[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na Ziemię i próbował go zabić. Nie udało mu się to i wrócił do piekła.
Lucyfer miał coraz więcej poddanych. Wampiry, wilkołaki, większość czarownic i
oczywiście upadłe anioły. Jednak z tych ostatnich nie było żadnego pożytku, gdyż nie mogli
wychodzić na powierzchnię Ziemi. A wśród istot nadprzyrodzony zdarzały się i takie, które
były dobre, choć było ich bardzo mało.
Mimo że masakra w Niebie była tak dawno autorytet i strach wobec Lucyfera nie
przeminęły. I prawdopodobnie nigdy nie przeminą.
Craig i Isabelle weszli do dużego holu. Prowadziły z niego cztery drzwi, każda w inną
ścianę, oraz schody. Rodzeństwo stanęło, niepewne co ma zrobić. Nagle przed nimi pojawił
się starszy mężczyzna. Miał na sobie tweedowy garnitur i kremowe, eleganckie spodnie.
Nosił okrągłe okulary z grubymi szkłami.
- Za mną  odezwał się bezbarwnym tonem.  Już na was czeka.
Starzec ruszył schodami w górę, Craig i Isabelle pospieszyli za nim. Schody były z
białego marmury, natomiast poręcz wyglądała na złotą. Kiedy dotarli do szczytu schodów ich
oczom ukazał się korytarz. Skręcał w lewo i w prawo, natomiast przed nimi były dębowe
drzwi. Staruszek udał się na lewo. Po chwili weszli do ogromnego, niemal pustego
pomieszczenia. Jego ściany były zrobione z szarego kamienia, podłoże natomiast wyłożone
było brunatnymi kafelkami. Pod jedną ze ścian umieszczony był staromodny kominek, w
którym ogień trzaskał wesoło. Na środku sali stała pojedyncza kanapa. Dość dziwne
umieszczenie mebla, skwitował w myślach Craig.
- Zostańcie tutaj  zwrócił się do nich starzec.
Sam podszedł do pięknych, ciemnych drzwi ze złotymi zdobieniami i zapukał. Po chwili
wszedł. Rodzeństwo mimo czułego wampirzego słuchu nie wychwyciło żadnych słów. Kiedy
starzec wrócił odezwał się:
- Wejdzcie.
Craig szedł pierwszy, a za nim Isabelle. Drzwi były otwarte, bo ich przewodnik nie
zamknął ich. Jednak kiedy wampirzyca przekroczyła próg zamknęły się z hukiem. Wampir
rozejrzał się po pomieszczeniu. Było ogromne i wyglądało jak wielki salon. Na samym
środku stał dębowy stół, przy którym umieszczone było sześć krzeseł. Pod jedną ze ścian stał
kominek, identyczny jak w sali, w której poprzednio się znajdowali. Obok kominka stał
niewielki stoliczek, a na nim dwie szklanki i różnego rodzaju trunki. Po drugiej stronie
kominka stała staromodna fioletowa sofa. Jedną ze ścian stanowiła szyba. Właśnie przy niej
stał ich pan. Odwrócony do nich tyłem, ubrany był w czarne spodnie i ciemną koszulę. W
ręce trzymał kieliszek z czerwonym płynem, najprawdopodobniej było to wino.
Craig nie dziwił się, dlaczego wszyscy się go bali. Sama jego postawa była władcza. A co
dopiero, jeśli ktoś wiedział o wszystkim, co on zrobił&
- Panie  wyszeptał Craig i przyklęknął. Isabelle poszła w jego śladu.
Lucyfer odwrócił się do nich, zachowując kamienny wyraz twarzy. Na jego ustach nie
gościł uśmiech ani żaden grymas. W oczach nie było widać żadnych uczuć. Craig nieraz
zastanawiał się czy on w ogóle ma uczucia. Ten, który potrafił wypowiedzieć wojnę Bogu.
- Skyle owie  oboje wstali.  Jak wam się wiedzie?
- Całkiem niezle, panie. Niedawno wróciliśmy z polowania, ofiar nie brak.
- Zwietnie  pokiwał głową.  Zapewne nie wiecie o czym chciałem z wami
porozmawiać.
Pokręcili głowami, mimo iż nie było to pytanie.
- Byłem obejrzeć wasze postępy, jednak nie zastałem was. Jeden z wampirów wpuścił
mnie do pomieszczenia, w którym przebywa anioł i ta śmiertelniczka. Po co ją porwaliście?
Oboje nie odzywali się, w nadziei, że drugie coś powie.
- Pytałem: po co ją porwaliście?  głos Lucyfera nie zmienił się ani o ton, ale w jego
oczach błysnęły ogniki gniewu, które jednak natychmiast zniknęły.
- Wiedziała o nas  pisnęła Isabelle.
- Jak się dowiedziała?
- My& Ja& zaatakowałam ją  wyszeptała.
Upadły anioł spojrzał na nią. Z jego oczu ani twarzy nie dało się nic wyczytać. Zmrużył
lekko oczy i począł bębnić dwoma palcami o szkło kieliszka.
- Pozwoliłaś jej, żeby się o nas dowiedziała?
- Ale panie& - wtrącił się Craig.  Właśnie dlatego ją porwaliśmy. %7łeby nikomu nie
powiedziała.
Lucyfer spojrzał na niego.
- Trzeba było myśleć o tym wcześniej. Pomyśleliście, że mogła komuś powiedzieć? Co
byście wtedy zrobili?  przerwał na chwilę.  Jak myślicie, co zrobią jej rodzice, kiedy
spostrzegą, że jej nie ma? Zadzwonią do jej przyjaciół. A od czego ma się przyjaciół? Od
powierzania im sekretów. Więc jak myślicie, jaki sekret mogła powiedzieć swoim ta
dziewczyna?
Craig patrzył w podłogę. Jak mogli być tacy głupi? Teraz to widział.
- Uwolnijcie ją.
- Ale panie& - zaprotestowała Isabelle.
- Zmiesz kwestionować moje decyzje?  na dzwięk lodowatego głosu Lucyfera,
wampirzyca skuliła się.
Craig zastanawiał się jak ktoś mógł mieć taki autorytet? Nie musiał nawet podnosić głosu,
żeby inni go słuchali. Wszyscy przerazliwie się go bali.
- Nie& - głos wampirzycy był ledwie słyszalny.
- Co mamy z nią zrobić?  zapytał Craig.
- Nie słyszałeś?
Lucyfer zakręcił lekko kieliszkiem i wypił trunek do końca. Nawet takie zwykłe
zachowanie u niego wyglądało jak królewskie.
- Chodziło mi o to co mamy jej powiedzieć?
- Cokolwiek. Powiedzcie, że wasz pan zlecił wam ją wypuścić i żeby nie próbowała
wyjawić waszej tajemnicy światu.
Wampir pokiwał głową.
- A co mamy zrobić z aniołem?
- Co chcecie. Możecie go zabić.
Na ustach Craiga pojawił się cień uśmiechu.
- Jedna rada na przyszłość. Uważaj kogo atakujesz, Isabelle. Jeśli jeszcze raz któreś z was
zagrozi ujawnieniem nas ludziom to& Cóż, lepiej, żebyście nie wiedzieli do czego jestem
zdolny. A uwierzcie, znam różne sposoby tortur. Tortury o jakich wam się nie śniło.
Na chwilę zapadła cisza.
- Jutro chcę dostać wiadomość, co zrobiliście z aniołem.
- Oczywiście.
- Zwietnie. Możecie odejść.
Oboje skłonili się Lucyferowi i odwrócili się w stronę drzwi.
Co on najlepszego robił? Był wściekły sam na siebie. Zakochać się w śmiertelniczce& I
to w takiej, która wie o nich. To było zbyt niebezpieczne. Wiedział, że musi to przerwać. Ale
nie mógł. Zaśmiał się gorzko, stojąc przed oknem. On, który strącił z Nieba tyle aniołów. On,
który bez mrugnięcia okiem patrzył jak giną setki ludzi. On, który potrafił podnieść miecz na
swojego najlepszego przyjaciela. On, który potrafił sprzeciwić się Bogu. Teraz był tak słaby
w obliczu uczucia. I to uczucia do śmiertelnej dziewczyny. A nawet gdyby była nieśmiertelna
to co z tego? On za trzy dni wraca do piekła na kolejne dziesięć lat. To uczucie nie powinno
zaistnieć. Ono nie może istnieć! Nie może być słaby, nie może pozwolić, żeby byle uczucie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum