[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Och, na miłość boską, Sue.  Brian pochyla się do przodu i kryje głowę
w rękach.  Naprawdę tego nie chcę. Nie chcę.
 Ale&  Nie mogę dokończyć zdania. Cała sytuacja wydaje mi się nagle
absurdalna i sama nie rozumiem, dlaczego chcę to ciągnąć dalej. Brian zaplanował
dla mnie niespodziankę, a gdy jego plan nie wypalił, zrobił sobie wolne. To
całkiem zrozumiałe. W porządku, nie powiedział mi o tym zaraz po wejściu do
domu  i co z tego? Nie jestem jego stróżem, nie musi opowiadać mi się
ze wszystkiego. Nie zrobiłabym mu tego, nie po tym, co przeżyłam przez Jamesa.
Spojrzałam na przygarbioną, zmęczoną sylwetkę na sofie. Jeszcze kilka minut
temu, gdy wszedł do domu, był wesoły, rozluzniony. Teraz wydaje się dziesięć lat
starszy.
 Przepraszam.  Wyciągam rękę i kładę mu dłoń na ramieniu.
Brian milczy.
 Przepraszam  powtarzam.
Zegar szafkowy w rogu odlicza miarowo kolejne sekundy i minuty.
 Brian  mówię cicho.  Proszę, spójrz na mnie.
Wydaje mi się, że mijają całe wieki, nim w końcu odsuwa dłonie od twarzy
i patrzy na mnie.
 Nie chcę się z tobą kłócić, Sue. Nie po tym wszystkim, co nas spotkało.
 Ja też nie.
Zciskam jego ramię, a on kładzie dłoń na mojej dłoni. Ciepło jego dotyku
natychmiast mnie uspokaja. Wypuszczam głośno powietrze z płuc.
 W porządku?  pyta Brian, patrząc mi prosto w oczy.
Mam już skinąć głową, objąć go mocno, zatracić się w jego ciepłym, męskim
zapachu, gdy nagle przychodzi mi do głowy pewna myśl.
 Jak było na basenie?  pytam.  Dużo ludzi?
Brian marszczy brwi zaskoczony, a potem uśmiecha się szeroko.
 Dziki tłum. Wszędzie pełno cholernych dzieciaków. Mają teraz wolne, czego
innego mogłem się spodziewać?
Nie wiem, czego ty się mogłeś spodziewać, myślę, gdy mnie obejmuje
i przyciąga bliżej, ale ja spodziewałabym się, że będzie całkiem pusty, bo dwa
tygodnie temu zamknęli go na czas remontu.
Siedzimy przy łóżku Charlotte w milczeniu, Brian trzyma ją za jedną rękę, ja za
drugą. Kardiomonitor w rogu pokoju piszczy miarowo. Nie rozmawialiśmy po
drodze do szpitala, ale często jezdzimy w milczeniu, szczególnie gdy jest włączone
radio, Brian nie widział więc nic dziwnego w fakcie, że przez cały czas patrzyłam
za okno. Zastanawiałam się, co robić  spytać go otwarcie, jak naprawdę było z tym
basenem, czy też udawać, że wszystko jest w porządku. Wybrałam tę drugą opcję.
Na razie.
 Ciągle nie naprawili guzika alarmu  mówię. Mój głos brzmi okropnie
głośno w małej sali.
Brian spogląda na brudną żółtą taśmę zakrywającą czerwony guzik nad łóżkiem
Charlotte.
 Typowe. Telewizora też pewnie nie ruszyli.
Sięgam po pilota i naciskam guzik. Ekran telewizora rozjaśnia się po chwili,
przez trzydzieści sekund oglądamy jakiś teleturniej, potem obraz zastępują szaro-
białe zakłócenia. Wyłączam odbiornik.
 To zakrawa na kiepski żart.  Brian kręci głową.  Wynegocjowałem dla tego
szpitala trzykrotnie większy budżet, a wciąż nic się tu nie zmienia. Widziałaś tę
warstwę brudu na parapecie? Co tu robią salowe? Spryskują wszystko wybielaczem,
a potem idą na papierosa?
 Chyba jesteś dla nich trochę zbyt surowy.  Wyciągam chusteczkę
antyseptyczną z paczki przy łóżku Charlotte i przecieram nią parapet, a potem ramę
łóżka i klamkę.  Mają pewnie za dużo pracy, nie wyrabiają się ze wszystkim.
 Powinni naprawić ten cholerny guzik. Co zrobimy, kiedy będziemy
potrzebowali pomocy? Wywiesimy białą flagę za okno?
Brian wzdycha i rozkłada gazetę. Czasami czyta co ciekawsze lub bardziej
kontrowersyjne artykuły na głos. Nie robi to żadnego wrażenia na Charlotte, ale
wypełnia jakoś czas.
Wyrzucam chusteczkę do kosza i zajmuję się naszą córką. Poprawiam pościel,
czeszę jej włosy, wycieram twarz wilgotną chusteczką, nacieram dłonie kremem.
Potem stoję przy łóżku i zaciskam bezradnie dłonie. Włosy Charlotte nie były
splątane, jej twarz nie była brudna, a dłonie nie były suche, ale co innego mogę
robić? Mogłabym trzymać ją za rękę. Mogłabym mówić jej, jak bardzo ją kocham.
Mogłabym ją zaklinać i błagać, by otworzyła oczy i wróciła do nas. Mogłabym
poczekać, aż zostaniemy same, pochylić się nad łóżkiem, wziąć ją w ramiona
i spytać dlaczego. Dlaczego nie zauważyłam, że cierpi tak bardzo, że wolała raczej
umrzeć, niż żyć choćby dzień dłużej? Moje dziecko. Moja najdroższa. Jak mogłam
tego nie wiedzieć? Jak mogłam tego nie wyczuć?
Mogłabym układać się z Bogiem. Błagać Go, by pozwolił nam zamienić się
miejscami, by ona znów mogła się śmiać, chodzić na zakupy, plotkować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum