[ Pobierz całość w formacie PDF ]

może uda jej się załatwić tę sprawę w inny sposób.
Zapukała do drzwi Tylera, stojąc na miękkich
nogach. Zawołał do niej z kuchni, gdzie smażył sobie
jajecznicę.
Spojrzał na nią z dziwną rezerwą, jakby zapomniał
o minionym dniu albo też wyrzucił go z pamięci.
– Dzień dobry – powiedział cicho, szybko od-
wracając wzrok i wracając do swojego zajęcia. – Zjesz
śniadanie?
Jego chłód pozbawił ją odwagi. Stał przed nią jakiś
obcy człowiek, nie ten, który całował ją wczoraj do
utraty tchu. Może czuł się skrępowany. Może żałował
tego, co się stało. A może w końcu bał się, że Nell się
na niego rzuci. Cienie przeszłości spadły na nią
złowróżbnie.
– Nie jestem głodna. – Nabrała głęboko powietrza.
– Jeden z tych nowych robotników, których zatrud-
niłeś, nazywa się Darren McAnders. Chcę, żebyś go
zwolnił. I to natychmiast.
Tyler uniósł brwi. Zdjął patelnię z ognia i powoli
odwrócił do niej twarz.
– Chyba się przesłyszałem.
– Powiedziałam, że chcę, żebyś niezwłocznie wy-
rzucił McAndersa – powtórzyła sztywno. – Nie chcę
go na ranczu.
– A jak ci się zdaje, ilu pracowników znajdę o tej
porze roku? – spytał nieuprzejmie. – I tak brak mi
Diana Palmer
109
jednego człowieka, nawet z McAndersem, a on ma
znakomite rekomendacje z Wyoming, gdzie pracował.
Nie pije i potrafi się posługiwać lassem. A ty żądasz,
żebym go zwolnił, zanim zaczął pracować? Oszalałaś!
Mógłby nas podać do sądu.
– Nie zrobisz tego? – spytała lodowato.
– Nie. – Rzucił jej złowrogie spojrzenie. – Nie
mam powodu. Jeśli chcesz go zwolnić, podaj mi
powód – rzekł stanowczo.
Nell chciała przynajmniej spróbować. Zaczęła coś
mówić. Jej dobre wspomnienia obróciły się wniwecz,
i już zaczęła grzebać swoje przyszłe niedoszłe szczęś-
cie. Tyler wyglądał świetnie, a przy tym miał minę jak
walczący byk.
Zaczęła od niewłaściwego końca. Wszystko ze-
psuła. Powinna była słodko poprosić, a nie wydzierać
się na niego i żądać, ale już było za późno.
– Jesteśmy dawnymi wrogami – oznajmiła w koń-
cu. – Tylko tak mogę ci to wytłumaczyć.
Na jego twarz wypłynął kpiący uśmiech, a w tonie
głosu zabrzmiał jeszcze większy chłód.
– To ciekawe – zauważył – bo McAnders oświad-
czył mi dziś rano, że jesteście starymi przyjaciółmi.
I to bardzo bliskimi przyjaciółmi.
RODZIAŁ SZÓSTY
Nell stała, wlepiając wzrok w Tylera i kombinując
w myślach, co ma teraz powiedzieć. Z jego tonu
wynikało niezbicie, że to ją Tyler uważa za kłamcę.
Dał więc wiarę Darrenowi. Bóg jeden wie, co Darren
naopowiadał mu na temat przeszłości, w każdym razie
zdecydowanie odmieniło to stosunek Tylera do niej.
Czuła, że przestał jej ufać, i to ją zmroziło.
– Nie musisz się zamęczać wyjaśnieniami – podjął
Tyler, dostrzegając jej wahanie. Było dla niego oczy-
wiste, że McAnders coś dla niej kiedyś znaczył. – Ale
nie oczekuj, że go wyrzucę tylko dlatego, że jest
jednym z twoich byłych facetów – dodał drwiąco. – To
nie jest wystarczający powód.
Nell zamilkła. Tyler patrzył na nią tak, jakby tak
czy owak nie zamierzał wierzyć w nic, co od niej
usłyszy. Jakoś umknęło mu z pamięci, że nigdy dotąd
Diana Palmer
111
nie prosiła, by pozbył się pracownika z osobistych
powodów. McAnders stanowił niemiły fragment jej
przeszłości, powracające przypomnienie jej własnego
braku opanowania i bezbronności. Tyler natomiast
pokazał jej, że fizyczne pożądanie nie jest niczym
strasznym. Ale sytuacja się znów odmieniła, a wszyst-
ko przez to, że nie mogła zdobyć się na to, by wyznać
mu prawdę.
– Nie masz nic więcej do powiedzenia? – spytał.
Pokręciła głową.
– Nie. Wybacz, że ci zawracam głowę.
Wyszła, a Tyler miał ochotę wyć. Na początku była
agresywna, teraz zaś przesadnie się wyciszyła. Kim
był dla niej ten McAnders? Czy wciąż go kocha i boi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum