[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjrzał się ojcu. Harris Riverton był dystyngowanym męż-
czyzną. Nawet teraz, w roboczych dżinsach i jakiejś starej,
choć nieskazitelnie wyprasowanej, białej koszuli z obciętymi
rękawami, wyglądał bardzo dostojnie. Szlachetności rysom
twarzy dodawało też srebro włosów. Ojciec wydał się Hankowi
bardzo zadowolony z życia. Jeszcze nigdy go takim nie
widział. Odprężony, oczy jaśniały, twarz niemal młoda...
Wyraznie szczęśliwy.
- Tato, z każdym dniem jesteś młodszy - stwierdził
Hank.
- Spokój i zadowolenie. To są główne składniki wody
tryskającej z fontanny młodości.
- Nie znam się na tym - odparł Hank i westchnął.
- Problemy? - spytał ojciec.
Hank skinął głową, ale nic nie powiedział, bo pojawiła się
Iris z dwiema szklankami złocistej herbaty dla męża i pa-
sierba.
- Mów, synu, o co chodzi?
- Hank ma kłopoty? - Iris i ojciec wymienili spojrzenia,
a następnie skierowali wzrok na Hanka.
- Kiedy tak patrzycie na siebie, a potem na mnie, to czuję
się jak dziesięciolatek przyłapany na czytaniu Playboya
- roześmiał się Hank.
Uświadomił też sobie nagle, że te spojrzenia ojca i maco-
chy są bardzo podobne do tych, jakie wymieniali Trent i Ele-
na. Trent zwierzył mu się wtedy, że są bardzo szczęśliwi,
ponieważ odnalezli w sobie wzajemnie coś, czego tak bardzo
pragnęli.
- Nie było mnie w pobliżu, kiedy miałeś dziesięć łat -
odezwała się Iris. - Ale głowę dam, że nie należysz do chłop-
ców, których fascynował Playboy .
95
RS
Hank roześmiał się, ale szybko znowu, spoważniał.
- Moja sekretarka zamierza złożyć rezygnację. Dwutygo-
dniowe wypowiedzenie. Nie wiem, co mam zrobić...
- Zatrudnisz inną - powiedział ojciec.
- To nie takie proste. Angela jest wyjątkowa.
- Wypróbujesz kilka kandydatek i wreszcie znajdziesz
nie gorszą od Angeli.
- Może dobrze nie zrozumiałeś, tato. Angela jest wyjąt-
kowo wyjątkowa. Ona dba o moje zachowanie i czyni ze
mnie kogoś... lepszego. Nie mogę funkcjonować bez niej.
Mowy nie ma... - wyrzucił z siebie i przyniosło mu ulgę to,
że komuś się zwierza.
- Myślałam, że mówimy o sekretarce... - powiedziała
z uśmiechem Iris.
- No właśnie... Ja o tym właśnie mówię... - odparł
Hank.
- Ale kryjesz przed nami fakt, że zakochałeś się w Angeli.
- Uśmiech na twarzy Iris poszerzył się.
- Ja? Zakochałem? Bzdura! - wykrzyknął Hank.
- Na to wygląda, synu - wtrącił ojciec. - Jesteś po prostu
zakochany.
Hankowi serce zaczęło walić jak szalone. Czyżby nie
zdawał sobie z tego sprawy? Zakochał się? Angela... Przed
oczami ujrzał jej twarz... bursztynowe promienne oczy, cu-
downy uśmiech, zarazliwy dzwięczny śmiech. Jej błyskotli-
wy umysł, łagodne spojrzenie, wyraz twarzy, kiedy mówi
o swoim bracie, nagła pustka w oczach, gdy wspomina
ojca...
Pokochał ją!
Uświadomienie sobie tego podobne było do otrzymanego
znienacka ciosu. W jakiś przedziwny sposób, nie wiadomo
dokładnie jak i kiedy, w minionym tygodniu zakochał się
w Angeli! Oszołomiony przenosił wzrok z ojca na Iris i z po-
wrotem.
- Wyglądasz tak, jakby ci łania wyskoczyła na szosę pro-
sto pod koła samochodu - zauważyła ze śmiechem Iris.
96
RS
- Wcześniej czy pózniej musiało to się stać - stwierdził
filozoficznie ojciec. - Nie uciekniesz od tego. Zakochałeś się.
No i dobrze.
- Ale... ale to nie miało się stać. To nie było przewidziane...!
Teraz dopiero Hank uświadomił sobie, dlaczego umawiał
się na te swoje randki z takimi, a nie innymi pannami. Bo
takie właśnie były bezpieczne. %7ładen rozsądny człowiek, taki
jak on, nie mógłby nigdy się w nich zakochać. Pustogłowe
trzpiotki!
- Człowiek nigdy nie wie, kiedy trafi go strzała Amora -
zauważył sentencjonalnie ojciec. - Bardzo kochałem twoją
matkę, Hank. A kiedy umarła, przysiągłem sobie, że już nig-
dy nie oddam serca innej kobiecie. Po prostu się bałem.
Bałem się przeżycia powtórnie podobnej tragedii. Ale które-
goś dnia pojawiła się na horyzoncie Iris... - dotknął jej dłoni. -...i
nagle uświadomiłem sobie, że ona jest warta ponowne-
go ryzyka.
Hank pomyślał o Sarze. Kiedy przed laty zraniła mu serce,
postanowił nie ryzykować więcej podobnego przeżycia. Po-
stanowił - prawdopodobnie podświadomie - z nikim nie
wiązać się na całe życie.
Ale teraz świadome czy podświadome postanowienia nie
były już ważne. Był zakochany w Angeli. Mógł sobie pora-
dzić z biurem bez niej, ale nie wyobrażał sobie życia bez niej.
- I co ja mam teraz zrobić? - spytał, patrząc bezradnie na
ojca i Iris.
- Ja bym poszedł na całość - poradził ojciec. Przede
wszystkim powiedz jej, że ją kochasz. Warto takie ryzyko
podjąć. A jeśli nie podejmiesz ryzyka, to będziesz sobie za-
wsze wyrzucał, że pobłądziłeś.
Kilka minut pózniej Hank pożegnał się z ojcem i maco-
chą. Wracał chyba jeszcze bardziej zagubiony. Kocha Ange-
lę, lecz Angela składa w poniedziałek wymówienie. Powie-
dzieć jej, że ją kocha? Ale nie wiadomo, co ona o nim myśli!
Czy dobrze myśli? Pewno nie. Pierwszego dnia udawania na
97
RS
ranczu powiedziała mu przecież, że jest egoistą, pyszałkiem,
zarozumialcem... Czy nadal tak uważa?
Może jednak tydzień na ranczu troszkę ją do niego prze-
konał? Chyba jednak nie, bo nie rezygnowałby z pracy...
Kiedy wrócił do domu, wiedział już, co powinien zrobić
i co zrobi. Miał dwa tygodnie okresu wymówienia, by zmie-
nić jej decyzję. Miał dwa tygodnie na to, by zrobić coś, co
spowoduje, że ona go pokocha!
A kiedy Hank Riverton postanawia coś osiągnąć, to nie
ustaje w wysiłkach, póki tego nie osiągnie.
98
RS
ROZDZIAA DZIEWITY
Róże! Czerwone wspaniałe róże. To właśnie Angela zo-
baczyła, gdy w poniedziałek przyszła do biura. Na jej biurku
stał wazon z pękiem pięknych róż. Wcale nie poprawiło to
jej nastroju. Hank Riverton głęboko się myli, jeśli myśli, że
tuzin nawet najpiękniejszych róż zmieni jej postanowienie.
W niedzielę po południu przez wiele godzin Angela prze-
glądała ogłoszenia z ofertami pracy w weekendowej gazecie.
Kilka z nich wycięła.
Jak mogła tak głupio i beznadziejnie zakochać się w swo-
im pracodawcy? To zupełnie do niej niepodobne. Zadurzenie
sprzed dwu lat było dziecinadą w porównaniu ze spalającym
ją teraz uczuciem. Nie chodziło o fizyczne pożądanie, jakie
mogły zrodzić zbliżenia podczas tego tygodnia na ranczu i to
przeklęte wspólne łóżko. Jej uczucie sięgało głębiej. Jej mi-
łość do Hanka wydawała się dojrzała i trwała, absolutna
i niezniszczalna. Kochała go całego, z całym bagażem jego
zalet i wad.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archiwum
- Start
- Asimov, Isaac The Martian Way
- Golembowicz Waclaw Uczeni w anegdocie
- Harry Harrison To The Stars
- Cartland Barbara Tajemnica doliny
- Cindy Gerard Wszystko, co najwaśźniejsze
- 108. Small Lass W tć noc wigilijnćÂ
- 00000207 Verne PićÂtnastoletni kapitan
- Diana Palmer Long Tall Texans 06 Connal
- Jack L. Chalker WOS 1 M
- Black Falcon 3 Rock the Beat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- g4p.htw.pl