
tak wielkiej odległości, ale co więcej, w walce z konnicą na lądzie, pieszo i z
bronią przystosowaną do morskich bitew bardzo mało, a właściwie na nic się nie
przydadzą. Za pózno już przeto łudzić się nadzieją na pomoc ze strony floty! A
mogła ona mieć duże znaczenie dla walk lądowych, gdyby była wytężyła
wszystkie siły, by przynajmniej powstrzymać wrogów przy brzegach, gdy
chcieli się przeprawić do Europy, i doczekać chwili przybycia króla. Lepiej dać
spokój próżnym nadziejom i wydać bitwę Turkom, których rozgromiono i
pobito na głowę zeszłego roku. Skorzystać trzeba z zamieszania i z tego, że
Turcy zmieniają co chwila swoje zamiary, lekkomyślnie przerzucają się to do
Azji, to do Europy, a byle pogłoska wywołuje w nich niepokój i trwogę. Nie ma
co zastanawiać się nad tym, ilu jest nieprzyjaciół, bo ważne jest tylko ich
usposobienie i stopień odwagi. Choćby było ich niezliczone mnóstwo, to i tak ze
strachem staną do walki, pewni, że przegrają.
Nie należy przyzwyczajać żołnierzy do chowania się za wały i wozy, bo to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum