[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie martw się, my będziemy mieć wiatr w plecy. Gorzej z tymi, co pojadą
na północ - stwierdził Knut. - Może jednak trochę się uspokoi, zanim skończy
się zabawa.
- Za pół godziny podajemy zupę! - zza stodoły dobiegł ich głos gospodyni z
Langehaug. - Kilka tańców i zapraszamy wszystkich na posiłek!
Skrzypkowie zaczęli szykować się do następnej rundy, a zebrani na
podwórzu powoli wracali do stodoły.
- Chodz, Jorid, musimy się rozgrzać - rzekł Jostein, przyciągając do siebie
dziewczynę. - Teraz jesteś moją narzeczoną, więc nie musimy się już przed
nikim ukrywać.
Sebjorg ruszyła w tany z synem gospodarza ze Storejordet.
Tymczasem w kącie, niedaleko stajni, postawny mężczyzna obserwował
bawiących się ludzi. Hermod z chmurną miną przyglądał się, jak jego syn
wiruje z Jorid. Nie tak wyobrażał sobie przyszłość dziedzica Skogstad.
Zastanawiał się, co też powiedzą ludzie. Ale ludzie nic nie mówili, ciepło
spoglądali na parę i sami korzystali z każdej chwili, by zatańczyć przy
swojskiej muzyce. Tylko Hermod Skogstad siedział na uboczu i wciąż nie
potrafił pogodzić się z urażoną dumą.
Anneli tańczyła i z Knutem, i z gospodarzem z Vollo. Hermod widział, że
żona doskonale się bawi i to go jeszcze bardziej rozdrażniało. Nie ma co, trzeba
zaraz wracać do domu. Dla niego zabawa już dawno się skończyła. Hermod
przebiegł wzrokiem po roześmianych twarzach i naraz wypatrzył wśród nich
Ellefa, który właśnie przeciskał się w stronę wyjścia.
Temu smarkaczowi przydałaby się nauczka, pomyślał naraz Hermod.
Schował piersiówkę z bimbrem za pazuchę i także ruszył w kierunku wyjścia.
Ten cały Ellef ma pewnie z siedemnaście lat, powinien więc wiedzieć, jak
należy traktować starszych od siebie. Sztuczna noga to żadne
usprawiedliwienie.
Ellef wyszedł na zewnątrz za potrzebą, ale postanowił jeszcze chwilę
pooddychać świeżym powietrzem. Zabawa udała się wybornie. Ellef był
zadowolony, że nie uległ namowom kolegów i nie przesadził z alkoholem. Z
powodu protezy nie było mu wcale łatwo utrzymać równowagę, tym bardziej
więc należało zachować trzezwość.
- Kogo ja widzę! Król tańca wyszedł na spacer!
Ellef drgnął, gdy Hermod Skogstad pojawił się niespodziewanie i zagrodził
drogę. Byli teraz na dworze sami, cała reszta wirowała w ostatnim tańcu przed
posiłkiem.
Ellef nie odpowiedział, czekał, aż starszy mężczyzna usunie się na bok.
- Co, straciłeś język w gębie? A coś mi się zdawało, że wcześniej byłeś taki
wygadany?
- Niech mnie pan przepuści. Chcę wrócić do środka.
- Najpierw przeproś!
- Za co? - Ellef zdumiony uniósł brwi. Cała ta sytuacja zaczynała go
irytować.
- Za to, że chciałeś mnie ośmieszyć przed całą kupą ludzi!
- To akurat nieprawda - odparł Ellef. - O ile pamiętam, to pan sam zaczął.
- I jeszcze do tego łżesz! - Hermod zacisnął dłonie w pięści, ale nadal stał
bez ruchu. - Takich jak ty trzeba nauczyć moresu.
- Dziękuję bardzo, od pana nie mam zamiaru się niczego uczyć - wypalił
Ellef i zrobił krok w kierunku Hermoda, ale wtedy tamten popchnął go na
ścianę.
Ellef musiał się mocno podeprzeć, żeby nie upaść. Odkąd uległ wypadkowi,
bójki jeszcze nie próbował i wcale nie miał na to ochoty. A Hermod wyraznie
szykował się do bitki.
- Posłuchaj no, chłopaczku! - Hermod schwycił poły koszuli Ellefa i
podciągnął go do góry. - Powinienem ci złoić skórę! I to porządnie! - Jedną
ręką trzymał chłopaka, drugą zacisnął w pięść, gotowy do ciosu. W jednej
chwili przed oczami stanął mu nastolatek, podkładający pudełko z osami,
potem dwie spadające w przepaść krowy i syn, który nie potrafił uszanować
zdania ojca, a na koniec zięć z długą listą żądań. Cała złość, którą nosił w sobie
Hermod, znalazła teraz upust i skierowała się na nieszczęsnego Ellefa. Hermod
Skogstad tracił nad sobą kontrolę.
Ellef Finset pojął, że żarty się skończyły. Gospodarz ze Skogstad jest
nieobliczalny i teraz on, Ellef, musi jakoś się wyswobodzić. Krzyk nic tu nie
pomoże; wiatr hulał między budynkami, więc nikt by go tu nie usłyszał; nie
mówiąc o hałasie dochodzącym ze stodoły. Ellef mógł teraz uczynić tylko
jedno: błyskawicznie zgiął zdrową nogę i z całej siły kopnął Skogstada
kolanem w krocze. Stary natychmiast puścił chłopaka i zgiął się wpół, wściekle
przy tym przeklinając. Ellef bez chwili wahania pobiegł w stronę wrót stodoły,
ale z powodu protezy ciągle się potykał, a Hermod prawie go doganiał. W
ostatnim momencie Ellef uskoczył na bok i zaczął uciekać w przeciwną stronę.
- Już ja cię dopadnę, ty kulawy idioto! - ryknął Skogstad, goniąc za młodym
Finsetem. Już on go złapie! Chłopak biegł teraz prosto w mrok nocy, oddalając
się od pełnej ludzi stodoły.
Ale Ellef nie uciekał bez celu, pamiętał bowiem, że nieco dalej znajduje się
niewielka szopka na drewno i jeśli tylko zdoła tam dobiec, będzie mógł się
ukryć i zamknąć. %7łeby tylko się nie przewrócić.
Pędził ile sił w nogach. Jeden długi sus na zdrowej nodze, potem krótszy,
gdy ciężar ciała opierał o protezę.
Hermod nie mógł się nadziwić, jak szybko, mimo ułomności, porusza się ten
młody człowiek. Jemu samemu trudno było się odnalezć w kompletnej
ciemności, tymczasem Ellef najwyrazniej nie miał z tym problemów.
Chłopak starał się myśleć trzezwo. Tylko spokojnie. Musi czym prędzej
dotrzeć do szopy.
W stodole ludzie bawili się w najlepsze, a kilkadziesiąt metrów dalej Ellef
Finset uciekał co sił, by ratować własną skórę. Jeśli tylko Skogstad go
dopadnie, spuści mu takie manto, że Ellef nie będzie się mógł podnieść przez
wiele dni. Nie, nie pozwoli, żeby ten staruch go skrzywdził!
Kilka razy Ellef potknął się i o mało nie stracił równowagi, ale w końcu
dopadł szopy. Szarpnął drzwi z impetem i wpadł do środka. W ostatniej chwili
udało mu się założyć zasuwę.
Gdy Hermod całym ciężarem naparł na podniszczone wrota, Ellef z
przerażeniem zrozumiał, że długo nie wytrzymają. Przez moment chłopak stał
na środku szopy i nie wiedział, co począć. Oparł się o wysoką stertę drewna na
opał, potem po omacku usiłował znalezć jakąś siekierę lub piłę, ale na próżno.
Wiatr gwizdał na zewnątrz i wciskał się do szopy każdą większą szczeliną.
Sytuacja zaczynała być grozna. Kiedy Skogstad ponownie gruchnął ciałem w
drzwi, Ellef odskoczył do tyłu. Może ktoś wreszcie usłyszy ten hałas. To [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum