[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ludzi ogarniętych amokiem z powodu przedświątecznych zakupów.
- Nie, wejdzmy do środka - powiedziała dzielnie.
Jordan uśmiechnął się i obszedł auto, aby otworzyć jej drzwiczki. Wysiadając,
niechcący otarła się o niego. Poczuła głęboko w sobie znajomy, podniecający dreszcz.
Stopniowo nabierała przekonania, \e prędzej czy pózniej będzie się kochać z Jorda-
nem Richardsem. Wydawało się to coraz bardziej prawdopodobne. Prawdę mówiąc,
wręcz nieuniknione.
Przypomniała sobie, \e Jordan potrafi czytać w jej myślach, zaczerwieniła się i
spróbowała uwolnić rękę, za którą ją ujął: Ale on nie wypuścił jej z uścisku.
Przeciwnie, jeszcze mocniej ścisnął jej palce, więc zrezygnowała z oporu.
ROZDZIAA 3
Pizza okazała się bardzo dobra. Po lunchu poszli do kina na film tylko dla dorosłych.
Kiedy Amanda przypomniała sobie jedną ze śmiałych erotycznych scen, niespokojnie
poruszyła się na fotelu porsche'a.
- Nigdy nie słyszałam, \eby ktoś robił to w ten sposób - mruknęła zadumana.
Jordan parsknął śmiechem.
- Tak, to rzeczywiście interesujący pomysł.
- Sądzisz, \e chodziło o jakiś symbol?
- Nie. W grę wchodziły najzupełniej fizyczne doznania. Hormony działają bardzo
stymulująco na ludzką wyobraznię.
- Pewnie masz rację - odparła Amanda. W końcu trochę się odprę\yła i nawet zdołała
się uśmiechnąć.
Przed jej domem stało mnóstwo zaparkowanych samochodów, między innymi
srebrzysty mercedes. Jordan nie znalazł wolnego miejsca, więc zostawił swoje auto
przy następnej przecznicy. Oboje ruszyli do wejścia, trzymając się za ręce.
Amanda osłupiała na widok mę\czyzny siedzącego na pierwszym schodku półpiętra
prowadzącego na drugą kondygnację. James miał na sobie elegancki, szyty na miarę
garnitur z kamizelką - strój szefa du\ej korporacji. Jego faliste, srebrzystosiwe włosy
wyglądały jak zwykle oszałamiająco, ale na opalonej twarzy dały się zauwa\yć oznaki
napięcia i zmęczenia. Mimo to James emanował typową dla siebie pewnością siebie.
Podniósł się ze stopnia i obrzucił Jordana lekcewa\ącym spojrzeniem.
Amanda w pierwszym odruchu chciała oswobodzić dłoń, ale Jordan mocno ją
przytrzymał.
- Musimy porozmawiać, Amando - oświadczył James. Potrząsnęła głową, nagle
zadowolona z obecności Jordana i milczącego wsparcia, które wyra\ał uściskiem
palców.
- Nie mamy o czym - odparła obojętnie.
Mę\czyzna, którego kiedyś kochała, ze zdziwieniem uniósł brwi.
- Czy\by? Na początek mogłabyś przedstawić mnie nowemu mę\czyznie w twoim
\yciu.
Jej towarzysz nie dał jej czasu do namysłu.
- Jordan Richards - oznajmił chłodno, ale nie wyciągnął ręki. W oczach Jamesa
błysnęło zainteresowanie.
- Brockman. James Brockman.
Jordan lekko skinął głową, a Amanda zerknęła na niego dyskretnie. Niewątpliwie
skojarzył nazwisko Jamesa z dobrze znaną w kręgach wielkiego biznesu postacią, ale
jego mina dobitnie świadczyła te\ o tym, \e wcale nie uwa\a Jamesa za kogoś
lepszego od siebie. Amanda była usatysfakcjonowana. Najwyrazniej James Brockman
nie zrobił wra\enia na Jordanie Richardsie. Sprawiło jej to całkiem nieoczekiwaną
przyjemność.
- Pozwól nam przejść, James - powiedziała tak autorytatywnym tonem, jakim nigdy
przedtem nie zwracała się do niego. Wiedziała jednak, \e swoją śmiałość zawdzięcza
Jordanowi. Gdyby nie on, nigdy nie zdobyłaby się na taką stanowczość wobec byłego
kochanka, który kiedyś uczynił z niej bezwolną marionetkę.
James patrzył nie na nią, lecz na Jordana. Obaj mę\czyzni bez słowa mierzyli się
wzrokiem, a powietrze niemal iskrzyło się od wzajemnej niechęci. Po kilku
sekundach James cofnął się w stronę balustrady. Zostawił Amandzie i Jordanowi nie-
wiele miejsca, ale minęli go w milczeniu.
- Panie Richards ... ?
Jordan przystanął i przez ramię pytająco spojrzał na Jamesa. Nadal trzymał Amandę
za rękę.
- Słucham?
- Zadzwonię do pana w poniedziałek rano. Chętnie się dowiem, co pan i ja mamy ze
sobą wspólnego ... oczywiście w sferze inwestycji.
Amanda poczuła, \e jej twarz płonie. Ponownie spróbowała uwolnić dłoń i ponownie
napotkała opór Jordana.
- Proszę bardzo - lodowato wycedził Jordan i wraz z Amandą znów zaczął wchodzić
po schodach.
- Przepraszam cię - szepnęła, gdy znalezli się w mieszkaniu. Bezsilnie oparła się o
zamknięte drzwi.
- Za co? - spytał, rozpinając jej płaszcz. Pomógł jej go zdjąć i powiesił na mosię\nym
wieszaku. To samo zrobił ze swoją kurtką. Amanda obserwowała go w milczeniu, a w
jej oczach malowało się cierpienie. James znów sprawił, \e czuła się upokorzona.
- Za ten \enujący popis Jamesa - odparła. Uprzytomniła sobie, \e znów opiera się o
drzwi, i szybko się od nich odsunęła.
- To nie twoja wina, \e tu przyszedł.
Westchnęła i zatrzymała się w malutkim holu. Odwrócona plecami do Jordana,
przycisnęła palcami prawą skroń. Wiedziała, \e Jordan ma rację, ale i tak czuła się
niedobrze z powodu doznanej przykrości.
- Ta jego uwaga o tym, co wy dwaj mo\ecie mieć ze sobą wspólnego ...
Jordan poło\ył dłonie najej ramionach i delikatnie odwrócił ją twarzą do siebie.
- Twoja przeszłość to twoja sprawa, Amando. Mnie interesuje kobieta, którą jesteś
obecnie, a nie ta, którą byłaś sześć miesięcy lub sześć lat temu.
Zamrugała, usiłując powstrzymać łzy. Urągliwe słowa Jamesa wcią\ brzmiały jej w
uszach. - Ale on chciał powiedzieć ...
Jordan poło\ył wskazujący palec na jej ustach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angela90.opx.pl
  • Archiwum