[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otrząsnąć. Tak, zdecydowanie wielu lat. I wielu, wielu koni.
Faramir spojrzał na śmiejącego się Merry ego i rozbawionych Gimlego i Legolasa i
podejrzliwie uniósł brew.
- %7łarty sobie z nas stroicie, tak?
- Nie, on się naprawdę usiłował oświadczyć, dość nieudolnie wprawdzie, ale jednak
 Gimli pokiwał głową.
- Komu?- dociekał Imrahil.  Księżniczce Eowinie?
Pytanie spowodowało nowy wybuch śmiechu Merry ego, Gimlego i Legolasa.
- Nazywała się Ilke, o ile mnie pamięć nie myli  stwierdził Merry.
- Zaraz, chwileczkę, to ty przy tym byłeś?!  Pippin aż podskoczył.
Merry pokiwał głową.
- I NIC mi nie powiedziałeś?! On się oświadczył, a ja nic o tym nie wiem?!! Jak
mogłeś? Jak ona wyglądała?
- Niewysoka, jasne włosy, dwa warkocze  ciągnął Merry z lubością.  I trochę
ciekło jej z nosa. Ale za to była bardzo bystra.
- A ile miała lat?- zapytał Faramir przytomnie.
- Bracie mój, to niegrzecznie dopytywać się o wiek niewiasty. Doprawdy, czyż
wiecznie muszę cię uczyć manier?  pouczył go Boromir, podając mu talerz, na który
bez pytania nałożył trzy naleśniki.
- A można wiedzieć, dlaczego cię nie chciała?- pytał Faramir dalej.
- Bo miałem za dużo włosów, a za mało koni  odparł Boromir z szerokim
uśmiechem.
- %7łe co? - Pippin zmarszczył czoło. - To ma być jakaś zagadka, tak?
- Nie, to jej własne słowa i należy je rozumieć dosłownie.
- Jak to  za dużo włosów ? - Tuk pokręcił głową. - Gdzie?
- Na stopach  Boromir mrugnął do niego i wcisnął mu talerz z naleśnikami. - Masz,
zajmij się jedzeniem, mój drogi hobbicie i nie frasuj się mymi niepowodzeniami z
przeszłości. Bo ponoć nie jestem bardzo brzydki i może kiedyś jakaś żona się we mnie
zakocha.
Słysząc to, Merry parsknął piwem do kufla i Aragorn musiał poklepać go między
łopatkami.
- Boromirze, czy ty coś piłeś?- zainteresował się Imrahil.
- Nie, ale zaraz to nadrobię  Boromir hojnie nalał sobie wina, wziął talerz i zasiadł
obok Faramira, na swoim miejscu.
- Miałeś przeczytać list od ojca pana M... Berna. Natychmiast i niezwłocznie 
podpowiedział mu Pippin usłużnie.
- A, rzeczywiście, dziękuję za przypomnienie  Boromir rozejrzał się dookoła.  A
gdzie to ja go...
- Położyłeś go za tym dużym dzbankiem, na stole  wyjaśnił Tuk.
Legolas, który siedział najbliżej wskazanego miejsca, sięgnął po pergamin i podał go
Boromirowi. Ten odstawił pucharek na podłogę, złamał pieczęć Pierwszego
Uzdrowiciela i rozwinął list.
-  Do jego lordowskiej mości, namiestnika tra ta ta  mruczał pod nosem 
 Niniejszym oświadczam, iż syn mój, Beren, nie potrzebuje już... - Boromir uśmiechnął
się krzywo i resztę listu doczytał już w milczeniu, z nieodłącznym uśmiechem na
ustach.
- No i?- ponaglił go Pippin.
- Taaak  Boromir zwinął list i rzucił go na łóżko za siebie, a potem z zaskakującą
szybkością dwoma haustami opróżnił swój puchar niemal do dna.  Jak nie potrzebuje,
to nie potrzebuje. A coś ty taki dociekliwy, mości hobbicie?
- Nie, nic. Tak tylko pytam z wrodzonej, hobbickiej ciekawości. Dobre te naleśniki z
serem. Ile sztuk przypada na jedną osobę?
- Jest to ten typ pytania, które zdecydowanie powinieneś zadać Erwaine -
odpowiedział Boromir, dopijając swoje wino.  Uszczęśliwisz ją.
- Ale ja pytam poważnie! Nie wiem, ile mogę zjeść!
- Więc spróbuj to sprawdzić w praktyce, nie zawracając sobie głowy liczeniem.
Tylko zostaw sobie miejsce na prace badawcze nad krokiecikami, które nas niebawem
przysypią.
- Skoro tak mówisz  i Tuk nałożył sobie na talerz od razu trzy serowe naleśniki.
Przez chwilę niemal wszyscy zajęli się jedzeniem i w komnacie zapadła cisza, nie
licząc cichej rozmowy w kącie pod oknem, gdzie Imrahil streszczał Aragornowi i
Gandalfowi nowiny z Dol Amroth.
- No, jesteś  stwierdził Boromir na widok swego giermka i odebrał od niego
pokaznych rozmiarów gąsiorek. - Wez sobie jakiś talerz i zjedz z nami, bo jak cię znam
zapomniałeś o kolacji.
Bern wziął sobie talerz, nałożył dwa placki i rozejrzawszy się, zasiadł na podłodze,
obok swego pana. Ale zamiast jeść, zaczął dziubać placki widelcem, wyraznie zbierając
się do zadania pytania. Pippin obserwował go uważnie znad swojego talerza,
nadstawiając ucha, ale akurat tuż obok niego Obieżyświat, Gandalf i Imrahil zaczęli
rozmowę o Strażnikach i jakimś moście-gdzieś-tam i zagłuszyli hobbitowi pierwsze
słowa Pana Myszy. Pippin jednym wprawnym ruchem pochłonął ostatni kawał
naleśnika i z pustym talerzem przecisnął się między Merrym a Obieżyświatem do stołu,
czyli znacznie bliżej interesującej go dyskusji. Niespiesznie nakładając sobie placki,
słuchał, jak Boromir odpowiada krótko, że tak, czytał i że przyjął do wiadomości.
- Bo chodzi mi o to  mówił Pan Mysza ostrożnie  że jutro wojsko rusza do
Mordoru. I mam nadzieję... to znaczy...
Pippin zaryzykował rzut oka przez ramię. Pan Mysza siedział z pochyloną głową, a
Boromir obserwował go z zainteresowaniem i lekko zmarszczonym czołem.
- Chyba mnie znowu nie zostawisz, mój panie...- Mysza podniósł głowę, a w jego
oczach lśniła determinacja.- Jestem już w pełni sił i nic nie stoi na przeszkodzie,
żebym...no...
Boromir uśmiechnął się, a potem spoważniał.
- Jadę pod Czarną Bramę, Bern. I nie sądzę, by ktokolwiek stamtąd wrócił.
Zastanów się dobrze, możesz zostać w Mieście, z ojcem i rodziną. Możesz walczyć tutaj.
Jest duża szansa, że wtedy pożyjesz dłużej.
- Chcę jechać z tobą, podjąłem już decyzję.
- Czy twój ojciec o tym wie?
- Tak. Pobłogosławi mnie na drogę.
- No to się pakuj  rzekł Boromir ciepło, uśmiechając się na widok
rozpromienionego oblicza swego giermka.  A skoro już mowa o pakowaniu, jesteś
gotów do drogi, Pippinie? Wyruszamy o świcie - dodał, widząc, że Tuk im się
przysłuchuje.
- To on jedzie z nami?!- giermek i hobbit zapytali jednocześnie.
- On jedzie, to znaczy, obaj jedziecie ze mną  odparł Boromir, wodząc wzrokiem od
jednego do drugiego. - Coś nie tak?
- Nie, wprost przeciwnie  powiedział Pippin szybko  zawsze chciałem zobaczyć
giermka przy pracy.
- A ja walczącego hobbita  rzekł Mysza ze słodkim uśmiechem.
- Stawcie się jutro obaj o świcie na dziedzińcu stajni w szóstym kręgu.
- Tak jest! - znów odparli jednocześnie.
Pippin spojrzał na świecący pustkami talerz Boromira i wtrącił:
- Przecież ty prawie nic ni zjadłeś! Wszystko będzie zimne. Znalazłem tu istne
zagłębie znakomitych placuszków. Nałożyć ci parę?
- A, chętnie  Boromir podał mu talerz.
- Dolać ci wina, korzystając z tego, że już tu stoję? Masz skandalicznie pusty puchar.
- Czemu nie. Dziękuję.
Pippin dolał mu wina, ignorując spojrzenie Pana Myszy. Chciał jeszcze
zaproponować toast, ale przerwało mu małe zamieszanie  Imrahil pożegnał zebranych,
tłumacząc się obowiązkami i życząc wszystkim dobrej nocy. Tuż po jego wyjściu na stół
wjechały krokieciki obojga rodzajów i jeszcze jeden półmisek z plackami. Pippin nałożył
sobie wszystkiego po trochu i wrócił na swoje miejsce, by zamiast Merry ego zastać na
łóżku Obieżyświata. Aragorn przeniósł się pod okno, kontynuując rozmowę z
czarodziejem, do której przyłączył się teraz Faramir. Brandybuck natomiast przysiadł
się do Gimlego i Legolasa i wraz z Boromirem zaczęli wspominać pobyt w Rogatym
Grodzie. Pippin został na swoim miejscu, starając się słuchać wszystkich naraz.
Rozmowa o Rogatym Grodzie wydała mu się ciekawsza od rozważania zasobów
Ithilien i właśnie zamierzał przenieść się na łóżko Boromira, kiedy materac ugiął się
obok niego.
- A taki mały niziołek nie boi się jechać do Mordoru?- zagadnął Mysza tonem, jakim
zwykle mówi się do dzieci, przysiadając się i nachylając się nad nim, niby to poufnie  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum